Sześć goli Lecha w Zabrzu - "Kolejorz" rozgromił Górnika! Lechici punkt od mistrzostwa!

Sebastian Gladysz
Górnik Zabrze - Lech Poznań 1:6
Górnik Zabrze - Lech Poznań 1:6 Lucyna Nenow / Polska Press
Lech Poznań w efektownym stylu wykonał przedostatni krok w drodze po mistrzowski tytuł. Ekipa "Kolejorza" rozbiła w Zabrzu bezradnego Górnika 6:1. Piłkarze Macieja Skorży są bardzo bliscy ligowego triumfu - wystarczy im remis przy Bułgarskiej z Wisłą Kraków w ostatniej kolejce.

W najmocniejszym możliwym zestawieniu rozpoczął to spotkanie „Kolejorz”. Maciej Skorża postawił na stabilizację i dokonał tylko jednej zmiany w wyjściowej jedenastce swojego zespołu w porównaniu do ostatniego meczu – powracający po pauzie za kartki Douglas zluzował na lewej obronie Kadara. W Górniku natomiast postanowiono przyjrzeć się zarówno młodym zawodnikom (Piasecki, Nowak), jak i doświadczonym, rzadko jak dotychczas w tym sezonie występującym (Gancarczyk, Przybylski) na tle bardzo wymagającego przeciwnika, jakim bez wątpienia jest poznański Lech.

Pierwszy kwadrans tego meczu to istne trzęsienie ziemi przy Roosevelta. Piłkarze Lecha wrzucili swoich fanów na rollercoastera, gdy w 4 minucie gola dla gospodarzy pewnym strzałem zdobył Nowak – złe przyjęcie piłki przez Piaseckiego okazało się idealną asystą. Młody napastnik Górnika przymierzył z linii szesnastego metra wprost w okienko bramki Gostomskiego. Podopieczni trenera Skorży nie potrafili przez moment wyjść z szoku, lecz wystarczyła im jedna akcja, aby wyrównać stan meczu. Dobrze urwał się obrońcom po lewej stronie Douglas i zamiast dośrodkować, czujnie wycofał nieco piłkę do Pawłowskiego. Ten nie potrzebował wiele czasu, żeby przyjąć futbolówkę i skierować ją do siatki po długim rogu.

Minęły jednak tylko trzy minuty i to Lech znalazł się na prowadzeniu. Cudowną prostopadłą piłką między obrońców popisał się Kędziora, a Hamalainen nie zmarnował sytuacji sam na sam i z kilku metrów pokonał Kasprzika. W tej sytuacji koncertowo zawiedli defensorzy Górnika, którzy zastawili nieudaną pułapkę ofsajdową i nie zdążyli naprawić swojego błędu. Drużyna z Poznania ani myślała na tym poprzestać. Już w 17 minucie bowiem prowadziła 3:1, znów za sprawą Hamalainena. Tym razem akcja rozegrała się na prawej stronie boiska, Kownacki w tempo zagrał do wbiegającego na piąty metr Sadajewa. Strzał Czeczena odbił jeszcze Kasprzik, lecz dobitki nadbiegającego Fina nie był już w stanie zatrzymać.

Po golu na 3:1 wydarzenia na boisku zaczęły nieco zwalniać. Ukontentowany prowadzeniem „Kolejorz” ponownie oddał inicjatywę w ręce gospodarzy i cierpliwie czekał na kontry. Zabrzanie mieli swoją szansę na nawiązaniu kontaktu – w 25 minucie wrzutkę Nowaka z rzutu rożnego mógł na gola głową zamienić Piasecki, ale pomylił się nieznacznie. Jak się okazało, była to ostatnia okazja do nawiązania walki z poznaniakami. Chwilę potem bowiem swojego gola zdobył Sadajew. Wszystko zaczęło się od Pawłowskiego, który przejął piłkę z dala od bramki Górnika, ale popędził prawym skrzydłem i dośrodkował w pole karne. Tam nikt futbolówki nie zagrał, lecz w samym narożniku pola karnego przejął ją Sadajew i uderzył potężnie w długi róg. Kasprzik nie zainterweniował na czas i zwycięstwo Lecha zostało przypieczętowane.

