Wczoraj w „Sportowej Niedzieli” trener Stefan Majewski szczycił się faktem, że Polacy w sobotnim meczu w Pradze w pierwszej połowie wykonywali osiem rzutów rożnych. Ale co z tego wynikło? Nic. Polska strzeliła gola? Nie. Mamy być dumni z tego, że w meczu przeciwko słabym Czechom w ciągu 45. minut wywalczyliśmy aż osiem rzutów rożnych. Naprawdę jest się czym podniecać i o czym mówić. Panie trenerzy od kiedy to rożne są ważniejsze niż bramki i styl? W meczu z Czechami zabrakło jednego i drugiego. Chociaż były okazje żeby pokonać Petra Cecha - choćby osiem rzutów rożnych w pierwszej połowie. Jakiś styl, albo chociaż jego zalążek można było wypracować podczas zgrupowania we Wronkach.
Mieliśmy w pierwszej połowie osiem rzutów rożnych, a każdy był wykonany inaczej, miał swoją myśl przewodnią - to wypowiedź Antoniego Piechniczka dla „Gazety Wyborczej”. Były trener kadry też podkreśla słynne już osiem rożnych. Z tego wszystkiego można wnioskować, że największym osiągnięciem Biało - Czerwonych w meczu z Czechami było osiem kornerów. Cieszy się selekcjoner, cieszy się członek zarządu PZPN. Czego chcieć więcej? Jest super! Cel osiągnięty! Wracamy do domu w pełni zadowoleni i usatysfakcjonowani!
Ale to nie koniec „pozytywów” po sobotniej klęsce. Jak zaznacza Piechniczek każdy rożny był inny i przemyślany. Brawo! Polacy wykonali rożne na osiem różnych sposobów i zawsze swoje zagranie przemyśleli. Dzięki temu zaskoczyli swoich rywali „aż” zero razy.
Kolejny cytat z rozmowy Piechniczka z „Gazetą Wyborczą”: - Mnie cieszy, że w drużynie panuje dobra atmosfera, chłopcy tworzą dobrze rozumiejąca się grupę, która znalazła wspólny język z trenerem. Staje się to normalna reprezentacja. Polska reprezentacja, a nie zagraniczna. W kadrze Beenhakkera panowała atmosfera daleka od utożsamiania się ze związkiem, który się reprezentuje. J...ć, j...ć PZPN, co tak pięknie krzyczą kibice, oznacza także j...ć reprezentację. U Majewskiego piłkarze zrozumieli, że nie są to słowa skierowane tylko do prezesa Grzegorza Laty i ich pracowników, ale także do nich.
Wszyscy cieszymy się, że w kadrze jest super atmosfera oraz że wszyscy się wspaniale dogadują. Tylko czy tak na dobrą sprawę mogło być inaczej? Atmosfera musi być super, bo piłkarze nie grają o nic, nie ciąży na nich presja. Oni tych eliminacji nie przegrali, więc nie mają się czym martwić. Dogadują się, bo nie mieli jeszcze czasu się pokłócić, nie mieli okazji zmęczyć się sobą i znudzić sowim towarzystwem. Spotykają się w takim gronie pierwszy raz.
„Staje się to normalna reprezentacja” - A jaka była wcześniej nienormalna, upośledzona? Myślę, że tamta też była normalna, a dla wielu nawet lepsza od obecnej. „ Polska reprezentacja, a nie zagraniczna” - kolejne słowa, które ciężko zrozumieć. Nie wiem czy chodzi tutaj o zagraniczny sztab szkoleniowy, czy też fakt, że w kadrze grają naturalizowani piłkarze. Wnioskuję, że chodzi o holenderskich trenerów, bo obecna kadra jest już „Polska”, a grają w niej Roger i Obraniak. A co było złego w tym, że to Holender prowadził reprezentację. Ktoś przed Beenhakkerem awansował na Euro? Nie. Jest w Polsce trener, który może pochwalić się takimi sukcesami jak Leo? Nie. W wielu krajach federacje zatrudniają zagranicznych szkoleniowców, dają im kapitalne warunki do pracy. A potem świętują razem z nimi sukcesy.
„W kadrze Beenhakkera panowała atmosfera daleka od utożsamiania się ze związkiem, który się reprezentuje” - Utożsamiać się z PZPN. Ja osobiście dziękuję. Nigdy w życiu. I ani trochę się nie dziwię piłkarzom i trenerom tej „zagranicznej” i „nienormalnej” kadry, że też się nie utożsamiali. Tego samego zdania są dziesiątki tysięcy kibiców, podpisujących się pod rozmaitymi pomysłami walki z PZPN - em. Oni też się nie utożsamiają. Polscy piłkarze reprezentują PZPN? Ciekawe od kiedy... Oni reprezentują Polskę! Nas kibiców! A PZPN to reprezentuje się sam. Bo sam wie najlepiej jak to zrobić. I niech tak zostanie, że kadra swoje, a związek swoje.
„J...ć, j...ć PZPN, co tak pięknie krzyczą kibice, oznacza także j...ć reprezentację” - W tym zdaniu zgodzę się z tylko w jednej kwestii. W tym, że kibice krzyczą te słowa w piękny sposób. Krzyczą, bo zależy im na zamianach na lepsze, na uzdrowieniu polskiej piłki. Oni nie krzyczą na reprezentację! Oni krzyczą na PZPN! I proszę nie mylić tych dwóch pojęć! Bo są skrajnie różne.
Polscy fani dopingując kadrę też krzyczą, też zdzierają gardła. Tyle, że są to inne słowa. Ja nie znam prawdziwego kibica, który krzyczy na reprezentację w podobnym taki sam sposób jak na PZPN.
„U Majewskiego piłkarze zrozumieli, że nie są to słowa skierowane tylko do prezesa Grzegorza Laty i ich pracowników, ale także do nich” - Przecież te słowa nie pojawiły się nagle, nie wiadomo skąd. Wcześniej ich nie było? Piłkarze to inteligentni ludzie i nikt im nie musi tłumaczyć, ani uświadamiać znaczenia tych słów. Oni sami doskonale wiedzą dlaczego tak a nie inaczej fani „pozdrawiają” „ukochany” PZPN. Pytam enty raz w tym tekście: Polscy kibice śpiewają „j...ć PZPN”, czy „j...ć reprezentację”? Otóż śpiewają wersję pierwszą.
I jak tu nie śpiewać, jak nie pozdrawiać...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?