Śląsk pokazał charakter w drugiej połowie. Bełchatów nadal bez punktu

Maciej Jakubski
Mistrz Polski pokazał pazur dopiero po przerwie w starciu z czerwoną latarnią ligi. Bełchatowianie wyszli na prowadzenie pod koniec pierwszej połowy, jednak nie wystarczyło to do zdobycia choćby punktu we Wrocławiu.

Zobacz więcej zdjęć ze spotkania Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów!

Wrocławianie przystąpili do meczu z GKS Bełchatów w mieszanych nastrojach. Z jednej strony czekał ich pojedynek z najsłabszą po czterech kolejkach drużyną, dodatkowo do składu wracał po zawieszeniu lider Śląska Sebastian Mila. Z drugiej strony w barwach WKS kontuzjowani są Diaz, Stevanović i Wasiluk. Kibice mieli także wątpliwości, czy zespół zagra z pełnym zaangażowaniem mając na uwadze mecz z Bełchatowem w Pucharze Polski, który odbędzie się w środę. Mimo to trener Levy desygnował do gry najsilniejszą jedenastkę. Kłopoty kadrowe Śląska to nic, w porównaniu do prawdziwego szpitala w Bełchatowie. Trener Kiereś nie mógł skorzystać z m.in. Buzały, braci Maków, chronicznie kontuzjowanego Nowaka i wychowanka Śląska, Wilusza.

Jak można się było spodziewać od pierwszych minut do przodu ruszył Śląsk, napędzany w ataku przez Milę i Sobotę. To właśnie kadrowicz na samym początku dwa razy ładnie zakręcił obrońcami, ale z jego dośrodkowań nie skorzystał Voskamp. W rewanżu w 7. minucie bardzo niecelnym strzałem "popisał się" znany bloger Kamil Kosowski. W 12. minucie z rzutu rożnego dograł Mila, a stojący na siódmym metrze Voskamp uderzył głową wprost Stachowiaka. To powinna być bramka! Dwie minuty później sam przed Kelemenem znalazł się młodziutki Wroński, ale jego strzał z ostrego kąta obronił Słowak. Chwilę później z 40 metrów uderzał nad poprzeczką Kaźmierczak. W 20. minucie dobre dośrodkowanie Kosowskiego prawie wykorzystał Sawala, ale jego zgranie wzdłuż bramki przeciął Jodłowiec. Od tego momentu gra się nieco uspokoiła. Lekką przewagę mieli gospodarze, ale nic z tego nie wynikało.

W 30. minucie technicznym, ale zbyt lekkim strzałem popisał się Mila. Kilkadziesiąt sekund później po błędzie Grodzickiego w dobrej sytuacji był Kosowski, ale uderzył anemicznie i Kelemen nie miał problemów z tym strzałem. Zaraz potem po podaniu Mili praktycznie sam na sam znalazł się Patejuk, ale łatwo piłkę odebrał mu Basta. W kolejnej akcji z dystansu strzelał Sobota, ale wprost w Stachowiaka.

W 34. minucie po pięknym prostopadłym podaniu Kaźmierczaka w znakomitej sytuacji był Elsner, ale jego strzał z powietrza minimalnie minął prawy słupek bramki Bełchatowa. W 37. minucie kolejne prostopadłe podanie Mili i Voskamp trafia znowu w Stachowiaka. W 40. minucie świetna akacja Patejuka i kończący akcję Mila uderzył po raz kolejny w Stachowiaka. W 42. minucie Voskamp zgrał piłkę przed pole karne do Mili, ale lider wrocławian haniebnie przestrzelił.

Między 30. a 40. minutą Śląsk grał agresywnym pressingiem i stworzył kilka sytuacji podbramkowych z których jedną lub dwie powinien był wykorzystać. Zamiast tego w 44. minucie prowadzenie objął GKS Bełchatów. Bramkę praktycznie z niczego strzelił Wróbel, który znalazł się sam na sam z Kelemenem po zagraniu Wacławczyka. Przysłowie o niewykorzystanych sytuacjach sprawdziło się idealnie. Żenująca skuteczność graczy ofensywnych zadecydowała o tym, że Mistrz Polski na przerwę udał się ze stratą jednej bramki.

Kibice jeszcze nie zdążyli zająć swoich miejsc po przerwie, a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Mili najwyżej wyskoczył Jodłowiec i Śląsk zdobył upragnioną bramkę. Stanislav Levy aż podskoczył na ławce rezerwowych i wykonał taniec radości. Dwie minuty później kolejne dośrodkowanie z rzutu wolnego i tym razem świetny strzał Kaźmierczaka nogami obronił Stachowiak ratując Bełchatów przed utratą drugiej bramki.

Przez pierwsze 10 minut drugiej połowy wrocławianie mieli zdecydowaną przewagę, co chwilę pojawiając się pod polem karnym gości. Później gra na chwilę się wyrównała, ale nie licząc bardzo niecelnych strzałów, bełchatowianie nie pokazali nic ciekawego. W 60. minucie po akcji Elsnera i dośrodkowaniu Kowalczyka minimalnie spudłował Voskamp, który po tej akcji ustąpił miejsca Łukaszowi Gikiewiczowi. Trzy minuty później Elsner wyłuskał piłkę w środku pola, Gikiewicz zgrał ją do Mili, a ten pięknie uderzył z woleja z 30 metrów. Minimalnie niecelnie.

W 67. minucie katastrofalnie zachował się Gikiewicz. Po podaniu Soboty znalazł się sam przed Stachowiakiem, ale stojąc siedem metrów przed bramką nie trafił w piłkę. Zrehabilitował się cztery minuty później. Mila płasko dośrodkował z lewego skrzydła, a Gikiewicz z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.

Po zdobytej bramce Śląsk nieco zwolnił tempo, dając dojść do głosu gościom. W 78. minucie zakotłowało się na polu karnym wrocławian, ale gospodarze oddalili niebezpieczeństwo. W 80. i 82. minucie kapitalne kontry wyprowadzał Mila, ale najpierw Patejuk, a potem Socha nie potrafili ich zakończyć celnym dograniem. W obu porzypadkach piłkarze Śląska mieli przewagę liczebną.

W 85. minucie po dośrodkowaniu Elsnera z siedmiu metrów strzelał Gikiewicz, ale wprost w Stachowiaka. Chwilę później główkował Wróbel, jednak Kelemen nie miał problemów z tym strzałem. W 87. minucie doszło do kuriozalnej sytuacji. W środkowej części boiska po starciu z zawodnikiem gości padł Gikiewicz. Gospodarze protestowali, piłkę wybić w aut chciał nawet Kaźmierczak, ale skiksował. Piłka trafiła do Soboty, który popędził sam na sam na bramkę bełchatowian. Jego uderzenie jednak świetnie po raz kolejny obronił Stachowiak.

Kibice we Wrocławiu obejrzeli dobry, żywy mecz, w którym zdecydowaną przewagę miał Śląsk, choć GKS starał się jak mógł postawić poprzeczkę jak najwyżej. Posada Kamila Kieresia wisi w Bełchatowie na włosku.

Dobre zawody rozegrał szalejący na obu skrzydłach Sobota, a także wracający Mila, który zaliczył od razu dwie asysty. W barwach gości widoczny był oczywiście Stachowiak, aczkolwiek obiektywnie trzeba przyznać, że wrocławianie często trafiali w środek bramki. Jedyne czego brakowało gospodarzom, to rasowy snajper, ale o tym wiadomo od dwóch sezonów. Na prawdziwego napastnika trzeba poczekać we Wrocławiu przynajmniej do zimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24