Temperatura na murawie zaczęła spadać. Po imponującym początku spotkania obie drużyny wyraźnie zwolniły. Lech nie kwapił się do szeroko zakrojonych ataków, natomiast Górnicy przejawiali chęci, lecz brakowało im umiejętności. Widać było brak doświadczenia w pierwszej linii gospodarzy, a niezbyt pewnie w pierwszych minutach spisujący się obrońcy Lecha szybko wrócili na właściwe tory i nie pozwalali na wiele swoim rywalom.

W drugiej połowie na boisku działo się bardzo mało. Górnik wyszedł na murawę bez jakiejkolwiek nadziei na odrobienie strat i do tego zwyczajnie, po ludzku, prezentował się słabo. Ilość niecelnych podań w ekipie z Zabrza była zatrważająca. Gospodarzom kompletnie brakowało pomysłu na przedarcie się w pole karne Lecha, goście z Poznania natomiast grali na wielkim luzie i wychodziło im wszystko. W 59 minucie jakby od niechcenia ruszyli z kolejnym kontratakiem, który wydawał się w porę przerwany przez Gergela. Jego wybicie okazało się jednak na tyle niefortunne, że piłka trafiła do Pawłowskiego, a ten natychmiastowo dośrodkował wzdłuż bramki. Do tego zagrania nie zdążył Sadajew, ale zamykający akcję Jevtić bez problemu dopełnił formalności.

Co oczywiste, nie doczekaliśmy się już żadnych emocji. Lech nawet przez moment nie oddał kontroli nad meczem, choć to Górnik był częściej przy piłce. Różnica klas w umiejętnościach była aż nadto widoczna. Najbardziej niepokojąca dla kibiców z Zabrza mogła być postawa defensywy. Ciężko było się oprzeć wrażeniu, że wynik widniejący na tablicy świetlnej był najmniejszym wymiarem kary dla zabrzan. Defensywa gospodarzy, dziurawa jak szwajcarski ser, pozwalała zawodnikom Lecha na wszystko. Jaśniejszym, bo nie jasnym punktem w zabrzańskiej ekipie był tylko Nowak, który w przyszłym sezonie może na stałe wywalczyć sobie miejsce w składzie.

W zespole z Poznania ciężko było o znalezienie słabych punktów. Tak grający „Kolejorz” jest oczywistym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. Choć Górnik nie zawiesił dziś wysoko poprzeczki, to warto docenić sposób, w jaki zawodnicy Skorży położyli przeciwnika na deski. Po zdobyciu dwóch bramek nie cofnęli się, nie popełnili grzechu minimalizmu. W doliczonym czasie gry dobili swoich przeciwników za sprawą Jevticia, który bez problemu wykorzystał sytuację sam na sam z Kasprzikiem i ustalił wynik spotkania na 1:6.

Górnik Zabrze - Lech Poznań 1:6 (1:4)

Bramki: Konrad Nowak 4 - Szymon Pawłowski 9, Kasper Hamalainen 12, 17, Zaur Sadajew 30, Darko Jevtić 58, 90

Górnik Zabrze: Grzegorz Kasprzik - Adam Danch, Ołeksandr Szeweluchin, Seweryn Gancarczyk (73 Mariusz Magiera) - Roman Gergel, Mariusz Przybylski, Erik Grendel, Fabian Piasecki (66 Łukasz Madej), Bartosz Iwan (46 Rbert Jeż), Rafał Kosznik - Konrad Nowak

Lech Poznań: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora (62 Kebba Ceesay), Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas - Dawid Kownacki (46 Darko Jevtić), Łukasz Trałka, Karol Linetty, Kasper Hamalainen (67 Muhamed Keita), Szymon Pawłowski - Zaur Sadajew

żółte kartki: Gancarczyk - Linetty

sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24