Trener Broni Radom po meczu z ŁKS: Zagraliśmy zupełnie inaczej niż zazwyczaj

Monika W.
Choć zespół Tomasza Dziubińskiego nie rozpoczął najlepiej niedzielnego meczu, ostatecznie wywiózł z Łodzi komplet punktów
Choć zespół Tomasza Dziubińskiego nie rozpoczął najlepiej niedzielnego meczu, ostatecznie wywiózł z Łodzi komplet punktów Jareczek Photography
Tomasz Dziubiński, trener Broni Radom, nie mógł wyjechać z Łodzi niezadowolony. Jego zespół cieszyłby jeden punkt, a udało się wywalczyć trzy. Pomimo szybko straconej bramki zawodnicy nie podłamali się i zdołali odrobić straty, a ostatecznie wygrać całe spotkanie, choć - jak zauważył szkoleniowiec - niewiele brakło, by zakończyło się ono remisem.

Wracacie do domu z kompletem punktów, choć to ŁKS wydawał się być faworytem spotkania.
Przyjeżdżając do Łodzi wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwy mecz. Przygotowywaliśmy się do niego taktycznie. Byliśmy świadomi, że łodzianie grając u siebie nie rozgrywają zbytnio piłki, bazując głównie na stałych fragmentach gry. Wyrzuty z autu, długie piłki... Próbowaliśmy te elementy zablokować.

Mecz nie zaczął się dla Was zbyt dobrze.
Dokładnie, początek był bardzo nie po naszej myśli, bo już w drugiej minucie popełniliśmy błąd, który pozwolił gospodarzom wyjść na prowadzenie. Cieszy mnie jednak, że chłopcy się nie wystraszyli i nie schylili głów, tylko grali dalej, co zaowocowało doprowadzeniem do wyrównania.

Potem było już tylko łatwiej, bo łodzianie musieli radzić sobie w osłabieniu.
Moim zdaniem sytuacja z czterdziestej drugiej minuty, kiedy za drugą żółtą kartkę z boiska musiał zejść prawy pomocnik gospodarzy, była kluczowa. Postanowiliśmy w drugiej połowie spokojnie rozgrywać i choć punkt też nas zadowalał, czekaliśmy na okazję i taka się nadarzyła. Mogliśmy wygrać jeszcze wyżej, ale dawała o sobie znać niedokładność, co zresztą mogło się na nas zemścić w końcówce spotkania. Gdyby zawodnik ŁKS-u wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem, to mecz zakończyłby się prawdopodobnie remisem.

Trzy punkty cieszą na pewno dużo bardziej niż jeden.
Oczywiście. Awansowaliśmy na trzeciej miejsce oraz dorównaliśmy ilością punktów ŁKS-owi i Pelikanowi Łowicz. Nasz cel, czyli zagwarantowanie sobie miejsca w pierwszej szóstce, już osiągnęliśmy, ale na tym nie koniec. Chcemy jeszcze wygrać ostatnie spotkanie z Omegą Kleszczów.

Troszkę zaskoczył Pan łodzian ustawieniem.
Faktycznie, przez to nie mogli się dobrze przygotować do meczu. Nie zagrał nasz najlepszy zawodnik, Mariusz Marczak, pod którego zawsze ustalamy taktykę. Zmieniłem więc ustawienie. Mikołaj Skórnicki, który do tej pory wszystkie spotkania rozegrał na pozycji środkowego obrońcy, w niedzielę znalazł się na środku pomocy, gdzie zagrał zresztą bardzo dobrze. Zawsze przeciwnicy starają się wykluczyć Mariusza, a tym razem zagraliśmy zupełnie inaczej niż zazwyczaj.

Przeczytaj także, co po niedzielnym pojedynku do powiedzenia miał trener gospodarzy, Andrzej Kretek.

Notowała: Monika W.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24