Podsumowanie sezonu GKS Bełchatów (16. miejsce): Titanic zatonął w odmętach Ekstraklasy

Kaja Krasnodębska
Podsumowanie sezonu GKS Bełchatów
Podsumowanie sezonu GKS Bełchatów Dariusz Śmigielski / Dziennik Łódzki
Piłkarze GKS-u Bełchatów w tym sezonie za punkt honoru postawili sobie chyba wywoływanie emocji u swoich kibiców. Z nimi nigdy nie było nudno. Na początku ku zaskoczeniu wszystkich, grający w roli beniaminka zawodnicy zasłużenie usiedli w fotelu lidera, by potem z każdym kolejnym meczem, stopniowo spadać w dół. Powtarzające się porażki wiosną i wciąż jakże żywa nadzieja na utrzymanie sprawiły, że dla GKS-u nie było w tym sezonie spotkań bez znaczenia. Wszystkie miały swoją wagę, wysoką stawkę, która regularnie co tydzień lądowała w rękach rywali. Słabo rozegrana runda finałowa okazała się jedynie gwoździem do trumny. Historia piłkarzy z Bełchatowa wydaje się przypominać losy Titanica - rozpoczęli z pompą, a skończyli katastrofą.

A zaczęło się tak pięknie. Od zwycięstwa 1:0 na Łazienkowskiej. Oczywiście, można mówić że Henning Berg zlekceważył to spotkanie wystawiając w pierwszej jedenastce Bartłomieja Kalinkowskiego czy Roberta Bartczaka, ale i tak dla beniaminka zwycięstwo na Łazienkowskiej jest jakimś osiągnięciem. Po zwycięstwie nad Śląskiem Wrocław, bełchatowianie niespodziewanie zasiedli w fotelu lidera, a pierwszą porażkę ponieśli dopiero w 7. kolejce, skromnie ulegając Wiśle Kraków.

Przełomowym mogło okazać się spotkanie z Lechem Poznań. Biorąc pod uwagę słabą ówcześnie postawę Kolejorza, to Brunatni pojechali na Inea Stadion w roli faworyta. I nie unieśli jej ciężaru, przegrywając aż 5 bramkami. Kolejne gole przypominały im o miejscu w szeregu.
Prawdziwa katastrofa i równia pochyła w dół zaczęła się jednak 21 listopada, od porażki z Legią Warszawa. Od tamtej pory w 21 kolejnych spotkaniach, bełchatowianom udało wygrać się zaledwie dwukrotnie. Właściciele klubu, a także trenerzy starali się robić wszystko, aby powstrzymać tę tendencję. Zimowe transfery, rotacja składem, a także sztabem szkoleniowym. Nic nie pomagało i w rezultacie GKS zajmując ostatnie miejsce w tabeli, pożegnał się z Ekstraklasą.

Ocena poszczególnych formacji

To co działo się w bramce Bełchatowa wiosną zupełnie nie przypominało jesieni. A wszystko za sprawą nietrafionej wymiany bramkarzy. Stojący na straży bramki w 2014 roku Arkadiusz Malarz, przypominał siebie w życiowej formie. Aż dziewięciokrotnie pozostał niepokonany, dzięki czemu bardzo przyczynił się do zdobycia kolejnych punktów dla swojej drużyny. W ciągu 19 spotkań wyjmował piłkę jedynie 19 razy (w tym aż pięciokrotnie w meczu z Lechem Poznań), co stanowi mniej niż 1/3 wszystkich straconych przez Bełchatów goli. Gdyby nie świetna postawa doświadczonego golkipera, na pewno byłoby ich więcej. Po odejściu Malarza, nikt nie zdołał go zastąpić. Z początku w jego buty wejść próbował Dariusz Trela, jednak zakończyło się to niewypałem. 25-letni bramkarz tylko raz – w meczu z Jagiellonią, nie musiał wyciągać piłki z siatki. W pozostałych meczach robił to co najmniej raz, co nie obyło się bez punktowych konsekwencji. Również rotowany z nim Emilijus Zubas nie może pochwalić się lepszym rezultatem. Na 9 meczów w których wystąpił, GKS nie przegrał tylko dwóch, ale te także nie skończyły się wynikami na zero z tyłu. Krótko mówiąc: zmiana bramkarza w zimowym okienku transferowym okazała się milowym krokiem ku spadku.

