Wokół meczu Wisła - Legia: Fatalne sędziowanie, wspaniałe oprawy i pacjent Pareiko

Marek Koktysz
Jeden z antybohaterów meczu Wisła - Legia: Sergiej Pareiko
Jeden z antybohaterów meczu Wisła - Legia: Sergiej Pareiko RYSZARD KOTOWSKI
Mecz Wisły z Legią Warszawa w Krakowie dostarczył niesamowitych emocji. Sobotni pojedynek pokazał, że wciąż zasługuje na miano szlagieru. Szkoda tylko, że atmosferę piłkarskiego święta coś musiało zepsuć.

Rywalizacja nie tylko na murawie

Zacznijmy od tych przyjemnych rzeczy. Czapki z głów dla kibiców - zarówno gospodarzy, jak i gości, którzy przybyli pod Wawel w pokaźnej liczbie. Już przed meczem na stronach kibicowskich stowarzyszeń Wisły i Legii można było przeczytać, że obie ekipy planują wyjątkową oprawę. Nawoływano do wstrzemięźliwości w spożywaniu alkoholu, bo w przygotowaniu były skomplikowane oprawy. I rzeczywiście takie były - szczególnie Legii była bardzo złożona. Taki mecz jak najbardziej zasłużył na tego typu promocję.

Miejscowi w swojej oprawie użyli efektu światło-cienia. Zobaczcie:

Z kolei kibice ze stolicy zaprezentowali "zoom". W potrójnej kartoniadzie przybliżali oglądającym "elkę" w swoim herbie.

Było na co popatrzeć przed meczem. Gorzej było później, bo w trakcie spotkania kibice odpalili race, które spowodowały przerwanie meczu. Na boisku zrobiło się tak siwo, że sędziowie ledwo widzieli... cóż, wcześniej nie szło im lepiej.

Po co są sędziowie bramkowi?

Sędziowie nie uciekną od tego, że trochę wypaczyli wynik spotkania. Najbardziej rażąca była sytuacja przy pierwszej bramce, kiedy Artur Jędrzejczyk wybił piłkę zza linii - i to nie na styku, futbolówka była około pół metra za linią!

Sytuacja z Jędrzejczykiem nie była ostatnią pomyłką Sebastiana Jarzębaka. Zza linii piłkę wyciągał też ręką Kuciak - Jarzębak milczał choć usilnie wpatrywał się w futbolówkę. Tutaj na jego usprawiedliwienie można dać tylko to, że piłka była w górze i ciężej było ocenić czy jest na wysokości linii. Arbiter powinien być jednak przygotowany do takich sytuacji. Pan Jarzębak nie był.

Siejewicz - ostatni sprawiedliwy

Krytyka spadła także na głównego arbitra - Huberta Siejewicza, który naprawdę pozwalał na zbyt wiele. Mimo wszystko bierzemy go w obronę. W spornych sytuacjach - czyli tej z bramką, dwoma bezmyślnymi akcjami Pareiki - nie mógł dobrze ocenić sprawy, bo najczęściej futbolówka była poza zasięgiem jego wzroku. Pomóc mu powinni koledzy arbitrowie. Nie pomogli.

Ale jest dużo ważniejsza rzecz. Siejewicz przyznał się do błędu. Nie wybielał się, wie, że popełnił błąd, ale już tego nie zmieni. I za to należą mu się brawa. Pokazał, że to chyba jedyny (albo jeden z nielicznych) sędzia, który jest w Polsce kompetentny do gwizdania poważnych spotkań. Tego arbitra nie byłoby wstyd wysłać w Europę. A że zdarzyła mu się wpadka... i Pierluigi Collina miewał gorsze dni.

Pacjent Pareiko

Do postawy bramkarskiej Sergeia Pareiki nie można się przyczepić. Przy golach nie miał wiele do powiedzenia. Może przy drugim powinien zachować się lepiej, bo strzał Jędrzejczyka był do obrony, ale nie jego umiejętności piłkarskie bierzemy pod lupę.

