Podsumowanie tygodnia w Anglii: Welbeck wyeliminował Czerwone Diabły, The Villans wygrali derby

Michał Kozera, Damian Wiśniewski
Wczorajsze spotkanie Manchesteru United z Arsenalem zakończyło pierwszą fazę ćwierćfinałów Pucharu Anglii. W ubiegłym tygodniu rozegrano również jedenaście spotkań w ramach rozgrywek Premier League, więc kibice angielskiej piłki nie mieli na co narzekać. Sprawdźcie, co działo się na Wyspach podczas tych ostatnich kilku dni.

Premier League

Aston Villa – West Bromwich Albion 2:1
1:0 Agbonlahor
1:1 Berahino
2:1 Benteke

Ani West Brom dla Aston Villi nie jest największym derbowym rywalem, ani odwrotnie. Jednak jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Kibice obu zespołów muszą zadowolić się derbami nieco drugiej kategorii, jednak na osłodę na pewno przyjęli, że w tym tygodniu odbędą się one aż dwukrotnie. Za pierwszym razem, w ramach Premier League, The Villans zwyciężyli 2:1. Ważniejsze od zdobycia trzech punktów, było chyba jednak przerwanie fatalnej serii – drużyna, którą prowadzi aktualnie Tim Sherwood, nie wygrała w lidze od siódmego grudnia. Tego dnia skorzystała również z prezentu jednego z rywali. W doliczonym czasie gry do drugiej połowy Ben Foster popełnił fatalny błąd i faulował we własnej szesnastce z jednego rywali. Jedenastkę na gola zamienił Christian Benteke i po raz pierwszy od bardzo dawna trzy punkty zostały na Villa Park.

Hull City – Sunderland 1:1
1:0 N’Doye
1:2 Rodwell

Obie drużyny są dość mocno uwikłane w grę o utrzymanie, więc trudno powiedzieć, aby ten remis mógł kogoś satysfakcjonować. Dla postronnego widza z całą pewnością zapowiadał się bardzo emocjonująco i rzeczywiście taki był. Najpierw przeważali gospodarze, którzy jeszcze przde przerwą objęli prowadzenie, jednak w drugiej połowie do wyrównania doprowadzić zdołał sprowadzony z Manchesteru City Jack Rodwell. N’Doye mógł potem co prawda zapakować kolejnego gola, jednak wtedy kapitanie interweniował Costel Pantilimon. Obie drużyny wciąż co prawda znajdują się nad kreską, jednak muszą mocno uważać – ich przewaga nad strefą spadkową jest malutka.

Southampton – Crystal Palace 1:0
1:0 Mane

„Święci” zanotowali kapitalny początek sezonu, jednak w ostatnim czasie jakby złapali małą zadyszkę. Wypadli z pierwszej czwórki, a w ostatnich trzech spotkaniach nie potrafili wygrać ani razu. W spotkaniu ze spisującym się dobrze pod wodzą Alana Pardew Crystal Palace od początku mieli sporą przewagę, jednak przez jakiś czas mieli duży problem z przekuciem jej na trafienia. „Orły” starały się wyprowadzać szybkie ataki i choć na początku drugiej połowy parokrotnie zagroziły rywalom, to im również brakowało skuteczności. Tę obopólną niemoc pod koniec meczu przełamał Saido Mane i tym razem podopieczni Ronalda Koemana nie pozwolili innym drużynom z czołówki na odskoczenie.

Manchester City – Leicester City 2:0
1:0 Silva
2:0 Milner

Broniące się przed spadkiem „Lisy” z Leicester są w coraz trudniejszej, żeby nie powiedzieć beznadziejnej sytuacji. W spotkaniu z Manchesterem City były oczywiście z góry skazane na porażkę, ale oddam im trzeba, że mimo widma spadku, które coraz głębiej zagląda im w oczy, zaprezentowały się na stadionie mistrza Anglii wcale nienajgorzej. Podopieczni Manuela Pellegriniego nie mieli aż tak dużej łatwości w kreowaniu kolejnych okazji podbramkowych, jak chociażby w meczu z Newcastle, a zwycięstwo tylko dwiema bramkami właśnie o tym świadczy. Leicester jednak znów nie zdobyło ani jednego oczka i jego strata do pierwszego bezpiecznego miejsca w lidze wynosi aktualnie siedem punktów.