Również o obronie nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Główną rolę grał tutaj Paweł Baranowski. Środkowy obrońca miał swój udział w większości meczy. Pauzował jedynie trzykrotnie – głównie z powodu kolejnych kartek. Tylko raz zabawił na murawie krócej niż 90 minut, ale też tylko raz wpisał się na listę strzelców. Innymi filarami chybotliwej defensywy bełchatowian byli Błażej Telichowski i Adam Mójta. Doświadczeni defensorzy w większości meczy nie sprostali jednak zaufaniu trenerów, wpuszczając rywali we własne pole karne i pozwalając im na oddanie strzałów. Na prawej obronie wymieniali się Adrian Basta i Damian Zbozień. Obojętnie który z nich akurat dostał swoją szanse, a tle swoich kolegów wyglądali całkiem nieźle. Poza obowiązkami obrońcy, starali się także angażować w ofensywie. Mniejszy udział w końcowym rezultacie mieli młodzi Marcin Flis i Piotr Witasik. Fakt iż żaden z nich nie zdobył dla siebie stałego miejsca w wyjściowej jedenastce, wydaje się mówić sam za siebie.

W Bełchatowie pod koniec sezonu nie pomagała nawet pomoc. Grę tych defensywnych: Grzegorza Barana, Patryka Rachwała czy Szymona Sawali, należy nagrodzić długim milczeniem. O tym sezonie jak najszybciej chcieliby również zapomnieć Maciej Małkowski czy Kamil Wacławczyk. Na ich tle trochę lepiej prezentowali się młodzi zawodnicy Łukasz Wroński czy Michał Mak. Szczególnie ten drugi starał się pociągnąć grę swojego zespołu do przodu. Dobre zmiany dawał także Damian Szymański. Gdyby nie kontuzja w końcówce sezonu wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Problemy ze zdrowiem pokrzyżowały także plany Mateusza Maka. Korzystnie pokazywał się także co jakiś czas Pavel Komolov, jednak dwóch bramek w 31 meczach, nie można nazwać statystykami życia.

Środek ataku budowany był w zasadzie jedynie na trzech zawodnikach: Arkadiuszu Piechu, Sebastianie Olszarze i Bartoszu Ślusarskim. To właśnie pierwszy z nich najwięcej razy wpisał się do meczowych statystyk. Dziesięć strzelonych bramek, wobec wyjątkowo słabej postawy drużyny robi wrażenie. Wypożyczenie z Legii i zaufanie kolejnych trenerów, zdecydowanie pozwoliło mu się odbudować. Mimo wielu zmarnowanych sytuacji, pozytywnie należy ocenić jego końcowa postawę.

Najlepszy zawodnik

Wybór najlepszego zawodnika GKS-u Bełchatów nie należał do najprostszych. To co bełchatowianie wyrabiali na boiskach w 2015 roku na pewno nie napawa optymizmem i nie pozwala na ogromne zachwyty na konkretnymi piłkarzami. Oczywiście każdy z nich miał także swoje lepsze momenty, jednak do tytułu zawodnika roku 2014/2015 pretenduje właściwie tylko jeden – Arkadiusz Malarz. Mimo, że w województwie łódzkim spędził zaledwie jesień, to i tak wydaje się być najsilniejszym i najstabilniejszym punktem zespołu w całym roku. Dopóki stał w bramce poza ratowaniem swoich kolegów przed stratą kolejnych goli, dawał im pewność, która pozwalała rzucić się do ataku. Wiedząc, że mają go za sobą, ofensywni zawodnicy mogli skupiać się tylko na swoich obowiązkach na połowie rywali. Oprócz doświadczenia na boisku, miał też wpływ na atmosferę w szatni. Świetny kontakt z resztą zawodników, a przede wszystkim braćmi Makami budował poczucie wspólnoty w drużynie. Gdy tego wszystkiego zabrakło, skończył się piękny ekstraklasowy sen Bełchatowa. Zespół brutalnie zderzył się z rzeczywistością i porzucił marzenia o pozostaniu w najwyższej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon.

Najsłabszy punkt

Jednym słowem obrona. Sześćdziesiąt straconych bramek, z czego aż osiemnaście w rundzie finałowej mówią same za siebie. Na jesieni ta formacja nie wyglądała najgorzej, jednak po odejściu kierującego nią Arkadiusza Malarza, całkowicie się rozsypała. Poszczególni zawodnicy zamiast współpracować wydawali przeszkadzać sobie nawzajem. Przez ciągłe błędy i pomyłki przy najprostszych zagraniach sprezentowali rywalom kilka bramek. Nie pomogło przyjście wypożyczonego z Amkaru Perm Damiana Zbozienia, ani ciągłe roszady obu szkoleniowców. Sezon 2014/2015 będzie się śnił defensorom bełchatowian w nocnych koszmarach. Jedyne na co można liczyć to fakt, iż wyciągną jakieś wnioski na przyszłość. Marcin Flis, Mateusz Szymorek czy nawet Paweł Baranowski to młodzi zawodnicy, którzy mają jeszcze przed sobą parę sezonów piłkarskiej przygody. Teraz może być już tylko lepiej.

