Szkoda. Tylko remis biało-czerwonych w meczu ze słabiutką Anglią

Daniel Kawczyński
Polska-Anglia
Polska-Anglia sylwester wojtas
Mogła się podobać gra reprezentacji Polski w spotkaniu z Anglią. Podopieczni Waldemara Fornalik stworzyli więcej sytuacji podbramkowych od faworyzowanego rywala, jednak potyczkę na Stadionie Narodowym zakończyli remisem.

Zobacz więcej zdjęć ze spotkania Polska - Anglia!

Obie jedenastki nie różniły się niczym od wtorkowych. Zaskoczyć mogło jedynie zamiana skrzydeł między Pawłem Wszołkiem i Kamilem Grosickim. Pierwsza akcja nie nastrajała optymistycznie. W 3. minucie Jakub Wawrzyniak dopuścił do wrzutki w pole karne. Na szczęście Tom Cleverley nabił dobrze ustawionego Łukasza Piszczka. Potem było już znacznie lepiej. Kto miał nadzieję, na pewno jej nie stracił.

Polacy nie przestraszyli się silniejszych rywali. Na ich tle nie prezentowali się źle, ale równorzędnie. Ba! Momentami sprawiali wrażenie lepszych. Przede wszystkim częściej obcowali z piłką, wygrywali walkę w środku pola, po czym natychmiast odgrywali na skrzydła, skąd wychodzili z dynamicznymi akcjami. Na lewej stronie, Wszołek przeplatał dobre zachowania złymi. Niekiedy się wahał.

Natomiast współpraca Kamila Grosickiego i Łukasza Piszczka funkcjonowała nieźle. Często wyglądała wzorowo, gdyby nie momenty braku zdecydowania i precyzji. W spowalnianiu akcji przodował Ludovic Obraniak, który kompletnie nie dogadywał się z partnerami i spowalniał akcje ofensywne.

Biało-czerwoni mieli kilka momentów, w których mogli zagrozić bramkarzowi. Niestety przez brak komunikacji wszystko spaliło na panewce. W 9. minucie Kamil Grosicki nie trafił na 11. metrze w świetnie wystawioną piłkę przez Jakuba Wawrzyniaka. Pięć minut później Joe Hart w ostatniej chwili powstrzymał wychodzącego w tempo Piszczka.

Od mniej więcej 20. minuty Anglicy poczynali sobie coraz śmielej. My traciliśmy koncentrację w defensywie i nie ustrzegliśmy się prostych błędów, w postaci wybić pod nogi przeciwnika. Na całe szczęście w miarę sprawnie funkcjonowała wzajemna asekuracja.

Najlepszą dotychczasową szansę miał w 28. minucie Robert Lewandowski. Napastnik Borussii Dortmund zdołał przedostać się w pole karne i strzelić. Niestety tylko wzdłuż bramki.

W 31. minucie Steven Gerrard posłał precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego. Cała obrona, ze stoperami na czele zaspała. Nie naciskany przez nikogo Wayne Rooney przymierzył z główki prosto do bramki i pokonał zdezorientowanego Tytonia.

Przed przerwą mogliśmy pokusić się o zmianę rezultatu. Najpierw indywidualny rajd Grosickiego zakończony strzałem skończył się na bocznej siatce. Potem Phil Jagielka w ostatniej chwili uprzedził wychodzącego jeden na jeden Lewandowskiego. Daliśmy pokaz walki i ambicji na najwyższym poziomie. Każdy dawał z siebie ile mógł.

Anglia sprawiała wrażenie jakby mierzyła się z czołową drużyną rankingu FIFA. Tak słabo nie grała od dawien dawna. Wystartować na nowo po przewie powinniśmy od bramki wyrównującej. Powinniśmy, gdyby Wszołek wykorzystał kiks Joleona Lescotta i doszedł do szansy w dogodnej pozycji. Zaraz po tym, Hart końcówkami palców wybronił uderzenie Obraniaka z ostrego kąta. W 62. minucie niektórzy podnieśli już z krzesełek na znak radości, kiedy piłka po strzale Piszczka o centymetry minęła lewy słupek.

Nadzieja wisiała w powietrzu, ale błędów w defensywie też nie brakowało. Po nieporozumieniu na linii Obraniak - Wawrzyniak, Danny Welbeck stanął sam na sam z Tytoniem. Ten zdołał go wytrącić z rytmu, lecz gracz Manchesteru United pozostał w grze i odegrał do Rooneya. Ten na szczęście skiksował.

W końcu nadeszła chwila, na którą wszyscy czekali, bo wiedzieli, że się zdarzy. W 70. minucie do wrzutki Obraniaka (tak, tego krytykowanego Obraniaka) z rzutu rożnego, doszedł przy bliższym słupku Glik i wprawił cały stadion w niepohamowaną euforię. Przełamanie angielskiego koszmaru było naprawdę blisko. A przecież do końca pozostawało 20 minut. Tu można było nawet wygrać. Cóż by to była za sensacja.

Z trybun niosło się gromkie "Polska biało-czerwoni" i gwizdy, gdy Synowie Albionu wszelkimi siłami próbowali się uratować przed kolejną falą krytyki. W 77. minucie defensywę chcieli rozklepać Lewandowski i Grosicki, jednak przystąpili do tego trochę bez koncepcji.

Im bliżej końca meczu, tym bardziej Anglicy oddawali inicjatywę. Nie chcieli ryzykować i nadziać się na kontry, tym bardziej, że Anglicy nie zamierzali stracić punktów. Nerwowych chwil nie brakowało.

W 87. minucie Glen Johnson dogrywał na piąty metr, ale Tytoń przytomnie zablokował niecną próbę. Im bliżej końcowego gwizdka, tym nerwy wzrastały. Ostatecznie Polska utarła nosa Anglikom. Mimo niespodziewanych przygód z wczoraj, zaimponowała charakterem i wolą walki. O to chodziło. Czy nie może być tak zawsze?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24