Newcastle United – Manchester United 0:1
0:1 Young

Gdy obie te drużyny mierzyły się ze sobą poprzednio, to przed własną publicznością podopieczni Louisa van Gaala dość łatwo wygrali 3:1. Tym razem „Sroki” postawiły przed nimi jednak dużo trudniejsze zadanie i losy meczu ważyły się niemal do samego jego końca. Na boisku nie brakowło ostrych spięć, Papiss Cisse oraz Johny Evans opluwali się nawzajem, ale ostatecznie komplet punktów powędrował na Old Trafford. Dzięki temu ekipa holenderskiego szkoleniowca utrzymała dwupunktową przewagę nad piątym Liverpoolem.

QPR – Arsenal 1:2
0:1 Giroud
0:2 Sanchez
1:2 Austin

Kolejny z serii dobrych meczów Arsenalu w lidze. „Kanonierzy” pewnie trzymają się swojego świeżo zdobytego, trzeciego miejsca i robią wszystko by zniwelować straty do czołówki. Tym razem podeszli do wyjazdowego spotkania spokojnie, kontrolując mecz i z cierpliwością wypracowując sobie przewagę, a w efekcie tego i gole. Te przyszły dopiero po przerwie i to wszystkie trzy. Najpierw szansę wykorzystał Giroud, potem swoją kolejną cegiełkę do sukcesu Arsenalu dołożył Sanchez, a na koniec odgryźć się rywalom chciał jeszcze Austin. Wystarczyło na kontakt, jednak 8 minut do końca meczu nie wystarczyło by wywalczyć remis.

Tottenham – Swansea 3:2
1:0 Chadli
1:1 Ki Sung-Yong
2:1 Mason
3:1 Townsend
3:2 Sigurdsson

„Koguty” w środkowotygodniowej kolejce podjęły u siebie Swansea licząc na dobry wynik przy niewielkim nakładzie sił, ze względu na nadchodzący drugi mecz w trakcie weekendu. Zadanie udało się wykonać – gospodarze w tym meczu zdecydowanie dominowali i konsekwentnie poprawiali swój wynik. Zaczął po zaledwie 7 minutach Chadli, jednak jeszcze w pierwszej połowie „Łabędzie” postanowiły wysłać bramkę rewanżową. Po przerwie zespół z White Hart Lane poważniej wziął się do pracy o wpakował jeszcze dwie bramki, tracąc tylko jedną, na koniec. To na szczęście wystarczyło do zachowania u siebie 3 punktów i odpowiedniego zapasu sił.

Stoke – Everton 2:0
1:0 Moses
2:0 Diouf

Gorzej z „The Toffees” być nie może? A jednak – źle jest nadal i nie zapowiada się na mocny finisz sezonu. Tym razem katem drużyny z Liverpoolu zostało Stoke w swojej legendarnej twierdzy, gdzie z powodzeniem udało im się zatrzymać marsz rywali i samemu skutecznie ukąsić. Everton miał posiadanie, więcej akcji, zabrakło jednak wykończenia, a gdy sytuacji się nie wykorzystuje, te lubią się mścić. Tak też zrobili Moses oraz Diouf, zatrzymując 3 punkty w Stoke.

West Ham – Chelsea 0:1
0:1 Hazard

Bardzo zacięty, twardy i interesujący pojedynek, zakończony tylko jedną bramką. Chelsea przyjechała do lokalnego rywala po 3 punkty wzmacniające ich na pozycji lidera i swoje zadanie wykonała wzorowo. Jedyną bramkę zdobył Eden Hazard, a „The Blues” częściej niż sami strzelali, musieli bronić się przed atakami rywali. Na szczęście Jose Mourinho „Młotom” zadanie się nie udało i 3 punkty pojechały do niebieskiej części Londynu.

Liverpool – Burnley 2:0
1:0 Henderson
2:0 Sturridge

Zdecydowanie powstał z martwych Liverpool ostatnimi czasy i nie sposób było tego nie potwierdzić w meczu z beniaminkiem ligi. Burnley nie stawiało żadnego oporu – przyjechało na Anfield przetrwać ten mecz z najmniejszą ilością obrażeń, mimo to gospodarzenie nie zamierzali być łagodni i swoje zrobili. Bramki strzelali świetny ostatnio Henderson oraz Sturridge. Gospodarze zdominowali spotkanie i tylko bronieniu bramki przez cały mecz Burnley zawdzięcza tylko dwie stracone bramki.

QPR – Tottenham 1:2
0:1 Kane
0:2 Kane
1:2 Sandro

Zgodnie z oczekiwaniami, Spurs oszczędzili energię na weekendowe spotkanie i w tej kolejce zrealizowali swój cel, zdobywając komplet nie trzech, a tym razem sześciu punktów. Drugie zwycięstwo przyszło na stadionie rywala, na szczęście położonego niedaleko, bo również w Londynie. Katem Queens Park okazał się Kane, który Swansea bramki nie strzelił, teraz jednak nadrobił stratę dwukrotnie umieszczając piłkę w siatce. Reakcją na to był gol Sandro, to jednak nie wystarczyło by obronić jakikolwiek punkt. Było to oczywiście zaległe spotkanie z poprzedniej serii gier.