Najlepszy mecz

Mimo finalnie ostatniej pozycji w tabeli, z pewnością nie można powiedzieć, że bełchatowianie nie mieli w tym sezonie swoich wzlotów. Przy fantastycznym i poniekąd zaskakującym początku, można znaleźć kilka naprawdę ładnych i rozsądnie rozegranych spotkań GKS-u. Najlepszy może być jednak tylko jeden. Do finału przeszły: premierowe spotkanie w Warszawie z Legią, ostatnie zwycięstwo w tym sezonie – 2:4 z Ruchem Chorzów, a także sierpniowe 2:0 ze Śląskiem Wrocław. Ostatecznie wygrało to trzecie. Głównie przez wpływ na rozkład tabeli. Po tym meczu bowiem, GKS na jedną kolejkę zasiadł na fotelu lidera. Beniaminek na początku sezonu nie miał sobie równych i pewnym zwycięstwem z wrocławianami jedynie to potwierdził. Bramka Michała Maka z rzutu karnego i Kamila Poźniaka w samej końcówce nie dawały gościom złudzeń na zwycięstwo. Tamtego dnia nikt nie mógł przewidzieć, jak sprawy będą wyglądały w czerwcu.

Najsłabszy mecz

Do tej kategorii było wyjątkowo dużo chętnych. Szczególnie w 2015 roku, do miana najsłabszego spotkania aspirował praktycznie każdy kolejny rozegrany przez bełchatowian mecz. Na tym tle wyraźnie wybijał się blamaż 3:6 z Piastem Gliwice. Nie co dzień bowiem, gliwiczanom udaje się aż sześciokrotnie trafić do siatki. Majowe starcie zajęło jednak dopiero drugie miejsce w moim skromnym rankingu. Przegrało z porażką 0:5 w Poznaniu. Kasper Hamalainen, Gergo Lovrencsics czy Darko Jevtić bez większych problemów poprawiali sobie strzeleckie statystyki. Gdyby nie solidna postawa Arkadiusza Malarza w pierwszej części spotkania, ten mecz mógłby skończyć się dużo gorzej dla bełchatowian. 4 gole stracone w drugiej połowie wyraźnie zburzyły ich pewność siebie i chęć walki. Kolejne poznańskie ciosy zabijały aspiracje i radość z gry, którą widać było na początku sezonu. Po tym starciu, forma GKS-u przypominała równie pochyłą. Grali coraz słabiej, czego konsekwencją były kolejne słabe mecze i spadek.

Największy talent

Tutaj wybór był niezwykle ciężki. Po wielu godzinach rozmyślań, a także poszukiwaniu rad u ekstraklasowych ekspertów, zdecydowałam się postawić na Damiana Szymańskiego. Wychowanek GKS-u w ubiegłym sezonie regularnie pokazywał się na 1-ligowych boiskach. W Ekstraklasie urodzony w 1995 roku pomocnik zadebiutował 18 sierpnia 2014 przeciwko Podbeskidziu. Kolejne szanse na pokazanie się na boiskach zaczął dostawać dopiero gdy wyniki i pozycja bełchatowian w tabeli, stopniowo się pogarszały. Podczas gdy jego koledzy zbierali coraz mniej pozytywne opinie, on bywał chwalony przez dziennikarzy. Miejsce w składzie stracił zimą. Wobec przyjścia nowych zawodników, musiał zadowolić się ławką. Wszystko zmieniło się jednak wraz z przyjściem Marka Zuba. Nowy trener wobec niemocy swoich podopiecznych, zaczął szukać nowych rozwiązań. Młody Szymański okazał się dobrym wyborem. W kolejnych meczach, błyszczał na tle innych bełchatowian, ciągnął ich do ataku. Niestety nie zdążył w pełni rozwinąć skrzydeł z powodu kontuzji, jakiej doznał podczas wygranego spotkania w Chorzowie.

