Losy Visnjakovsa ważyły się bardzo długo. Jeszcze w zeszłym tygodniu wcale nie było pewne, że trafi na Aleję Piłsudskiego. Rozbijało się o kontrakt przekraczający - zarządzone przez Komisję Licencyjną - pięć tysięcy złotych. Zniecierpliwiony zawodnik pojechał nawet na testy do GKS-u Bełchatów, gdzie wystąpił w wewnętrznym sparingu. Koniec końców zagra jednak w Widzewie, dzięki pomocy łódzkiego biznesmena Grzegorza Waraneckiego, który postanowił pokryć kontrakt Łotysza z własnej kieszeni.
- Od samego początku chciałem grać w Widzewie. Dziękuję panu Grzegorzowi za pomoc w finalizacji - cieszy się dzisiaj Visnjakovs. -Naprawdę się cieszę, że trafiłem do Widzewa. Ludzie pokładają we mnie nadzieję, a ja zrobię wszystko, by je spełnić. Chcę strzelać jak najwięcej bramek i pomóc drużynie zdobywać punkty potrzebne do utrzymania w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że zajmiemy jak najwyższą lokatę w tabeli.
Latem Visnjakovs nie mógł narzekać na brak ofert. Ostatecznie wybrał terminację w Polsce: - Po tym jak na Łotwie skończył mi się kontrakt, miałem ofertę od mocnego klubu w Kazachstanie. Postanowiłem jednak spróbować sił w Polsce. Tutejsza liga jest silniejsza, a konkurencja między zespołami bardzo duża. Można się tu bardzo rozwinąć.
Łotewski snajper nie ukrywa zachwytu nad polskimi kibicami: - Zawsze można liczyć na ich doping, co bardzo mnie cieszy. Ostatnio do Warszawy, na mecz Widzewa pojechało aż dwa tysiące kibiców łodzian. To imponująco liczba. Szkoda tylko, że Widzew przegrał tak wysoko.
O swoich atutach nie chce się wypowiadać: - Powiem tylko, że jestem szybki - zdradza.
Dodajmy, że Eduards Visnakovs jest młodszym bratem Ałeksejsa Visnjakovsa, znanego z występów w Cracovii Kraków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?