Wschodzące gwiazdy futbolu (1): Martin Odegaard

Grzegorz Ignatowski
Drammen - miasto słynące z tunelu "Spiralen". W tym tunelu wykutym na wzgórzu jedzie się wyłącznie w lewo i to przez pięć minut. Ów tunel ma kształt korkociągu i prowadzi na szczyt wzgórza Bragernesasen. Kierowcom może się zakręcić w głowie. Z pewnością na zawroty głowy jest narażony urodzony w Drammen Martin Odegaard. 16-latek, który oczarował świat swoimi umiejętnościami gry w piłkę jest z pewnością na początku tego tunelu, gdzie droga jest jeszcze prosta, ale niedługo zaczną się wiraże. Czy sobie z nimi poradzi?

Najbardziej zaskakujące jest to, że taki zawodnik jak Odegaard przyszedł na świat i nauczył się grać w piłkę w Norwegii. Szanse na ukształtowanie piłkarza o tak wielkich możliwościach są równie duże jak wyszkolenie przyszłego mistrza świata w skokach narciarskich na Madagaskarze. Futbol norweski słynie z zawodników dobrze grających głową, którzy kładą większy nacisk na aspekty fizyczne, niż na wyszkolenie techniczne. Najlepszym przykładem będzie pochodząca z miejscowości Flo rodzina o takim samym nazwisku. Jostein, Havard a przede wszystkim Tore Andre Flo zasłynęli z twardej gry opartej na sile fizycznej i właśnie taki styl był przez wiele lat wizytówką Norwegów. Ale teraz pewien 16-latek sprawił, że na kraj słynący z pięknych fiordów jest kojarzony zupełnie inaczej.

Skąd w Norwegii wziął się tak wielki talent? Rasmus Ankersen w swojej książce zatytułowanej "Kopalnie talentów" zwrócił uwagę na ogromny wpływ, jaki na przyszłych sportowców mają rodzice. I właśnie tak było w przypadku Martina. Ojciec chłopca, Hans Erik Odegaard, również był piłkarzem. W latach 1993-2003 rozegrał niemal 200 meczów w Stromsgodset, występując na pozycji środkowego pomocnika. Nasz dzisiejszy bohater miał więc doskonały przykład, miał także niezbędne cechy charakteru, które mogły zostać wpojone wyłącznie przez rodziców. Hans Erik w jednym z wywiadów opowiedział w którym momencie zauważył, że jego syn może stać się wyjątkowym piłkarzem.

Już kiedy był młody wiedziałem, że Martin ma pasję do futbolu, ale pamiętam doskonale kiedy zdałem sobie sprawę z faktu, że będzie naprawdę dobrym piłkarzem. Byłem wtedy czynnym piłkarzem, a Martin miał nie więcej niż osiem lat. Byłem wtedy na boisku i trenowałem biegi interwałowe. Mój syn był jak zawsze ze mną. Kiedy skończyłem, chciałem iść do domu, ale on mi na to nie pozwolił, bo uparł się by oddać jeszcze 50 strzałów na bramkę. Wtedy zrozumiałem, że Martin ma nie tylko talent do piłki, ale też talent do treningu, a to najważniejszy ze wszystkich talentów.

Martin rzeczywiście miał wielki dar, jakim jest umiejętność ciągłej pracy nad sobą. Nie bał się trenować na lokalnym żwirowym boisku w niewielkim klubie Drammen Strong pod czujnym okiem swojego ojca. Co ciekawe, to właśnie Hans Erik Odegaard był współzałożycielem sekcji piłkarskiej tego klubu, a później dołączył się do inwestycji, dzięki której na żwirowym boisku położono sztuczną murawę. To się nazywa inwestycja w talent swojego syna. Było warto, bo młodego piłkarza szybko przechwycił największy klub w Drammen - Stromsgodset. Martin miał wtedy zaledwie 12 lat, ale natychmiast dołączył do drużyny do lat 15. W wieku 13 lat Odegaard trenował już z pierwszą drużyną oraz zagrał w jednym z meczów towarzyskich przeciwko ekipie Mjondalen IF, gdzie trenerem był jego ojciec. Przez pewien czas trenował nawet w dwóch klubach, by móc pogodzić grę w piłkę z obowiązkami szkolnymi i choć był zawodnikiem Stromsgodset to dwa razy w tygodniu trenował z Mjondalen. Pomogło, bo efekty treningu było widać gołym okiem. Wydawało się, że szybkość w jakiej rozwijał się jego talent była porównywalna do prędkości dźwięku i właśnie z taką prędkością wieści o jego niesamowitym potencjale rozprzestrzeniały się wśród europejskich skautów.

