Rafał Murawski - najbardziej przereklamowany piłkarz polskiej reprezentacji

Piotr Bąk
Długo przed rozpoczęciem Euro 2012 pewne było, że w środku pola zagrają Rafał Murawski oraz Eugen Polanski. O ile gra tego drugiego oraz jego ostatnie słowa na konferencji prasowej mogą dobrze wróżyć na przyszłość, to postawa Murawskiego była zgoła odmienna.

Gdzie się podział Murawski z lat 2006-2009?

Murawski do Lecha trafił po fuzji „Kolejorza” z Amicą Wronki w 2006 roku. Wcześniej w latach 2000-2004 reprezentował barwy Arki Gdynia, a w latach 2005-2006 grał we wspomnianej Amice. W czasie jego pierwszej przygody z Lechem Poznań trwającej 3 lata, Murawski dał się poznać jako doskonały środkowy pomocnik, który nie tylko zabezpieczał dostęp do własnej bramki, ale przede wszystkim był kreatorem większości ofensywnych akcji swojego zespołu. Murawski był sercem zespołu nie tylko na boisku, ale także poza nim. Popularny „Muraś” tworzył atmosferę w zespole. to on potrafił natchnąć swoich kolegów do lepszej gry nawet w najcięższych momentach. Murawskiemu w Lechu zawsze grało się dobrze, ponieważ to właśnie od niego Franciszek Smuda rozpoczynał ustalanie wyjściowego składu. Środkowy pomocnik rodem z Gdańska zawsze był pupilkiem Smudy i nawet kiedy w danym miesiącu, czy tygodniu był w słabszej formie, to i tak mógł liczyć na poparcie u Franza.

Transfer do Kazania, czyli początek kłopotów

Murawski do Rosji trafił 16 sierpnia 2009 roku i wg nieoficjalnych źródeł kosztował 3,2 mln euro. Polak przechodził do klubu ze stolicy Tatarstanu w glorii jednego z najlepszych środkowych pomocników naszej ligi, a także podpory reprezentacji Polski. Murawski w Kazaniu grał od sierpnia 2009 roku do stycznia 2011 roku. W tym czasie rozegrał 30 spotkań, w których zdobył zaledwie 1 bramkę. Wielu fachowców zachwycało się tym, że Murawski zagrał z wielką Barceloną. czy w pewnym momencie zaczął odgrywać coraz ważniejszą rolę w zespole z Kazania. Prawda była niestety bardzo brutalna. Murawski musiał zmienić zdecydowanie swój sposób zachowania na boisku. W Kazaniu jego głównymi zadaniami miała być gra do tyłu i zabezpieczanie dostępu do własnej bramki, a także wspieranie bardziej ofensywnych kolegów z linii pomocy. Murawski nie miał szans na to, aby w Kazaniu mieć taką pozycję jak w Lechu, nie miał zatem praktycznie nic do powiedzenia w szatni, a każdy sprzeciw mógł być karany bardzo surowo ( w Lechu taka sytuacja mu nie groziła). Zdenerwowany, zmęczony, stęskniony za Polską i rodziną, wypalony piłkarsko Murawski postanowił spakować walizki i ruszyć z rodziną ponownie do ojczyzny.

Quo vadis „Muraś”?

Po powrocie do stolicy Wielkopolski, Murawski miał poprowadzić swój nowy/stary zespół do marszu w górę tabeli po fatalnej rundzie jesiennej (11. miejsce w tabeli). Ostatecznie Lech zakończył ligę na 5. miejscu, jednak oznaczało to brak gry „Kolejorza” w europejskich pucharach. Oczywiście, że jeden zawodnik nie decyduje o formie zespołu, czy jego wynikach (szczególnie w naszej lidze), jednak Murawski kreowany był na generała wojska, które po przegranej bitwie wróci, aby zwyciężyć całą wojnę. Cały sezon okazał się klapą i dla Lecha i dla Murawskiego. Nie lepiej było w zakończonym niedawno sezonie (Lech rzutem na taśmę wywalczył awans do 1. rundy eliminacji Ligi Europejskiej). Owszem reprezentacyjny zawodnik nieźle grał jako defensywny pomocnik, ale gdzie podziały się jego rajdy? Gdzie podziały się jego genialne prostopadłe podania? Gdzie Murawski schował te kapitalne centry, czy to z jednego boku boiska czy z drugiego? Murawski jako prawdziwa ikona w Wielkopolsce często był praktycznie nietykalny, a każdy kto odważył się go skrytykować znalazł się w środowisku na cenzurowanym.

Euro 2012, czyli szala goryczy przelana

Murawski miejsce na Euro miał pewne już 2 lata temu. Piłkarz Lecha był swojego miejsca na Euro tak pewien, że gdyby przytył 5 kilogramów, pojechał na wakacje na Jamajkę a paparazzi przyłapali by go przy budce z kebabem, do tego z papierosem w ręku pod Pałacem Kultury i Nauki, to i tak zagrałby na Euro. Dziwne? Straszne? Śmieszne? Ale jak najbardziej prawdziwe! Murawski należał do grupy piłkarzy, którzy dla Smudy byli zawsze w najwyższej formie, którzy po prostu muszą zagrać w wyjściowym składzie reprezentacji. Dlaczego w walce o miejsce w składzie z Murawski z góry na straconej pozycji byli Wolski, Rybus czy Matuszczyk? Nie każdy gra dokładnie na tej samej pozycji co piłkarz Lecha, ale taktykę można zmodyfikować. Matuszczyk, Rybus czy Wolski na pewno są lepiej rozwinięci technicznie niż Murawski. Pierwszy z nich ma doskonały przegląd pola, z kolei Wolski potrafi podjąć decyzję o strzale nawet w najbardziej niespodziewanym dla nikogo momencie.

Murawski był w każdym spotkań zbyt przewidywalny, podobnie jak całej naszej reprezentacji siły brakowało mu już po 45. minucie. Apogeum mojej niechęci do tego zawodnika przyszło w meczu z Czechami. Kto jest głównym winowajcą straconej bramki? Wasilewski, który się poślizgnął i dał ograć na raz jak junior Jirackowi? Otóż nie! Murawski po raz kolejny zawiódł w środku pola i zamiast zacząć ofensywną akcję zespołu, stracił fatalnym podaniem w poprzek boiska piłkę. Potem próbował wracać, ale był zdecydowanie za wolny dla szybkiego jak strzała czeskiego zawodnika.

Skończmy zatem z chwaleniem Rafała Murawskiego. Skończmy z gloryfikowaniem tego zawodnika a spójrzmy na jego postawę w nieco bardziej krytyczny sposób!.Może wtedy gracz Lecha zacznie grać lepiej, przede wszystkim w ofensywie? Bo, że stać go na to zdajemy sobie wszyscy sprawę doskonale, pytanie tylko czy Murawskiemu chce się tak jak nam wierzyć w to, że może grać tak jak kilka lat temu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24