Śląsk walczył dzielnie, ale to Benfica zagra w finale Polish Masters

Daniel Kawczyński
Piłkarze aktualnego mistrza Polski zagrali w najmocniejszym składzie, ale nie wystarczyło to na faworyzowaną Benfikę Lizbona. Śląsk odrobił dwie bramki starty, ale Portugalczycy to zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Podopieczni Oresta Lenczyka zmierzą się jutro w meczu o 3. miejsce z Athletic Bilbao.

Zobacz zdjęcia ze spotkania Śląsk Wrocław - Benfica Lizbona!

Potyczka PSV Eindhoven z Athletic Bilbao nie wzbudziła zainteresowania wśród kibiców. Kto nie przyszedł nic stracił, gdyż z ciekawie zapowiadającego się spotkania wyszły piłkarskie szachy. Zdecydowanie więcej widzów przyciągnął drugi półfinałowy pojedynek w którym miejscowy Śląsk Wrocław podejmował Benfikę Lizbona. Za bramką sektora B zgromadzili się najbardziej oddani fanatycy mistrzów Polski. Tuż po pierwszym gwizdku wypuścili potężną sektorówkę z napisem: „Cała Polska w cieniu Śląska”. Odpalili także kilka rac.

Orest Lenczyk potraktował to starcie wyjątkowo poważnie. Chociaż stawka była zera, wystawił identyczną wyjściową jedenastkę, co przeciwko Buducnostowi Podgorica w pierwszej odsłonie dwumeczu 3. rundy kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów. W ekipie Jorge Jesusa od początku wybiegł Axel Witsel – autor brutalnego faulu na Marcinie Wasilewskim. Mogliśmy także podziwiać reprezentanta Paragwaju – Oscara Cardozo.

Portugalczycy chcieli jak najszybciej przejąć inicjatywę. Przy piłce utrzymywali się dłużej, ale jeszcze częściej notowali straty na rzecz Śląska w środkowej strefie boiska. Po jednym ze skutecznych odbiorów udało się pójść do przodu i wywalczyć rzut wolny. Jak z armaty huknął Sebastian Mila sprawiając wiele problemów Arturowi Moraesowi.

Benfica sprawiała jednak lepsze wrażenie i dopięła swego w 14. minucie. Znakomicie w polu karnym zachował się Axel Witsel, który jednym zwodem wziął na siebie dwóch obrońców i z aptekarską precyzją dograł na 6. metr do Oscara Cardozo. Paragwajczyk nie miał się co zastanawiać – natychmiast kropnął w kierunku bramki nie dając najmniejszych szans Marianowi Kelemenowi.

Jego koledzy ani przez chwilę nie spuszczali z tonu. Bardzo chcieli pójść za ciosem i otwarcie do tego dążyli. Po wrzutce świetnie z główki uderzył Axel Witsel, ale Kelemen zdołał to obronić, natomiast obrońcy poradzili sobie z dobitką Cardozo.

Nie obyło się również bez dziecinnie łatwych przedarć w pole karne, na szczęście bez większych konsekwencji. Śląsk wyraźnie nie potrafił złapać właściwego rytmu, momentami po prostu nie istniał. Co prawda próbował rozgrywać akcje, ale za każdym razem raził przy tym dużą niedokładnością i masą łatwych strat. Gdy już nadarzyła się sytuacja na wykreowanie sytuacji strzeleckiej, brakowało pomysłu. Obraz do złudzenia podobny, co z Budnucostem, tylko z większą konsekwencją spowodowaną wyższą klasą przeciwnika. Lekkie przerzedzenie nastąpiło dopiero w ostatnich 10 minutach, lecz nie na tyle, by zaskoczyć dobrze zorganizowaną defensywę.

Pierwsza połowa nie przyniosła emocji. Zdecydowanie więcej było ich w drugiej. Start układał się po myśli ekipy Jorge Jesusa. Tuż po przerwie w znakomitej sytuacji przestrzelił Cardozo. W 60. minucie o pomyłce nie było już mowy. Z boku rzut wolny wykonywał Carlos Martins. Do futbolówki najwyżej wyskoczył Luisao i soczystą główką podwyższył prowadzenie.

Portugalczycy widząc nie ulegającą zmianie kiepską postawę oponenta, postanowili nieco przystopować. Bardzo szybko przekonali się jak błędną podjęli decyzję. Sami sobie zafundowali duży balast nerwów, który omal nie skończył się katastrofą.

To były dwie, zabójcze minuty „Wojskowych”. Najpierw Rok Elsner wyskoczył zza pleców portugalskim obrońcom. Po świetnym odbiorze, natychmiast złożył się do strzału. Piłka po drodze skozłowała o murawę i wpadła w lewy róg bramki Moraesa. Nie minęła chwila, a na Stadionie Miejskim zapanowała wrzawa z powodu wyrównania. Strzelec gola odegrał z 16. metra na lewe skrzydło do Waldemara Soboty, który pewnie przymierzył w długi słupek.

Śląsk wrócił z piekła do nieba. Mecz zaczął się właściwie od zera. Nic nie było przesądzone. Niestety Benfica ani trochę nie przejęła się nerwową sytuacją i z powrotem przystąpiła do groźnych ataków. W 73. minucie przywróciła pierwotny stan… Przy pierwszej próbie piłka zatrzymała się na poprzeczce, ale dobitka Martinsa nie pozostawiła już żadnych złudzeń.

Gospodarze znów przegrywali, a na dodatek kompletnie stracili wolę walki, czym narazili się na kolejne natarcia. Kelemen robił co mógł, by ponownie nie wędrować do siatki. W wielkim stylu powstrzymał akcję sam na sam Axela Witsela i Oli Johna. Przy kolejnej próbie nie był w stanie nic zdziałać. Benfica rozegrała piękną, kombinacyjną akcję zakończoną centrą w pole karne, gdzie Osvaldo Gaitan dopełnił formalności z główki.

Z Wrocławia - Daniel Kawczyński / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24