Zachowanie bramkarza było naganne. Momentami Pareiko zachowywał się jak junior, który po raz pierwszy zagrał w meczu o stawkę. Pierwsza sytuacja z Jakubem Koseckim, po której legionista mógł skończyć w szpitalu ze złamanymi żebrami.

Bramkarz wyskakujący do piłki ma prawo podnieść nogę by asekurować swoje otoczenie i nie dać się zepchnąć atakującemu, Prawidłowo wygląda to tak, że podnosi się kolano do góry, a noga zwisa w dół. Tymczasem Pareiko po prostu oparł się o Koseckiego. Wykorzystał go jako "schodek" do złapania futbolówki. Grymas bólu na twarzy "Kosy" był uzasadniony. Golkiperowi Wisły nie spodobało się jednak, że legionista leży długo na murawie (czekając na pomoc medyczną), więc wrzeszczał mu nad głową. Może Pareiko był przekonany, że wszedł czysto, a żeber Koseckiego nie poczuł? Wątpliwe. Beznadziejne, głupie i nieodpowiedzialne zachowanie.

Druga rażąca rzecz, to sytuacja z końcowych minut. Rzut rożny dla Wisły, Pareiko pędzi w pole karne. Dośrodkowanie. Kuciak wyłapuje piłkę i zderza się ze swoim vis-a-vis. Obaj się przewracają (sytuację można obejrzeć TUTAJ).

Jedno jest pewne - bramkarz Wisły stał tyłem i nie widział wiele. Poczuł tylko jak ktoś na niego wpada. Jego reakcja była przesadzona. Pareiko rzucił się na Kuciaka i w zasadzie na wszystkich legionistów dookoła. Wpadł po prostu w bezmyślny szał, chciał komuś przyłożyć - szczególnie Kuciakowi, ale potem to było mu już wszystko jedno na kogo trafi.

Pareiko uniknął zatem dwóch czerwonych kartek - za niebezpieczne wejście w Koseckiego powinien dostać jedną, a za bijatykę drugą. Szczególnie, że zawodnik Wisły po prostu uskutecznił uliczną szarpaninę i jakby lepiej celował to mógłby kogoś trafić.

Wojciech Kowalczyk pisał w swojej książce, że największymi wariatami są bramkarze. Jakaż jest jednak przepaść za nakręconym pozytywnie Davidem Seamanem a Sergeiem Pareiko.

Żeby nie było tylko z jednej strony...

Skrytykowaliśmy mocno kogoś z Wisły, to i z Legii trzeba wyznaczyć antybohatera. W tej drużynie zostaje nim bezsprzecznie Miroslav Radović. Nie oszczędziliśmy Serba wystawiając oceny legionistom za ten mecz. "Rado" dostał zasłużoną dwójkę.

Taki regres jest niepojęty. Radović ciągnął Legię w ostatnich meczach. Spotkanie z Zagłębiem praktycznie wygrał w pojedynkę. Zwykle największe gwiazdy i liderzy mobilizują się właśnie na poważniejszych przeciwników - z Radoviciem było odwrotnie. W pierwszej połowie znaleźć go to była duża sztuka, bo nie było Serba praktycznie nigdzie.

Potem przyszła druga odsłona, czyli wielka klapa Legii. Zero gry, zero pomysłu, zero zaangażowania i zero dokładności. Wreszcie pokazał się Radović, ale kibice Legii w tym momencie pożałowali, że o to prosili. Praktycznie każdy kontakt z piłką, to jej strata. Wyjść z akcją nie potrafił, jak zagrywał to niedokładnie albo za lekko. Bawił się w holownik, więc za parę sekund był otoczony przez Wiślaków i już piłki nie miał.

Obrazu gry Serba dopełnia sytuacja z drugiej połowy, kiedy (chyba) chciał podać do Kuciaka. Serb celował w piłkę zewnętrzną częścią stopy, licząc, że ta zakręci i trafi do bramkarza. A wyszło tak, że parę metrów od linii środkowej w stronę swojej bramki Radović huknął na rzut rożny dla Wisły.

Polub nas na Facebooku! Już prawie 40 tysięcy fanów dyskutuje z nami na naszym fan-page'u. Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24