Daniel Purzycki dla Ekstraklasa.net: W Siedlcach chciałem budować coś na długie lata

Konrad Kryczka
Daniel Purzycki rozstał się z Pogonią Siedlce
Daniel Purzycki rozstał się z Pogonią Siedlce screen youtube
- Staraliśmy się wykonywać naszą pracę jak najlepiej, tym bardziej nie jest dla nas czymś miłym, że zostaje ona przerwana. Cały czas twierdziłem, że będąc wychowankiem i pracując w Siedlcach, chciałem budować coś na długie lata, ale niestety realia są inne. Trzeba się przyzwyczaić, iść dalej i przede wszystkim podziękować wszystkim, którzy nam pomagali, wspierali i kibicowali - powiedział w rozmowie z nami Daniel Purzycki, były już trener Pogoni Siedlce.

Był pan zdziwiony sytuacją z tygodnia, czyli pożegnaniem z Pogonią?
Oczywiście, że tak, choć w tym zawodzie zawsze trzeba być przygotowanym, że coś takiego się wydarzy. Pewnie będę o tym jeszcze długo myślał, aczkolwiek trzeba patrzeć do przodu i iść dalej. Wyciągać wnioski z tego, co zrobiło się nie tak, jak trzeba. I myślę, że trzeba będzie wrócić silniejszym.

A czy zdziwienie nie było związane w głównej mierze z tym, że nie podziękowano panu za współpracę po prostu po zakończeniu jesieni, jeżeli został tylko jeden mecz?
Nie jestem osobą odpowiedzialną za to, kto zatrudnia trenera i kto go zwalnia. Według mnie tego typu decyzje powinny być jednak przemyślane. Ja ze swojej strony robiłem wszystko, żeby ten klub i zespół, jeżeli chodzi o potencjał i możliwości, funkcjonował na jak najlepszym poziomie. Ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. To jest tylko sport i niestety wyniki zweryfikowały to, że ktoś podjął taką decyzję, a nie inną. Trudno mi w tej chwili oceniać i komentować decyzję zarządu, ale na pewno jest to dla mnie rozczarowanie.

Myśli pan, że wynik z Chojniczanką był decydujący?
Trudno mi w tej chwili oceniać, bo nawet nie przedstawiono mi powodów mojego odwołania. Mógł być nim ten wynik, który nie jest oczywiście powodem do chluby i do tego, żeby się nim w jakiś sposób szczycić. Aczkolwiek trzeba się również postawić w sytuacji mnie jako trenera i nas jako drużyny – graliśmy bez pięciu podstawowych zawodników, a szósty doznał kontuzji w trakcie pierwszej połowy. Biorąc więc pod uwagę, jakie są fakty i jak należy realnie podchodzić do pewnych spraw, wydaje mi się, że należy rozpatrywać wszelkie za i przeciw. Jak już powiedziałem wcześniej – ja nie podjąłem tej decyzji, tylko sumiennie wykonywałem swoją pracę. Byłem zaangażowany do samego końca i jeszcze w środę prowadziłem trening, ale niestety ktoś podjął taką decyzję i trzeba z tym żyć.

Miał pan w ogóle w trakcie sezonu myśl, żeby podać się do dymisji?
Myślę, że nie. Patrząc na to, jak daleko zaszliśmy i jak funkcjonował zespół od samego początku, czyli jeszcze w II lidze, cały czas staraliśmy się nadrabiać i gonić wynik. Wiadomo, że ubiegły sezon był historyczny i zakończony sukcesem. Nie twierdzę, że często w piłce nożnej ludzie, którzy z boku obserwują zmagania zawodników i pracę drużyny, kierują się emocjami. Ja natomiast w tym pierwszoligowym sezonie nauczyłem się pracy w realnych warunkach i z realnym potencjałem. I tutaj naprawdę ciężko jest cokolwiek zrobić. Myślę, że zawodnicy zrobili wszystko, co mogli, dawali z siebie maksimum w każdym meczu.

Jeżeli spojrzymy na wyniki, to poza meczem z Chojniczanką, gdzie byliśmy trochę rozbici, jeżeli chodzi o zawodników kontuzjowanych, to można uznać, że te rezultaty były w miarę równe. Niewielkie zwycięstwo, wynik kręcący się gdzieś wokół remisu, porażka jedną bramką… I tak staraliśmy się grać przez całą rundę jesienną. Kilka razy nie pomogli nam również sędziowie. Prawidłowo strzelona bramka z Dolcanem, która w ostatecznym rozrachunku mogła nam dać jakieś punkty, i kilka innych sytuacji, które też były kontrowersyjne. Więc, jeżeli tych punktów byłoby trzy więcej, to mielibyśmy ich tyle samo, co Bytovia, która ma od nas o wiele wyższy budżet. My jako zespół cały czas się uczyliśmy i zbieraliśmy doświadczenie. Myślę, że w najbliższych miesiącach, a w przypadku zawodników w latach, będzie to procentowało.

