Wokół meczu Czechy - Polska: Krecik - Reksio 1:0, Polska drugą Irlandią (ZDJĘCIA)

Piotr Szymański
Kibice na meczu Czechy - Polska
Kibice na meczu Czechy - Polska Piotr Szymański/Ekstraklasa.net
Przygotowywany przez blisko cztery lata misterny plan autorstwa Franciszka Smudy legł w gruzach. Trenerowi zabrakło gotowości do podjęcia ryzyka, zawodnikom sił, a także umiejętności czysto piłkarskich. Szkoda, bo Czesi, przynajmniej teoretycznie, byli w naszym zasięgu. Jak wyglądał od kuchni pojedynek "o wszystko" z naszymi południowymi sąsiadami?

Piłkoszał ogarnął Polskę

Od bladego świtu pociągi z całej Polski zmierzały tylko w jednym kierunku: do Wrocławia. Mimo, iż ostatni grupowy mecz biało-czerwonych z wysokości stadionu mogło oglądać ponad 40 tys. widzów, nie zniechęciło to innych kibiców do podróży w kierunku stolicy Dolnego Śląska. Na ulicach miast w całym kraju obserwowaliśmy niezwykłą kibicowską mobilizację. Każdy wierzył w końcowy sukces piłkarzy Smudy.

Przedziały polskiej kolei pękały w szwach od natłoku fanów, którzy zmierzali obejrzeć spotkanie, choćby w Strefie Kibica. - Niestety ja jadę na wesele do Opola. Zastanawiało mnie, jak można brać ślub w trakcie Euro, ale panu młodemu, który jest piłkarzem miejscowej Odry widocznie to nie przeszkadzało. Mecz mamy obejrzeć po wyjściu z kościoła - przyznał jeden z pasażerów, który odrobinę niepocieszony podróżował z Kielc.

"Nikt nam nie powie, że nie zagramy w Kijowie"

We Wrocławiu nie czuć było presji, wręcz pozytywną mobilizację i atmosferę zjednodzenia. Wprawdzie zapowiadał się mecz "o wszystko", ale polscy kibice i tak byli dumni z postawy biało-czerwonych. Podobnie goście z Czech, którzy przyznawali, że będzie im bardzo trudno przeciwstawić się Polakom. - Wierzymy w naszych, ale raczej nie wygramy. Może uda się wywalczyć remis. Kto strzeli bramki? Może Milan Baros albo Petr Jiracek? Jest teraz w gazie - przyznał czeski kibic, który okazał się dla nas złym prorokiem.

Wspomnienie o Kotle Czarownic

Jeszcze na godzinę przed pierwszym gwizdkiem pod Stadionem Miejskim można było dostać wejściówki. Ceny zaczynały się od 500 euro, a dochodziły nawet do 600. Na trybunach kibice obu nacji zaprezentowali się fantastycznie. Polscy fani w pierwszej połowie przywołali pamięć o atmosferze panującej na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie niesieni fantastycznym dopingiem biało-czerwoni byli w stanie rozłożyć na łopatki każdego rywala, łącznie z reprezentacją Czech (zwycięstwo 2:1 pod koniec 2008 roku). Podczas odgrywania hymnów zaprezentowało olbrzymią sektorówkę przedstawiającą polską flagę, którą uszyto specjalnie na ten mecz. Po przerwie wiara fanów w końcowy sukces nieco spadła, ale regularny doping nadal był prowadzony.

Niebezpieczna Strefa

Jak podali organizatorzy, wrocławską Strefę Kibica w sobotę odwiedziło pond 90 tys. osób. - Nie widziałem pierwszych 30 minut, bo szukałem sobie miejsca. Strefa była już przepełniona i nikt nie mógł do niej wejść - opisywał jeden z miejscowych kibiców, który starał się dostać do Strefy tuż przed pierwszym gwizdkiem.

Nie obyło się także bez skandalicznych incydentów. Przy kościele św. Marii Magdaleny wandale rzucali butelkami w funkcjonariuszy. - Spójrz, za niewinność dostałem gazem po oczach. Ludzie podnosili z ulicy puste szklane butelki i rzucali w policjantów. Gdy jeden z nich dostawał w głowę i słychać było dźwięk odbicia od kasku, w tłumie podnosiła się wrzawa - przyznał kibic z Będzina, który był w tym czasie w Strefie Kibica w centrum miasta. Między kibicami a funkcjonariuszami wywiązała się regularna walka. Zatrzymano 11 osób. Służby medyczne musiały interweniować 111 razy.

Chuligani z Zabrza zatrzymali pociąg

Do specjalnego pociągu podstawianego dla kibiców na czas Euro 2012, w centrum Wrocławia wsiadła grupa kilkunastu kiboli owiniętych szalikami zabrzańskiego Górnika. Przez całą nocną podróż wznosili wulgarne przyśpiewki, czy to pod adresem kolei, czy też konduktora, która próbował sprzedać im bilety. "Będzie przeje…ne, będzie przeje…ne!" - krzyczeli i uderzali rękami w dach swojego przedziału.

Kulminacja nastąpiła tuż przed Zabrzem. Wtedy to "młodzi, gniewni, poje…ni - Torcida" - jak sami się tytułowali - zaciągnęli hamulec awaryjny, a następnie w scenerii utworzonej z gaśnic proszkowych, które uruchomili, udali się na swoje osiedle. Pociąg nie mógł kontynuować jazdy w Katowicach. Awaryjne zatrzymanie spowodowało poważną usterkę wagonu, który musiał zostać usunięty ze składu.

Z Wrocławia - Piotr Szymański / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24