Profesjonalizm kontra prowizorka. Jak powinien wyglądać finał krajowego pucharu

Dominik Smagała
Tomasz Hajto powiedziałby: "nie porównujmy gówna z czekoladą". Wczorajszy finał Pucharu Niemiec doskonale obrazuje wszelkie różnice między polskim futbolem, a piłką nożną w wykonaniu naszych zachodnich sąsiadów. Dwa, skrajnie różne światy.

Czytaj również: Borussia Dortmund zdobyła Puchar Niemiec! Hat-trick Roberta Lewandowskiego! Pierwszy dublet BVB

Po niemiecku: sobotni wieczór, liga zakończona, zwieńczenie sezonu. Oczy całych piłkarskich Niemiec zwrócone na stolicę. Wielki mecz, w wielkim finale, na wielkim stadionie, z wielką widownią. Tak to powinno wyglądać i tak to się robi na salonach. Tak się kreuje futbol na najwyższym światowym poziomie. Na boisku atleci najwyższej marki tworzą niezapomniany spektakl. Stawką meczu nie są eliminacje eliminacji europejskich pucharów. Stawką jest prestiż.

Po polsku: wtorkowe popołudnie, pora obiadowa pomiędzy pracą, a wieczornym półfinałem Ligi Mistrzów. Spotkanie, którego nikt nie chciał zorganizować, ostatecznie na siłę wciśnięte pomiędzy ligowe kolejki. Kameralny, 15-tysięczny stadion w średnim mieście. Trybuna neutralna świeci pustkami, bo za sprzedaż biletów wziął się… Klub Kibica Reprezentacji Polski. Mecz bardziej przypomina potyczkę ligowych średniaków z nizin tabeli, niż wielki finał krajowego Pucharu.

Sobotnie spotkanie Borussii Dortmund z Bayernem Monachium miało otoczkę godną finału Mundialu. Faktycznie, 6 lat temu to właśnie na tym samym Stadionie Olimpijskim w Berlinie rozegrano mecz kończący Mistrzostwa Świata. Tradycją jest natomiast, iż finał krajowego pucharu rozgrywany jest na tym berlińskim obiekcie. Gości tam corocznie i nieprzerwanie już od 27 lat. Co warto odnotować, w tym czasie widownia meczu o DFB Pokal ani razu nie spadła poniżej liczby 70 tys. Inna mentalność, inna organizacja, inny futbol. Porządek i profesjonalizm.

Niby tylko 90 kilometrów od polskiej granicy, ale jakby inny świat. Jakby kosmos. Wspomniane finały krajowych pucharów Niemiec i Polski są zaledwie szczytem góry lodowej. To zestawienie jest symbolem różnic jakie dzielą rzeczywistość piłkarską obu państw. Od podstaw, takich jak organizacja rozgrywek i ich promocja, poprzez szkolenie młodych piłkarzy, aż po filozofię futbolu. Mnóstwo detali na każdej płaszczyźnie, wspólnie tworzących jedną piłkarską całość. Nie dziwmy się więc, że Polska reprezentacja nigdy nie wygrała z Niemcami.

Oni cały czas się rozwijają, kształcą i doskonalą. Pieczołowicie dbają o swój produkt (czytaj DFB Pokal), pucują go niczym nowiutkiego Mercedesa za 200 tys. euro. My za to mamy starego, topornego i pordzewiałego Poloneza Caro, który powoli zarasta chwastami na osiedlowym parkingu. Stoi bo stoi, ale tak naprawdę mogło by go nie być. Nikt nie odczułby różnicy. Tak też jest z Pucharem Polski.

Jasne, nie mamy w rodzimej Ekstraklasie drużyn ani piłkarzy pokroju tych z berlińskiego finału. Fakt, jesteśmy daleko w tyle za zachodnimi sąsiadami. Ale dlaczego nie spróbować ruszyć w pościg za Mercedesem? Na dobry początek należałoby przestać pomiatać Pucharem Polski. Potem zadbać o odpowiednią oprawę. Z czasem przyszedłby i upragniony prestiż. To nie jest takie trudne. Mamy infrastrukturę, mamy więc fundamenty. Brakuje tylko ludzi, którzy potrafiliby się dogadać i zorganizować mecz. Jeden mecz!

Na osłodę pozostaje nam popatrzeć, jak trzech Polaków pisze kolejne rozdziały historii wielkiego futbolu, w oszałamiającym stylu zdobywając prestiżowe trofea. Niemieckie trofea.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24