Martin miał zaledwie 14 lat, kiedy zaprosiły go takie kluby jak Bayern Monachium czy Manchester United. Młodzian pojechał najpierw do Anglii a potem do Niemiec i przez kilka dni trenował z drużynami juniorskimi tych klubów. Wrócił, bo rodzice uważali, że powinien kształcić się w Norwegii. Po raz kolejny mądre decyzje rodziców przyniosły oczekiwany skutek, bo już rok później Martin miał za sobą debiut w norweskiej Tippeligaen. 13 kwietnia 2014 roku wszedł na boisko w miejsce Petera Kovacsa w 72. minucie meczu z Aalesund przy stanie 0:0. 15-latek pokazał kilka trików, parę razy zdrowo zakręcił obrońcami, zanotował jedno świetne prostopadłe podanie i w końcu zaliczył asystę. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Stromsgodset 2:0.

W Norwegii aby piłkarz mógł grać w pierwszym składzie musi mieć profesjonalny kontrakt. Odegaard miał jedynie kontrakt amatorski, więc mógł zagrać maksymalnie w trzech meczach ligowych w sezonie. Nie było więc innego wyjścia - 5 maja 2014 roku Martin podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt ze Stromsgodset, który miał obowiązywać do końca 2015 roku. 11 dni później strzelił jedną z bramek w meczu z Sarpsborgiem, stając się najmłodszym strzelcem w historii ligi norweskiej, ale świat już wiedział, że to tylko jeden mały kroczek w marszu do sławy, która była jego przeznaczeniem.

Kolejnym krokiem na drodze do wielkiej kariery Martina Odegaarda był debiut w reprezentacji. Jeszcze w lipcu norweskie media zaczęły swoistą kampanię na temat powołania młodego zawodnika do kadry. Zarzewiem tej kampanii były bramki strzelone w meczach z Sarpsborgiem, Haugesund i Sandnes Ulf, a wszystko się rozpoczęło na dobre po drugim meczu z Sandnes, w którym Odegaard strzelił gola i zaliczył asystę. Trener reprezentacji Norwegii, Per-Mathias Hogmo, znalazł dla niego miejsce w kadrze na mecz z ZEA i 27 sierpnia 2014 roku Martin zadebiutował w drużynie narodowej, grając od pierwszej do ostatniej minuty. Spisał się solidnie, ale radość nieco zmącił bezbramkowy remis. Hogmo po tym meczu nie mógł się nachwalić najmłodszego piłkarza, który kiedykolwiek zagrał w pierwszej reprezentacji Norwegii. − Rozwinął się niesamowicie w bardzo krótkim czasie. Zaszedł już tak daleko, że chyba on sam ani nikt inny nie spodziewał się, że jest to możliwe − mówił o Odegaardzie trener reprezentacji Norwegii, Per-Mathias Hogmo.

Już wtedy o supertalencie z Norwegii mówił cały świat. A mówił coraz częściej, bowiem Martin nie przestawiał zadziwiać. W meczu ze Startem Kristiansand zaliczył dwie asysty, kolejną dołożył w starciu z Vikingiem Stavanger, a w pojedynku z Lillestrom dwa razy wpisał się na listę strzelców. Sezon 2014 zakończył z dorobkiem 23 gier w lidze norweskiej, w których strzelił pięć bramek i zaliczył sześć asyst, oraz ze skromnym pięciominutowym występem w europejskich pucharach w przegranym meczu ze Steauą Bukareszt. Jeszcze przed końcem roku zaliczył także dwa kolejne mecze w reprezentacji; w eliminacjach Mistrzostw Europy z Bułgarią i w meczu towarzyskim z Estonią. Nic dziwnego, że wraz z otwarciem okienka transferowego zaczęła się walka o jego podpis na kontrakcie, w której największe kluby na świecie były gotowe na wszystko.

