Polacy ruszyli autostradą do Francji! Niefortunny początek nie przeszkodził efektownie ograć Islandii! [ZDJĘCIA]

Konrad Kryczka
Polska - Islandia 4:2
Polska - Islandia 4:2 Szymon Starnawski / Polska Press
Choć reprezentacja Polski przegrywała po czterech minutach meczu towarzyskiego przeciwko Islandii 0:1, to w drugiej połowie potrafiła zagrać efektownie i bardzo skutecznie zdobywając cztery bramki i pewnie pokonując jedną z rewelacji eliminacji Euro 2016.

Każdy zdawał sobie sprawę, że dzisiejszy pojedynek z Islandią nie miał takiego ciężaru gatunkowego jak poprzednie spotkania na Stadionie Narodowym. Podczas eliminacji do Euro 2016 na zespole Adama Nawałki ciążyła bowiem gigantyczna presja – wtedy cel był jasny: zgarnąć tyle punktów, żeby dostać się do Francji. Styl? Kwestia drugorzędna. Po wywalczeniu awansu priorytety się nieco zmieniły. Przed mistrzostwami Europy Polskę czeka sześć gier towarzyskich, podczas których drużyna ma się jak najlepiej przygotować do francuskiego turnieju. W tym momencie to właśnie styl zaczyna się liczyć coraz bardziej, a wyniki schodzą na dalszy plan. – Traktujemy te spotkania bardzo poważnie. Podchodzimy do nich nie jak do sparingów, ale jak do meczów międzypaństwowych – zapowiedział Nawałka, nie ukrywając jednak, że w najbliższych spotkaniach towarzyskich swoją szansę powinien dostać każdy z powołanych.

Przeciwko Islandii wybiegła jednakże jedenastka nie różniąca się diametralnie od tej, którą uznalibyśmy za pierwszy wybór selekcjonera. Na murawie zameldowali się zatem Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, Robert Lewandowski, czy Arkadiusz Milik. Jeżeli mielibyśmy mówić o małych niespodziankach, czy też zaskoczeniach, to należałoby wskazać dwa nazwiska: Wojciech Szczęsny oraz Piotr Zieliński. Takie zestawienie składy udowadniało, że u Nawałki kolejni zawodnicy stopniowo będą dostawali swoje szanse. Nie powinno być zatem sytuacji, w której na boisku pojawi się jedenastu zawodników, którzy mieliby być testowani w drużynie narodowej. Poważne podejście do sprawy nie uchroniło biało-czerwonych od otrzymania błyskawicznego ciosu. Można powiedzieć, że pod tym względem piątek trzynastego nie był szczęśliwy zwłaszcza dla Jakuba Wawrzyniaka, który we własnym polu karnym faulował (?) Kolbeinna Sigthorssona. Sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą bez problemu wykorzystał Gylfi Sigurdsson.

Szybko stracony gol nie podłamał jednak biało-czerwonych, którzy utrzymywali się przy piłce, próbując stwarzać zagrożenie pod bramką Ögmundura Kristinssona. Niewiele im jednak wychodziło. Co prawda momentami szybka wymiana piłek pod polem karnym Islandczyków wyglądała efektownie, ale nie przekładało się to na realne zagrożenie. Wspomnieć można właściwie o dwóch sytuacjach – próbie trącenie piłki przez Milika po centrze Macieja Rybusa (skrzydłowy Tereka pojawił się na murawie już w 12. minucie, zastępując kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego) oraz uderzeniu Grosickiego, który dostał futbolówkę w polu karnym również po podaniu „Ryby”. Z kolei Islandczycy nie gościli tak często pod naszym polem karnym, ale jak już się tam znaleźli, byli niezwykle groźni. Najlepszą okazję do podwyższenia rezultatu miał Sigurdsson, który uderzył tuż obok słupka.

Po pierwszej połowie niektórzy mogli narzekać na brak emocji, natomiast w drugiej części meczu nie mieli do tego prawa. Drugie 45 minut oglądało się bowiem z przyjemnością. I tu trzeba pochwalić zarówno Polaków , jak i Islandczyków, ponieważ każda ze stron potrafiła stworzyć po kilka akcji i co najważniejsze, coś z nich ukłuć. Biało-czerwoni wyszli na boisko wyraźnie zmotywowani i szybko przyniosło im to efekt w postaci bramki aktywnego Grosickiego, który trafił po podaniu Piotra Zielińskiego, którego trudno było jakoś specjalnie chwalić za pierwszą połowę. Ten gol tylko napędził naszą reprezentację, która stworzyła sobie kilka kolejnych sytuacji (Lewandowski, Milik, Zieliński). Bramkę zdobył jednak rezerwowy. Mowa o Bartoszu Kapustce, który pojawił się na boisku w 65. minucie, a 120 sekund później wpisał się na listę strzelców, uderzając z woleja po sporym zamieszaniu w polu karnym.

Radość naszych nie trwała jednak długo, bo już po chwili odpowiedzieli goście. Alfred Finnbogason wyszedł sam na sam ze Szczęsnym bo błędzie Łukasza Szukały (którego należy jednak pochwalić za kilka innych interwencji) i nie mógł się pomylić. Trafienie Islandczyków ogłuszyło na chwilę naszą reprezentację, która po paru minutach odzyskała jednak kontrolę nad meczem. Do głosu w końcu doszedł „Lewy”, który najpierw w zamieszaniu w polu karnym Islandii wepchnął piłkę do siatki z najbliższej odległości, a później uderzył idealnie po dalszym słupku, wykorzystując prostopadłe podanie od Krychowiaka.

Więcej o REPREZENTACJI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24