Największe rozczarowanie

Ta kwestia okazała się dużo łatwiejsza. Oczywiście, patrząc na końcowy wynik bełchatowian niektórzy powiedzą, że po prostu wszyscy rozczarowali. Ale czy tak naprawdę oczekiwaliśmy wiele od Patryka Rachwała czy Błażeja Telichowskiego? Nie można więc powiedzieć, iż przesadnie zaskoczyli swoją mierną postawą. Jest jednak inny zawodnik, od którego wszyscy na początku wymagali czegoś więcej – Michał Mak. Głośno było o nim już rok temu, gdy Przegląd Sportowy umieścił go obok brata w zestawieniu najlepszych młodych zawodników 1. ligi. Na ekstraklasowe salony wszedł z przytupem. Wywiady do gazet, występy w telewizji… I wszędzie zapowiadano, że pojawienie się braci Maków w najwyższej klasie rozgrywkowej będzie jednym z ważniejszych wydarzeń trwającego sezonu. Wszystko jednak jak zwykle zweryfikowało życie. Podczas gdy Mateusza kontuzja dosyć szybko wykluczyła z gry, tak Michał miał cały rok na pokazanie się z jak najlepszej strony. Na pewno nie można powiedzieć, że ciągnął Bełchatów w dół. Na tle kolegów wypadał przyzwoicie. Na tyle przyzwoicie, że prawdopodobnie w przyszłym sezonie znajdzie sobie nowy klub. Na początku oczekiwano jednak od niego dużo więcej. Zaledwie dwie bramki zdobyte w 34 spotkaniach nie są czymś, czym będzie się w przyszłości chwalił.

Zawodnicy niezastąpieni

Tutaj ponownie króluje Arkadiusz Malarz. Odkąd tylko włodarze Bełchatowa zdecydowali się wziąć udział w szalonej wymianie bramkarzy, cała obrona praktycznie legła w gruzach. Bez pewności i doświadczenia, jakie dawał w bramce, drużyna nie dość, że nie umiała powstrzymać straty kolejnych bramek to nie mogła też ruszyć do przodu. Wszak każdy kontratak powodował wiele zagrożenia i zamieszania w polu karnym. Ani Dariuszowi Treli ani Emilijusowi Zubasowi mimo na pewno szczerych chęci, nie udało się go zastąpić.

Można się także zastanawiać nad wpływem Mateusza Maka na postawę zarówno brata jak i całego zespołu. Zanim młody zawodnik nie nabawił się okrutnej kontuzji, wszystko zdawało się melodyjnie grać. Dobrze rozumiał się z resztą drużyny, a z Michałem działali praktycznie bez słów. Kto wie jak potoczyłby się ten sezon, gdyby nie brak właśnie Mateusza?

Piłkarze niepotrzebni

Można się zastanawiać, czy niezwykle brutalne określenie „niepotrzebni” należy przypisywać jakimś konkretnym graczom. Wszak ciężko powiedzieć, którzy z podopiecznych Kamila Kieresia okazali się tymi potrzebnymi, aby zająć ostatnie miejsce w tabeli. Wobec coraz słabszej postawy swojej drużyny, obaj szkoleniowcy GKS-u szukali coraz to nowych rozwiązań. W rezultacie, poza niektórymi młodzieżowcami, kibice w Bełchatowie mieli możliwość zobaczenia praktycznie wszystkich piłkarzy w akcji. Jednym z tych, których można było ujrzeć tylko raz, okazał się Seweryn Michalski. Młody obrońca, który przybył zimą z KV Mechelen nie dostał swojej szansy nawet pomimo coraz słabszej postawy innych stoperów. Oprócz niego wszyscy inni w mniejszym lub większym stopniu przyczynili się do końcowego rezultatu. Każdy dołożył swoją cegiełkę zarówno do początkowej euforii jak i spadku.

Ocena transferów

_LATO: _Po awansie do Ekstraklasy przy transferach w Bełchatowie zdecydowanie postawiono na doświadczenie. Porównując średnią wieku piłkarzy, którzy przyszli, z tymi odchodzącymi śmiało można powiedzieć, że właśnie ogranie w przeciętnych ligach było głównym kryterium wyboru. I tak do Bełchatowa zawitali 32-letni Bartosz Ślusarski, 28 latek Adam Mójta i mający na karku nieco ponad trzydzieści wiosen Błażej Telichowski. Wszyscy trzej mieli już za sobą pewne epizody w Ekstraklasie i dzięki temu mieli wnieść odrobinę rutyny do szatni zespołu. Oprócz nich, włodarze GKS-u zdecydowali się na dwa wypożyczenia zza wschodniej granicy. Na etat początkowo drugiego, a potem także grającego w wyjściowym składzie bramkarza zatrudniony został Emiljus Zubas, natomiast do pomocy z Żalgirisu Wilno przybył Pavel Komolov. Ich kontrakty z Bełchatowem kończą się już teraz i wobec spadku mało prawdopodobnym jest aby zostały przedłużone a zawodnicy wykupieni z macierzystych klubów. Po pierwszoligowej wiktorii zespół opuścili raczej marginalni gracze. Część z nich nadal walczy w niższych klasach rozgrywkowych. Najgorszym dla postawy drużyny transferem mogło okazać się odejście reprezentanta Macieja Wilusza. 25 letni stoper sprzedany został do Lecha Poznań.