Dalsze losy Odegaarda są już doskonale znane. Norweg odrzucił oferty Bayernu Monachium, Ajaksu Amsterdam oraz kilku angielskich klubów i związał się trzyletnim kontraktem z Realem Madryt, z zarobkami rzędu 320 tysięcy funtów miesięcznie (476 funtów na godzinę). "Królewscy" zapłacili za niego 2,8 miliona euro. Władze klubu nie ukrywały, że młody zawodnik początkowo będzie grał w drużynie rezerw, ale też nie zamykały mu drzwi przed pierwszą drużyną. − _Odegaard będzie trenował zarówno z pierwszym zespołem, jak i z rezerwami, ale do końca tego sezonu będzie grał w zespole Castilli. Nie oznacza to jednak, że zabraniamy Martinowi gry w pierwszej drużynie. Jeśli Carlo Ancelotti uzna, że ten piłkarz jest mu potrzebny, to nie będziemy robić żadnych przeszkód _− mówił dyrektor madryckiego klubu, Emiio Butragueno. − _Szanowny Martinie, zrobimy wszystko co możliwe, abyś wraz ze swoją rodziną był szczęśliwy w Madrycie i żebyś mógł rozwijać swój niezwykły talent jako nasz zawodnik. Nie mamy wątpliwości, że osiągniesz tutaj wiele sukcesów. Chcemy życzyć Ci wszystkiego najlepszego. Witamy i życzymy powodzenia. _− dodał były napastnik Realu.

Co na to sam zainteresowany? − W Madrycie będę miał doskonałe warunki do tego, by rozwinąć się pod względem piłkarskim tak bardzo, jak tylko jestem w stanie. Cieszę się, że będę mógł grać w zespole Realu B. Ten zespół gra w wymagającej lidze i jest prowadzony przez kogoś, kto był jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. − powiedział Martin Odegaard po podpisaniu kontraktu z Realem Madryt. Wyglądało więc na to, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Norweg przeszedł do jednego z najlepszych klubów na świecie, w którym będzie mógł uczyć się od Zinedine'a Zidane'a czy Cristiano Ronaldo. Jednak jak się później okazało, Real nie był pierwszym wyborem rodziny Odegaardów.

Według informacji, jakie dotarły do nas z Hiszpanii, niewiele brakowało, by Odegaard trafił do Barcelony. Media po fakcie poinformowały, że to Katalonia była kierunkiem, który wybrali Odegaardowie. Oficjalnie mówi się, że Barca nie chciała płacić tak młodemu piłkarzowi wynagrodzenia rzędu 100 tysięcy euro tygodniowo, ale nieoficjalnie chodzi pogłoska, według której Andoni Zubizarreta usiłował narzucić Martinowi i Hansowi Erikowi usługi wskazanego przez klub menedżera. Piłkarz wraz ze swoim ojcem miał zareagować bardzo nerwowo, a trzaśnięcie drzwiami było jasną odpowiedzią na to co sądzą oni o propozycji Zubizarrety. Kilka dni później legendarny golkiper reprezentacji Hiszpanii został zwolniony z funkcji dyrektora sportowego. Czy miało to coś wspólnego z niedoszłym transferem Odegaarda?