Tabela Premier League
PozycjaKlubLiczba punktówRóżnica goli
1.Chelsea6335
2.Manchester City5832
3.Arsenal5423
4.Manchester United5321
5.Liverpool5112
****
16.Sunderland26-16
17.Aston Villa25-23
18.Queens Park Rangers22-20
19.Burnley22-22
20.Leicester18-20
Klasyfikacja strzelców
PozycjaNazwisko strzelcaKlubLiczba goli
1.Sergio AgueroManchester City17
1.Diego CostaChelsea17
3.Harry KaneTottenham Hotspur16
4.Charlie AustinQueens Park Rangers15
5.Alexis SanchezArsenal13

FA Cup

Bradford – Reading 0:0

Kiedy mówi się o meczach między drużynami z różnych szczebli rozgrywkowych, zwykle są to spotkania ciekawe i niezwykle żywiołowe. Tym razem zabrakło ekipy z ekstraklasy, starły się natomiast drugo- i trzecioligowiec. Na nieszczęście widowiska, murawa była w stanie okropnym co w znacznym stopniu popsuło widowisko. Co się rzuciło w oczy? Wielkie zaangażowanie obu zespołów i gra na prawdziwym limicie. Nie sposób zliczyć ilości wślizgów, ataków na piłkę czy innych fizycznych zagrań, jednak respektowane były granice czystej gry, a sędzia pokazał tylko jedną, żółtą kartkę. To też zapisze się jako jedyne w protokole meczowym, a kwestię awansu rozstrzygnie powtórka.

Aston Villa – West Bromwich Albion 2:0
1:0 Delph
2:0 Sinclair

Drugie, w odstępnie zaledwie kilu dni, derby West Midlands po raz kolejny padły łupem Aston Villi. The Villans w pierwszej połowie mieli co prawda sporo kłopotów z rywalem, ale drugą rozwiązali koncertowo. Najpierw z pomocą bramkarza (tym razem Boaza Myhilla, nie ma szczęścia West Brom do bramkarzy) do bramki trafił Fabian Delph, a tuż przed końcem wynik ustalił Scott Sinclair. Euforię, jaka wybuchła na stadionie, trudno jest nawet opisać. Kibice wbiegali na murawę trzykrotnie – raz, żeby wyściskać strzelca drugiego gola, drugi, tuż przed końcem meczu i wreszcie za trzecim razem po końcowym gwizdku, kiedy zapełnili całą murawę. Fanom The Villans nie ma się jednak co dziwić. Dopiero co byli w ogromnym kryzysie, a teraz w krótkim odstępie czasu dwukrotnie pokonali derbowego rywala.

Liverpool – Blackburn Rovers 0:0

Prawdopodobnie największa niespodzianka fazy ćwierćfinału w Pucharze Anglii. Wicemistrz Anglii podejmował na własnym boisku występujący na zapleczu Premier League Blackburn i doprowadził do tego, że aby wyłonić tego, kto awansuje do półfinału, potrzebna będzie powtórka. The Reds co prawda dość szybko stracili jednego ze swoich liderów (z powodu kontuzji boisko opuścić musiał Martin Skrtel), ale nie można powiedzieć, aby to miało ich jakoś szczególnie usprawiedliwiać. Dobra forma z ostatnich tygodni zdawała się wskazywać, że spokojnie pokonają oni swojego przeciwnika, jednak, aby awansować, będą musieli zrobić to na jego boisku.

Manchester United – Arsenal 1:2
0:1 Monreal
1:1 Rooney
1:2 Welbeck

Danny Welbeck po raz pierwszy zagrał na Old Trafford w barwach nowego klubu i od razu wyeliminował ten, w którym się wychował. Arsenal i Manchester United w pierwszej połowie zaprezentowali nam świetne widowisko okraszone okazjami bramkowymi i samymi trafieniami. Po przerwie gospodarze niby przeważali, ale tak naprawdę wyłożyli „Kanonierom” awans na tacy. Najpierw Antonio Valencia zaliczył „asystę” przy golu Welbecka, a następnie di Marii odcięło prąd i za pociąganie sędziego za koszulkę obejrzał czerwoną kartkę. W meczu o finał zagrają podopieczni Arsene’a Wengera.

Pary półfinałowe:

  • Bradford City / Reading FC - Arsenal Londyn
  • Aston Villa - Liverpool FC / Blackburn Rovers

Obserwuj autorów na Twitterze!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24