Polska przegrywa z Australią

Daniel Kawczyński
Była żywiołowa gra, przewaga i sytuacje. Brak skuteczności koncentracji okazał się być jednak decydujący. Polska co prawda przegrała z Australią 1:2, ale z gry podopiecznych Franciszka Smudy można być zadowolonym.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z MECZU!
Żałować ma czego Robert Lewandowski, który nie wykorzystał rzutu karnego.

Ostatni pojedynek z Ukrainą mógł napawać optymizmem, głównie ze względu strzelonej pierwszej, po 430 minutach posuchy, bramki oraz licznych, sytuacji strzeleckich. Podobać mógł się także styl, a wynik schodził w tej sytuacji na dalszy plan. Kolejnym przeciwnikiem graczy Franciszka Smudy była ekipa finalisty tegorocznych mistrzostw świata – Australia, uchodząca za silnego i lepiej zorganizowanego przeciwnika. Wszystko miało jednak zweryfikować boisko.

Polska rozpoczęła spotkanie od zdecydowanego i agresywnego pressingu, czym zaskoczyła Australijczyków. Nacisk dał szansę do stwarzania sytuacji, ale z odpowiednim wykończeniem było ciężko, bo defensywa rywala nie dawała za wygraną i powstrzymywała strzeleckie zapędy.

Futbol prezentowany przez „biało-czerwonych” mógł się podobać i wydawało się, że niebawem doczekamy się momentu przełomowego. Tymczasem jako pierwsi na prowadzenie wyszli niespodziewanie Australijczycy. W 13.minucie w pole karne Artura Boruca wbiegł Brett Holman i przy biernej reakcji Michała Żewłakowa, uderzeniem po ziemi w długi róg wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie.

Polacy nie podłamali się po utracie gola i kontynuowali swoją ofensywną grę. Zachowanie zimnej krwi popłaciło. W 18.minucie Sławomir Peszko, wypatrzył dobrze wysuniętego Sebastiana Boenisha, ten dośrodkował w pole karne, gdzie Robert Lewandowski, lekkim uderzeniem z pięciu metrów doprowadził do remisu.

Gospodarze po zdobyciu gola nieco zwolnili tempo, czym dali pole do popisu tegorocznym finalistom Mistrzostw Świata, którzy chcieli sprawdzić umiejętności Przemysława Tytonia. Bramkarz Rody Kerkrade nie dał się zaskoczyć i dobrymi wyjściami z bramki, skutecznie niwelował starania przeciwników. Szczęście było jednak po ich stronie. W 26.minucie Żewłakow sfaulował w polu karnym Richarda Garcię i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Wilkshire, który pewnym strzałem pokonał Tytonia i ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

W następnych minutach Polacy szukali kolejnej, wyrównującej bramki. Szczególnie aktywny był Jakub Błaszczykowski. Po jednej z dwójkowych akcji, był faulowany w polu karnym, lecz sędzia przegapił ten moment. W 34.minucie był już czujny i podyktował rzut karny za przewinienie Jona McKain’a na bohaterze ostatniej akcji. Egzekutorem był Lewandowski, lecz jego intencje wyczuł Adam Federici i dobrą paradą wybronił lekki strzał nowego nabytku Borussi Dortmund.

Końcowe fragmenty pierwszej, jakże ciekawej części były już spokojniejsze, ale przy piłce częściej bywali gracze Franciszka Smudy, chcący zaskoczyć Federiciego próbami z daleka. Było one dalekie od ideału i do przerwy Polska schodziła do szatni w roli pokonanego.

Nasi rodacy bardzo żywo rozpoczęli drugie 45 minut. Formą imponował przede wszystkim Błaszczykowski mający dużo okazji. Z ich wykończeniem było już gorzej. Najpierw po wrzutce Roberta Lewandowskiego, nieczysto trafił głową w piłkę, a później po odważnym, szybkim rajdzie w pole karne, uderzył wprost w bramkarza.

Polacy przeważali, walczyli z dobrze dysponowaną australijską obroną, która robiła co mogła, by przerwać większość akcji często dopuszczając się fauli. Mimo zadziorności naszej kadrze brakowało zdecydowanie pomysłu i skuteczności, a sytuację dodatkowo utrudniali przerywający, nie zawsze przepisowo, akcje podopieczni Holgera Osiecka. Po stałych fragmentach ciężko było doszukać się sytuacji. Brakowało również świeżości, a Franciszek Smuda ze zmianami czekał aż do 70.minuty, kiedy w miejsce Dariusza Pietrasiaka wszedł Ebi Smolarek. Chwilę później drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną, kartkę ujrzał Emerton.

Te dwie sytuacje ożywiły i polepszyły akcje Polaków. Najpierw po świetnym dośrodkowaniu w pole karne, Boenisha, znakomitą okazję zmarnował Smolarek, przenosząc futbolówkę nad poprzeczką. Następnie w 73.minucie bardzo bliski szczęścia po strzale głową był Lewandowski, lecz dobrze w tej sytuacji zachował się bramkarz Australii. Nie minęło kilka chwil, a podobny sposób próbował zaskoczyć Smolarek, ale ponownie zagrał niecelnie. Tak żywiołowo atakujących „Orłów” dawno nie widzieliśmy. Brakowało jednak najważniejszego…

W ostatnich 10 minutach gracze z Oceanii otrząsnęli się z letargu i opanowali sytuację, ponownie nieźle spisując się w defensywie, skupiając się głównie na utrzymaniu korzystnego rezultatu. Nie była to do końca dobra taktyka. W 85.minucie po wrzutce Błaszczykowskiego, główkował niepilnowany Smolarek, ale piłka minęła słupek. Z dystansu swojej szansy szukali Boenish i Kamil Grosicki, także bez powodzenia.

W doliczonym czasie gry po zagraniu Boenisha, którąś z kolei okazję miał Smolarek. Federici interweniował na raty, ale zażegnał niebezpieczeństwo. W jednej z ostatnich akcji, z rzutu wolnego Maciej Iwański chciał do Smolarka. Piłkę przejęli jednak Australijczycy.

Mimo dobrej, widowiskowej, agresywnej i walecznej gry Polacy przegrali z Australią 1:2. Postawa napawa jednak dużym optymizmem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24