16-letni Norweg nie czekał długo na debiut w Castilli. Pierwszy raz supertalent z Drammen pojawił się na boisku 8 lutego 2015 roku w meczu z rezerwami Atheltiku Bilbao. Odegaard wszedł na boisko w 69. minucie i gołym okiem było widać, że jeszcze nie udało mu się nawiązać nici porozumienia ze starszymi o trzy lub cztery lata partnerami. W meczu z Amorebietą było już nieco lepiej, a z Barakaldo już całkiem dobrze, co młodzian potwierdził pierwszym strzelonym golem. Martin rzeczywiście mógł mieć problem z porozumiewaniem się z kolegami z Castilli, bowiem na co dzień trenuje z pierwszą drużyną z takimi asami jak Gareth Bale, Sergio Ramos czy Iker Casillas. Najlepszy piłkarz Realu, Cristiano Ronaldo, szybko zauważył, że ma do czynienia z nieprzeciętnym piłkarzem. − To dobry piłkarz. Jest jeszcze młodym chłopcem, więc może się bardzo rozwinąć. Na pewno ma przed sobą przyszłość. Musimy dać mu czas do nauki, żeby sam nauczył się podejmować najlepsze decyzję, ale już teraz widzę w nim ogromny potencjał. Ma też naprawdę dobrą lewą nogę.

Odegaard ma przed sobą świetlaną przyszłość, ale świat widział już takich piłkarzy, którzy w młodym wieku osiągnęli bardzo dużo, by później osiąść na laurach. Wystarczy przypomnieć nazwiska Freddy'ego Adu, Martina Galvana, Nicolasa Millana czy Danny'ego Szeteli. Wszystko zależy od tego, czy Martin udźwignie presję, która już teraz jest ogromna. Dowodem może być na przykład asysta, jaką Norweg zaliczył na jednym z treningów. Odegaard dośrodkował piłkę ze stałego fragmentu, a Cristiano Ronaldo strzałem głową wpakował piłkę do siatki. Niby nic nadzwyczajnego, ale wideo z tego zdarzenia natychmiast pojawiło się na całym świecie i w momencie pisania tego artykułu ma już ponad 200 tysięcy wyświetleń.

Jakie są główne atuty Odegaarda poza nieszablonowym dryblingiem? Za czasów gry w Stromsgodset Norweg pokazał, że potrafi posłać fantastyczne prostopadłe podanie do partnera, imponował odwagą i ciągiem na bramkę, często wchodził tam, gdzie rozum podpowiadał "tu przejścia nie ma" ale on nacierał na dwóch, trzech obrońców i to przejście jakimś cudem odnajdywał. Niekiedy jego ofensywne wejścia wydawały się wręcz bezczelne, szczególnie dla starszych, bardziej doświadczonych i lepiej zbudowanych obrońców. Ale u 16-latka z Drammen można było zauważyć też pewne wady. Niekiedy jego dryblingi wydawały się być chaotyczne, czasem wyglądały one jak tworzenie sztuki dla sztuki a nie dla zespołowej korzyści. Czasem było też widać jego braki fizyczne, co jest naturalne w przypadku 16-latka. Jednak jeśli głowa pozwoli, to Norweg szybko poprawi te elementy i jeśli nie w tym, to pewnie w kolejnym sezonie zadebiutuje w pierwszym składzie Realu Madryt. Kto wie, może nastąpi to już niebawem, na przykład w meczu Ligi Mistrzów, do której został zgłoszony.

Tych, którzy jak do tej pory tylko słyszeli o norweskim megatalencie i do tej pory uważają, że jest to na razie jedynie kandydat na piłkarza z najwyższej półki, odsyłamy do dwóch filmików, zamieszczonych pod artykułem. Naszym zdaniem porównywanie go do Messiego czy Maradony jest jak najbardziej uzasadnione, choć oczywiście jeszcze daleko mu do tego, by osiągnąć poziom tej dwójki. Polecamy też zdać się na ekspertów. Były trener Odegaarda w Stromsgodset, Ronny Delia, jest przekonany, że ten młody chłopak będzie kiedyś najlepszym zawodnikiem na świecie, z kolei wielokrotny reprezentant Norwegii, Morten Gamst Pedersen, po zobaczeniu Odegaarda powiedział jedno słowo - Niewiarygodne!.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24