Staraliśmy się wykonywać naszą pracę jak najlepiej, tym bardziej nie jest dla nas czymś miłym, że zostaje ona przerwana. Cały czas twierdziłem, że będąc wychowankiem i pracując w Siedlcach, chciałem budować coś na długie lata, ale niestety realia są inne. Trzeba się przyzwyczaić, iść dalej i przede wszystkim podziękować wszystkim, którzy pomagali, wspierali i nam kibicowali. Myślę bowiem, że te 15 miesięcy to były wyjątkowe chwile. Gdybym miał określić, ile było rzeczy przyjemnych i nieprzyjemnych, to tych pierwszych było 95%. Spotykałem się z duża sympatią i z miłymi reakcjami. Może te 5% to były chwile negatywne, z którymi trzeba było sobie radzić. Myślę, że dalszy plan, jaki był na funkcjonowanie tego klubu, zespołu, to budowanie go w przyszłości na wychowankach. Przypomnę, że w tym roku uzyskaliśmy awans nie tylko do I ligi, ale drugi zespół awansował także do III ligi. Tam mieliśmy możliwość ogrywania młodych zawodników, a także uzupełniania ich graczami, którzy nie rozgrywali całych meczów w pierwszej drużynie. I ten model wydawał mi się słuszny. Komuś wydawało się inaczej i ktoś postanowił zrobić inaczej. Trzeba więc wyciągnąć wnioski, pracować i brnąć do przodu.

A z jakimi komentarzami spotykał się pan już po zwolnieniu? To były głosy poparcia, zdziwienia?
Myślę, że tak, jak wspomniałem wcześniej, 95% to były zdecydowanie głosy poparcia. To jest miłe, ale na pewno nie daje mi takiej satysfakcji, jak zdobywanie punktów z Pogonią. Wie pan, jeżeli ktoś mi natomiast zarzuca warsztat czy przygotowanie merytoryczne, to niestety muszę go skierować do najlepszych wykładowców w szkołach trenerów w Anglii i Polsce, ponieważ to oni mnie kształcą. Wydaje mi się zresztą, że cała moja praca powinna opierać się na faktach. Pracowałem w wielu klubach w Polsce i za granicą, miałem dostęp do piłki na wyższym poziomie, a i przecież grałem na nim przez długie lata. Mam więc rozeznanie i to zbierane przez lata doświadczenie na pewno będzie procentowało. Myślę, że również te półtora roku w Siedlcach i doświadczenie, które zdobyłem tu dzięki pomocy wielu osób, sprawi, że będę przede wszystkim mocniejszy.

Czy to nie było tak, że po awansie nastał zbyt duży optymizm, a I liga jednak zweryfikowała skład personalny czy umiejętności drużyny?
Na pewno awansowaliśmy zasłużenie, a mecze rozgrywane w II lidze na długo pozostaną w pamięci kibiców, wszystkich, którzy są z tym klubem związani. Czy troszeczkę rozbudziliśmy oczekiwania? Myślę, że tak, ale funkcjonowanie klubu i drużyny powinno opierać się na faktach i realnych możliwościach. Pracy nie powinno się natomiast oceniać pod wpływem emocji, przez pryzmat wyniku w danym meczu czy danej sytuacji. Znam trenerów, którzy spadali z klubami i otrzymywali ofertę pracy w o wiele silniejszych drużynach i ligach. I jest to normalne.

My nie byliśmy klubem, który miał kolosalny budżet i w którym były rozpalone nadzieje z tego powodu, że są czynione duże nakłady, więc wymaga się wyniku. Nie, myśmy ten wynik budowali, wyszarpali, wywalczyli. I tak to robiliśmy w tym sezonie. Oczywiście poziom I ligi na pewno zweryfikował nas wynikami, bo tym trzeba się kierować. Uważam jednak, że przy odrobinie pracy i cierpliwości, która jest potrzebna na każdym poziomie, można było stworzy naprawdę fajny zespół. I wierzę, że ta drużyna, bez względu na to, czy w niej byłem czy nie będę, się utrzyma. Chodzi o to, że jest zaangażowanie wielu osób, wspaniała publiczność i wszystko wskazuje na to, że jest to miejsce skazane na to, żeby się w I lidze utrzymać, a później zobaczymy.

Nawiązując do składu. Czy chciał pan latem jeszcze jakichś zawodników i po zamknięciu okienka transferowego nie był do końca zadowolony z…
…poza okienkiem przyszedł do nas Aliu Djalo i myślę, że bardzo dobrze wkomponował się w zespół. Natomiast co do innych transferów nie chciałbym się wypowiadać i tego komentować. Przyjdzie czas, żeby być może skomentować to w oddzielny sposób.

