Zagłębie przed spotkaniem liczyło na pierwsze zwycięstwo od 30 lipca, kiedy to pokonali Energetyk ROW Rybnik 4:0. Jarota przyjechała do Sosnowca, by wywalczyć choćby punkt.
Lepiej spotkanie rozpoczęli gospodarze i już w piątej minucie mogli wyjść na prowadzenie, ale dogodną sytuację zmarnował Lachowski. Chwilę później ten sam zawodnik pokusił się o strzał z dystansu, lecz piłka poszybowała nad poprzeczką.
Co nie udało się z gry, udało się ze stałego fragmentu gry. Z narożnika dośrodkował Arkadiusz Mróz, a bramkę po strzale głową zdobył kapitan gospodarzy Marcin Lachowski. Od 11. minuty sosnowiczanie prowadzili 1:0.
Gospodarze po strzeleniu bramki chcieli dobić gości z Jarocina, lecz ich strzały nie przynosiły zagrożenia. Natomiast ewidentną przewagę mieli w ilości wykonanych rzutów rożnych (do 20. minuty wykonali ich aż sześć).
Goście pierwszy strzał na bramkę strzeżoną przez Shliakotina oddali dopiero w 21. minucie. Następny, ale z pewnością bardziej groźny oddał Bartoszak sprzed pola karnego, lecz piłka minimalnie minęła poprzeczkę bramki sosnowiczan.
W końcówce pierwszej połowy błąd zawodników trenera Piotra Stacha wykorzystał Mateusz Śliwa, strzelając do pustej bramki pod poprzeczkę. Od 40. minuty było już 1:1 i takim wynikiem zakończyła się pierwsza część meczu.
Po przerwie zawodnicy ze stolicy Zagłębia Dąbrowskiego stworzyli sobie dwie dogodne sytuację na ponowne objęcie prowadzenia. Najpierw w 47. minucie po dośrodkowaniu piłkę głową strącił Szatan, a akcję zamykał Arek Mróz, ale jego strzał minimalnie minął słupek bramki. Kolejną sytuację po rzucie rożnym w 49. minucie i zamieszaniu w polu karnym gości zmarnował Dawid Ryndak, który pojawił się na boisku w drugiej połowie spotkania.
Jarota grała rozważnie w obronie, lecz bez "fajerwerków" w ataku. Pierwszą groźną sytuację gości sprowokował Koźmiński (pojawił się w drugiej połowie) faulując Pawlaka ok. 20 metrów od bramki. Do wykonania wolnego stawił się Czabański i po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę.
W 73. minucie ostatnią groźną akcję sosnowiczan wykonali rezerwowi. Sebastian Domański zagrał do Koźmińskiego, a ten z ostrego kąta z bliskiej odległości nie zdołał pokonać bramkarza gości Dariusza Brzostowskiego. Jarota próbowała jeszcze strzelić bramkę, ale gdy piłka wpadła do siatki Shliakotina sędzia odgwizdał pozycję spaloną.
Końcówka spotkania obfitowała w chaos i nieprzemyślane zagrania. Oba zespoły próbowały przenieść zagrożenie pod bramkę przeciwników długimi podaniami, ale to nic nie dało i mecz zakończył się remisem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?