Cenny remis KSZO, zawód Widzewa

Dariusz Dylewicz
Marcin Robak (w czerwonym trykocie) popisał się pięknym uderzeniem głową w samo okienko bramki.
Marcin Robak (w czerwonym trykocie) popisał się pięknym uderzeniem głową w samo okienko bramki. Piotr Werewka
- I liga powinna wyeksponować swoje najciekawsze spotkanie właśnie w poniedziałek - te słowa zastępcy dyrektora TVP - Jarosława Idziego pasują jak ulał do dzisiejszego meczu w Łodzi, gdzie Widzew podejmował KSZO.

Spotkanie obfitowało w ciekawe sytuacje - był niewykorzystany rzut karny, piękna bramka dla Widzewa zdobyta głową, niespodziewany zwrot akcji w postaci wyrównania i dążenie gospodarzy do odniesienia zwycięstwa. Ale po kolei. Po niespełna kwadransie gry, sędzia tego spotkania - Piotr Siedlecki, wskazał na jedenasty metr w polu karnym Widzewa. Do piłki podszedł Adam Cieśliński i niczym Antonin Panenka w finale Mistrzostw Świata '78 przeciwko RFN, próbował zmylić Macieja Mielcarza. Trafił jednak w poprzeczkę tak niefortunnie, że piłka odbijając się pionowo od murawy nie przekroczyła nawet linii bramkowej. - Byłem pewien, że wpadnie - tak w przerwie meczu tłumaczył się w wywiadzie dla TVP Sport zawodnik KSZO. Bramka jednak nie padła, a to zdarzenie jakby rozbudziło "Widzewiaków", którzy za sprawą pięknego uderzenia głową Marcina Robaka w samo okienko bramki, objęli w 29. minucie prowadzenie.

Utrata gola nie wprowadziła jednak chaosu w szeregi ekipy KSZO. Skutek był wręcz odwrotny! Defensywa zespołu z Ostrowca Świętokrzyskiego z iście stoickim spokojem wymieniała między sobą podania pod własną bramką nie bacząc na obecność zawodników Widzewa w dość bliskiej odległości, a na minutę przed końcem pierwszej odsłony gry bramkarz drużyny gości, Michał Wróbel wybił piłkę wprost pod nogi pozyskanego z Legii Warszawa, Krzysztofa Ostrowskiego, który wespół z Brazylijczykiem Dudu stworzył podwójne zagrożenie pod bramką KSZO. Gol do przerwy już jednak nie padł, a sędzia Piotr Siedlecki zaprosił zawodników obu drużyn do szatni.

Druga połowa gry zaczęła się mocnym akcentem ze strony drużyny prowadzonej przez trenera Roberta Kasperczyka. W 51. minucie spotkania niefrasobliwość w szeregach łódzkiej defensywy wykorzystał Marcin Kajca, którego strzał odbił się jeszcze od przedramienia Ugochukwu Ukaha zupełnie zaskakując nie próbującego nawet interweniować Macieja Mielcarza. Nieoczekiwane wyrównanie rezultatu spotkania spowodowało, że Widzew ruszył do ofensywy. Jednak próby wyjścia na prowadzenie przez zespół Pawła Janasa przypominały bardziej bicie głową w betonowy mur. Z bliskiej odległości próbował Adrian Budka, rozpędzonego Robaka zastopował Michał Wróbel, z dystansu uderzał Grzeszczyk, ale żadna z tych sytuacji nie miała finalizacji w bramce KSZO. Dla zawodników z Ostrowca Świętokrzyskiego remis na terenie głównego pretendenta do awansu był zadowalającym rezultatem, tak więc opieszałość w wykonywaniu przez ostrowian rzutów z autu, czy niespieszne schodzenie z boiska przy okazji zmiany nie powinny nikogo dziwić. Ostatecznie KSZO dowiozło korzystny wynik do końca, który w obozie Widzewa z pewnością traktowany jest jak porażka.

Widzew Łódź 1:1 KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (1:0)
1:0 Robak 29'
1:1 Kajca 51'

sędziował: Piotr Siedlecki (Warszawa)
widzów: 6000

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24