_ZIMA: _Z początku migracje w bełchatowskiej szatni nie wyglądały źle. W związku z wymianą bramkarzy, opuścił ją jedynie Arkadiusz Malarz. Wiadomo było, że strata trzonu zespołu może wiązać się z pewną stratą dla całej drużyny, ale wydawało się, iż nadchodzący z Lechii Gdańsk Dariusz Trela zdoła wypełnić tę pustkę. Z biegiem czasu okazało się to jedynie pobożnymi życzeniami kibiców. Nowy golkiper nie dawał drużynie pewności, tak ważnej dla całej gry. Wobec mizerii w grze, ustąpił pozycji Emilijusowi Zubasowi. Przy zakupach znowu, tak jak latem, postawiono na doświadczenie. W klubie pojawili się kolejni „ligowi wyjadacze” Sebastian Olszar i Maciej Małkowski. Wprawieni w grze na pograniczu spadku, doskonale wtopili się w powoli upadający zespół. Ciekawym transferem wydawał się powrót do Polski Damiana Zbozienia. Wypożyczony z Amkaru Perm obrońca w marcu czy kwietniu prezentując się nieźle na tle swoich kolegów, miał jeszcze miejsce w wyjściowej jedenastce. Wobec kilku gorszych występów, ostatnie spotkania obserwował jedynie z ławki rezerwowych. Najważniejszym zawodnikiem, który zimą dołączył do podopiecznych Kamila Kieresia, okazał się Arkadiusz Piech. Po praktycznie przesiedzianej na trybunach jesieni, w Bełchatowie zaliczył prawdziwe wejście smoka. W kolejnych meczach gasł jednak powoli, marnując większość okazji na zdobycie upragnionej bramki.

Transferowe potrzeby na kolejny sezon

Ciężko ocenić transferowe potrzeby jeżeli nie wiadomo, kto tak naprawdę zostanie w Bełchatowie na przyszły sezon. Jak co roku, większość piłkarzy będzie pewnie chciała uciec przed starciami z MKS-em Kluczbork czy Kolejarzem Stróże w przyszłym sezonie. Bez względu jednak na to, kto zdecyduje się kolejny rok spędzić na pierwszoligowych boiskach, GKS na pewno potrzebuje bramkarza. Po odejściu Arkadiusza Malarza, już wiosną Kamil Kiereś a także przez chwilę Marek Zub, mieli problem z obsadą bramki. Skończyło się rotacją Dariusza Treli i Emilijusa Zubasa. Obaj zawodnicy grali w Bełchatowie jedynie na zasadzie wypożyczenia i najprawdopodobniej powrócą do swoich macierzystych klubów. Wobec tego w pogotowiu pozostaje jedynie młody Paweł Lenarcik. Czy w Bełchatowie zdecydują się przedłużyć jego kontrakt i pozwolić mu na grę w pierwszym składzie, czy może poszukają kogoś innego? Odpowiedź na to pytanie powinniśmy poznać w najbliższych tygodniach.

Inną pozycją, która powinna być jak najszybciej uzupełniona wydaje się atak. Jak dotąd o jej sile stanowili Bartosz Ślusarski i Arkadiusz Piech. Pierwszy z nich już zdecydował się na opuszczenie Brunatnych, a drugi po zakończeniu wypożyczenia, powraca do drużyny Henninga Berga, by obok Marka Saganowskiego walczyć o Ligę Europy. Wobec tego włodarze zespołu muszą podjąć decyzję czy szukają w ich miejsce kogoś nowego, czy może dadzą kolejną szansę nominalnemu napastnikowi Sebastianowi Olszarowi.

Wzmocnień wymaga oczywiście także pomoc i obrona. Obie te formacje nie spełniały w obecnym sezonie swoich zadań. Wobec odejścia wypożyczonych zawodników, a także widma utraty Michała Maka, nic w Bełchatowie nie wygląda różowo. Jeżeli GKS chce powrócić za rok na ekstraklasowe stadiony, musi poszukać także zawodników na środek boiska. Na razie jednak nie wydaje się to aż tak dużym priorytetem, gdyż w odróżnieniu od bramki i ataku, ma tam kto ewentualnie zagrać. I ten fakt, iż ci zawodnicy po prostu są, wydaje się być ich największą zaletą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24