Dobry wynik, niezła gra, ale jest nad czym pracować. Za nami ligowy debiut Guardioli

Kajetan Mańka
Inauguracja 51. sezonu Bundesligi miała jednego bohatera. Pep Guardiola, bo o nim oczywiście mowa, jest traktowany w Niemczech niczym półbóg. Nic więc dziwnego, że ligowy debiut Hiszpana na ławce trenerskiej Bayernu Monachium, był podczas minionego weekendu jednym z najważniejszych piłkarskich wydarzeń w całej Europie.

Grali kadrowicze Fornalika: Gole Lewandowskiego i Krychowiaka (PODSUMOWANIE)

Pierwszą przeszkodą na drodze do obrony mistrzowskiego tytułu była Borussia Moenchengladbach, która po cichu liczyła na powtórzenie wyniku sprzed dwóch lat, kiedy to na inaugurację sezonu 2011/12 sensacyjnie pokonała Bawarczyków na Allianz Arenie. Pep przed meczem kurtuazyjnie wypowiadał się o przeciwniku, twierdząc, że to jeden z najlepszych zespołów Bundesligi. Być może tymi słowami chciał się zabezpieczyć przed ewentualną wpadką, którą niewątpliwie byłaby jakakolwiek strata punktów przez ekipę z Bawarii. Niespodzianki jednak nie było. Bayern ostatecznie wygrał, ale zwycięstwo nie przyszło łatwo.

Guardiola nikogo nie zaskoczył wyjściową jedenastką. Hiszpański szkoleniowiec od początku swojej pracy w Bayernie stosuje system 1-4-1-4-1, w którym istotną role spełnia defensywny pomocnik grający za dwoma, bardziej ofensywnie nastawionymi środkowymi pomocnikami. Z myślą o tej pozycji, do klubu sprowadzony został Thiago, który jednak z powodu choroby nie mógł zagrać w piątek. Byłego zawodnika Barcelony zastąpił więc Bastian Schweinsteiger, który docelowo ma spełniać bardziej ofensywną role. Pep nie zdecydował się również na wariant gry bez nominalnego środkowego napastnika, który przecież stosował podczas przedsezonowych przygotowań, i od pierwszych minut na szpicy zagrał Mario Mandzukić.

Początek spotkania zwiastował prawdziwy pogrom gości z Moenchengladbach. To był Bayern, który czarował nas w poprzednim sezonie. Szybka, dokładna i przede wszystkim zabójczo skuteczna gra. Już po 15 minutach faworyt prowadził 2:0. Najpierw w 13. minucie do siatki trafił Arjen Robben, a dwie minuty póżniej Andre ter Stegena pokonał Mandzukić. Borussia jednak nie poddała się i podjęła walkę. Bayern co prawda dalej atakował, ale podopieczni Luciana Favre'a próbowali kontratakować. Jedna z kontr przyniosła w końcu skutek pod koniec pierwszych 45 minut. Dośrodkowanie z lewej strony, próbował przeciąć Dante, ale zrobił to tak niefortunnie, że piłka po jego zagraniu trafiła do siatki Neuera. Strzelona bramka bardzo dobrze zadziałała na przyjezdnych, którzy od początku drugiej połowy próbowali sprawić niespodziankę i wyrównać wynik meczu. To właśnie pierwsze kilkanaście minut po przerwie było najgorszym okresem gry Bayernu podczas piątkowej inauguracji. Guardiola, na pomeczowej konferencji prasowej, stwierdził nawet, że mecz wymykał się jego podopiecznym spod kontroli. Kuriozalna sytuacja z dwoma karnymi, pozwoliła jednak podwyższyć prowadzenie i ostatecznie Bayern pokonał Borussie 3:1.

Co można powiedzieć o piątkowym debiucie nowego trenera i postawie jego drużyny? O ile gra ofensywna Bayernu mogła się podobać, to zachowanie zespołu w defensywie pozostawia wiele do życzenia i nie chodzi tu tylko o samobójczą bramkę. - Ogólnie można powiedzieć, że zagraliśmy dobrze i mieliśmy okazje na przełamanie rywala. Jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu okazji w Monachium, więc nie mamy się czego wstydzić - to słowa obrońcy gości Martina Stranzla, z którymi nie wypada się nie zgodzić. Podopieczni trenera Favre'a oddali aż 11 strzałów - z czego 4 celne - i gdyby nie świetna dyspozycja Manuela Neuera, to wynik mógłby być zupełnie inny. Obrońcy Bayernu zbyt często również pozwalali na dośrodkowania z bocznych sektorów boiska, co stwarzało zagrożenie w polu karnym monachijczyków.

Przyglądając się statystykom, warto zwrócić uwagę na posiadanie piłki. Pamiętając jak grała Barcelona Guardioli, wszyscy obserwatorzy spodziewali się całkowitej dominacji jego nowych podopiecznych w tym aspekcie gry, ale nie było tego widać w piątek. 59% do 41% na rzecz Bayernu - to wynik niezły, ale odbiegający od wyczynów Katalończyków. W pierwszym sezonie pracy Guardioli na Camp Nou, hiszpańska drużyna utrzymywała się przy piłce średnio przez 65,8% czasu gry, a w sezonie 2010/11 aż przez 73,4%. Ciekawe czy zdobywca Ligii Mistrzów w poprzednim sezonie zaliczy w najbliższych latach podobny progres, jeżeli chodzi właśnie o posiadanie piłki? A może po prostu Pep nie chce naśladować Barcelony?

Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, patrząc chociażby na pozostałe statystyki piątkowego meczu. Piłkarze Bayernu wymienili w całym spotkaniu 565 podań, ale uwagę zwraca co innego. Tylko 56 z nich nie znalazło drogi do adresata, co oznacza, że 91% (!) zagrań było celnych. Dla porównania, Duma Katalonii w sezonie 2008/09 wymieniała średnio 592 podania na mecz, ale "tylko" 83,7% było udanych. To najlepiej obrazuje jak kosmiczny wynik osiągnęli piłkarze z Monachium, a przecież Borussia Moenchengladbach nie zalicza się do najsłabszych drużyn Bundesligi.

Nie należy jednak wysuwać daleko idących wniosków dotyczących Guardioli i jego nowej drużyny po zaledwie jednym ligowym spotkaniu. Tak samo jak nie można było tego robić po przegranym meczu o Superpuchar Niemiec, po którym to, wielu "ekspertów" zwątpiło w niemiecko-hiszpański projekt. Pep potrzebuje jeszcze wiele czasu, aby zaszczepić w zespole swój styl gry. Pozostaje tylko pytanie, czy pozwoli to powtórzyć sukcesy z poprzedniego sezonu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24