Ostatni wygrany mecz to Widzew. Powiało optymizmem, więc czy zdziwiły pana następne wyniki?
Myślę, że przełomowym meczem był ten z Termalicą, który rozgrywaliśmy w Siedlcach. Mając do przerwy remis 1:1, gra była otwarta. Później niefortunne zdarzenie, w którym Tomek Lewandowski otrzymał czerwoną kartkę, wszystko się posypało i przegraliśmy tamto spotkanie. Natomiast uważam, że gra w tym meczu była bardzo obiecująca i nastrajała optymizmem. Wierzę, że gdyby Tomek został do końca na boisku, to byśmy tego meczu nie przegrali. Przypomnę jeszcze mecze z Zagłębiem, gdzie w ostatnich minutach straciliśmy bramki w kuriozalnych sytuacjach, dobry z Flotą, gdzie już byliśmy osłabieni brakiem kilku zawodników, ale myślę, że tam w przeciwieństwie do meczu z Chojniczanką rozgrywaliśmy słabsze spotkanie. Dlatego trudno mi tak na gorąco przeanalizować każdy mecze, z każdym robiłem to oddzielnie. Myślę, że w tym zespole drzemie olbrzymi potencjał i jeżeli zawodnicy włożą odpowiednią pracę w przygotowanie, a klub stworzy ku temu odpowiednie warunki, to w Siedlcach można mieć z tego klubu pociechę i to na poziomie I ligi.

Patrząc na wyniki, najsłabszy i najlepszy mecz notowaliście z Chojniczanką, a jeżeli chodzi o grę?
Właśnie o to chodzi – to może być bardzo mylne. Dla kibica jest to jakiś wykładnik. Dla nas oczywiście też, bo liczy się to, co wpadnie do bramki i jak to wygląda. Natomiast, jeżeli panu powiem, że w Siedlcach, wygrywając 4:1, rozegraliśmy słabsze spotkanie niż w Chojnicach, które przegraliśmy 0:5, to pan mi powie, że jestem troszeczkę szurnięty, nie? (śmiech) Ale tak było. Indywidualne błędy decydują czasami o sytuacjach i o tym, jak układa się mecz. Myślę, że i to spotkanie z Chojniczanką w Siedlcach, inaugurujące rozgrywki, mogliśmy równie dobrze przegrać, ale udało nam się wygrać. Potem osiągnęliśmy kilka remisów z dobrymi drużynami i na boiskach przeciwnika, ale później nie było już tak różowo i w jakiś sposób ta liga nas weryfikowała.

Ktoś zarzucał mi, że wprowadzałem brytyjski styl gry. Ja myślę natomiast, że każdy trener wprowadza styl gry oparty na tym, co ma w głowie. Dostosowuje go do poziomu i przede wszystkim umiejętności zawodników swoich i przeciwnika. I na tym powinniśmy się opierać. Staraliśmy się grać skutecznie, choć niestety nam to nie wychodziło. W porównaniu z poprzednim sezonem straciliśmy nieco dynamiki, jeżeli chodzi o oskrzydlanie akcji i stwarzanie sytuacji podbramkowych. To nie wynikało jednak z taktyki czy stylu gry, ale raczej z tego, że graliśmy innym zespołem. Przebudowaliśmy drużynę i potrzebowaliśmy czasu, żeby to wszystko funkcjonowało i żeby ci zawodnicy, którzy do nas doszli, mogli w pełni pokazać swoje umiejętności. Natomiast ciągle twierdzę, że w tym zespole drzemie duży potencjał. Na pewno przed większością z tych zawodników, ze względu na to, że byliśmy jednym z najmłodszych zespołów w I lidze, kariery stoją otworem. Trzeba dążyć do tego, żeby mogli pokazywać ten potencjał z meczu na mecz, doskonalić się w każdym elemencie swojej pracy podczas każdego treningu i myślę, że właśnie na tym polega praca trenera.

Czy momentami problemami nie była koncentracja? Często traciliście bramki w pierwszej połowie i to chyba podcinało wam skrzydła?
Z reguły, kiedy traciliśmy bramki w pierwszych połowach, to zaczynaliśmy atakować, bo wtedy presja schodziła z zawodników. Myślę, że dużą rolę odgrywało tutaj doświadczenie. Na każdy mecz staraliśmy się wychodzić w pełni skoncentrowani i grać o trzy punkty z każdym przeciwnikiem. Niestety, bardzo dużą rolę odgrywa również przygotowanie mentalne. To też staraliśmy się poprawiać. Wyglądało to niestety tak, że zawodnicy wychodzili trochę spięci, zestresowani i, z mentalnego punktu widzenia, w momencie, w którym traciliśmy bramkę, wszystko puszczało, zawodnicy zaczynali grać i mogli pokazywać pełnię swoich umiejętności. Wtedy z reguły wyglądało to lepiej. Receptą na takie coś jest tylko praca i jak najszybsze diagnozowanie błędów, a przede wszystkim wyciąganie z tego wniosków, a także bezpośrednie tego naprawianie i monitorowanie.

Na koniec, co teraz będzie pan robił? Odpoczynek?

Na razie odpoczywam, a co będzie dalej, czas pokaże. Na pewno chciałbym wrócić do domu, ponieważ rozstanie z rodziną było dosyć długie. Mogliśmy się spotykać jedynie okazjonalnie, kiedy ja jeździłem do Wielkiej Brytanii albo żona przyjeżdżała tutaj. Myślę więc, że teraz czas na odpoczynek, powtórne naładowanie baterii i czekam na kolejne wyzwania.

Jeszcze raz chciałbym podziękować kibicom i wszystkim osobom, które były zaangażowane i pomagały mi w mojej pracy w Pogoni Siedlce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24