Zapomniał wół jak cielęciem był [KOMENTARZ]

Maciek Jakubski
Po decyzji Ludovica Obraniaka przez cały kraj przelała się fala nienawiści i oburzenia. Jak to francuski przybłęda śmie odmawiać gry w naszej najlepszej na świecie reprezentacji? Eksperci, byli piłkarze, kibice, działacze - dosłownie każdy chce dokopać Obraniakowi. Tylko, że nie każdy powinien.

Ludovic Obraniak zrezygnował z gry w reprezentacji Polski!

Przyznam szczerze, że reprezentacji nie kibicuje. Nie obchodzi mnie czy wygrywa, czy przegrywa. Nie interesuje mnie, czy w tej drużynie grają rodowici Polacy, farbowane lisy, biali czy czarni. Niemniej jednak szlag mnie trafia, gdy polskie pospolite ruszenie znęca się nad Obraniakiem. Nie on pierwszy zrezygnował z reprezentacji, nie on ostatni. Dużo lepsi piłkarze rezygnowali ze swoich barw narodowych. Na zawsze lub na chwilę. Zdarzały się przypadki w historii futbolu, gdy ktoś obrażał się na selekcjonera. Ale takie rzeczy mogą być akceptowane w cywilizowanych krajach, lecz nie w Polsce. Wczorajszy popis medialnej nienawiści to świadectwo tego, jak bardzo zacofanym narodem jesteśmy. I jak niektórym brakuje klasy.

Weźmy na przykład Romana Koseckiego. Obecnie posła PO i wiceprezesa zarządu ds. szkolenia w PZPN, dawniej napastnika m.in. Legii, Galatasaray, Osasuny, Atletico, Nantes i Chicago Fire. A także reprezentanta Polski. Wczoraj pan poseł powiedział: - Zawsze byłem z reprezentacją na dobre i złe. Nawet wtedy, kiedy lekkomyślnie zachowałem się po meczu ze Słowacją, deklarując, że nie chcę grać w drużynie narodowej. Dlatego ze zdziwieniem przyjmuję decyzję Ludovica Obraniaka.

Ze słów tych bije w każdym zdaniu hipokryzja. Po pierwsze to nikt inny, tylko Kosecki kilka miesięcy temu był kołem napędowym kampanii "precz z Obraniakiem w reprezentacji", która przetoczyła się przez media po meczu towarzyskim z Irlandią. To wtedy Kosecki nazwał Obraniaka "panienką" i krytykował go na każdym kroku. Jednocześnie nie dostrzegając, że zaangażowanie Obraniaka niczym się nie różni od tego, które prezentuje Lewandowski czy Błaszczykowski.

Poza tym ja, w przeciwieństwie do zapewne wielu kibiców, pamiętam jak to było z Koseckim i reprezentacją. Pamiętam arcyważny mecz w Bratysławie ze Słowacją (11.10.1995) i przed oczami mam Koseckiego. To właśnie wtedy pan Roman otrzymał czerwoną kartkę za to, że rzucił na ziemię koszulkę z orzełkiem w trakcie dokonywanej zmiany. Pamiętam, że zachowując oczywiście wszelkie proporcje, Kosecki był dla Polski wtedy jak dziś Lewandowski - jedyną nadzieją na bramki, graczem bijącym o kilka klas pozostałych reprezentantów. Pamiętam, że był wtedy najsłabszy na boisku i zmiana była jak najbardziej zasłużona. Pamiętam jak miotał wyzwiska na członków sztabu szkoleniowego, jak przysięgał, że więcej dla Polski nie zagra. I faktycznie nie zagrał.

Dlatego Kosecki moim zdaniem powinien w tej chwili siedzieć z buzią na kłódkę, bo jest ostatnim, który ma prawo rzucać kamieniami w Obraniaka. Chyba, że jego wypowiedzi mają drugie dno? Wszak Obraniak może grać na lewym skrzydle, podobnie jak młody Kosecki, który raczej jest za słaby na reprezentację, a już na pewno jest graczem kilka klas gorszym niż "Ludo". Może Roman Kosecki rozgrywa swój własny mecz?

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24