Ukraińskie "koniki" przeliczyły się na Euro: "Cztery miasta to za dużo"

Rafał Musioł / Dziennik Zachodni
Tytułowa opinia wyrażana jest na Ukrainie dość często, a zwłaszcza w Kijowie i we Lwowie. Jej zdecydowanymi zwolennikami są "koniki", czyli osoby handlujące biletami na mecze Euro.

- Wtopiliśmy i nie ma co ukrywać - mówił mi mężczyzna próbujący sprzedać wejściówki na wszystkie mecze Anglików. - Okazało się, że oni nie chcą jeździć do Charkowa, wolą zostać w knajpie, zobaczyć mecz w telewizji i tyle. Myślę, że załatwili nas hotelarze, po prostu zabili cenami. W Doniecku zwykłe łóżko kosztuje tyle co miesiąc wcześniej apartamenty. Nie pomogło też państwo, bo się nie dogadali z liniami lotniczymi na tanie loty, więc odpadły warianty lecę, oglądam mecz i wracam - z głębokim żalem mówił oferent.

Bilety na czarnym rynku, w dodatku obarczone dodatkowym ryzykiem w przypadku identyfikacji właściciela przy wejściu na stadion, kosztują już mniej niż ćwierć wartości nominalnej. - Mam bilety do Charkowa i Doniecka, które mogę ci sprzedać za 10 euro - twierdził mój rozmówca. - Kilka sprzedałem, ale w sumie za tyle, ile dałem za jeden. Teraz liczy się tylko odrabianie straty i nadzieja, że poprawi się przy finale. Bo półfinał jest w Doniecku i może być ciężko. Chyba że trafią tam Niemcy i Ukraińcy, wtedy sprzedaż skoczy. We Lwowie i w Kijowie sprzedaje się wszystko, te miasta by nam wystarczyły...

Ze Lwowa - Rafał Musioł / Dziennik Zachodni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24