"Gra o tron" w Barcelonie. Kto zostanie następcą Tito Vilanovy?

Daniel Harasim
Michael Laudrup
Michael Laudrup Paul Blank/Wikimedia Commons
To już pewne - Tito Vilanova z powodu choroby jest zmuszony do zwolnienia ławki trenerskiej w Barcelonie. Bezkrólewie w tak wielkim klubie nie może panować jednak zbyt długo, w związku z czym hiszpańskie media rozpoczęły już strzelać nazwiskami potencjalnych nowych sterników Blaugrany – i użyły do tego naboi odpowiednio dużego kalibru.

Pierwsze spekulacje na temat nowego szkoleniowca Katalończyków pojawiły się na długo przed ogłoszeniem światu smutnej wiadomości o nawrocie choroby i rezygnacji Tito Vilanovy. Pod koniec maja bieżącego roku hiszpański dziennik „Superdeporte” podał informację, jakoby włodarze Barcelony mieli przygotowany plan „B” na wypadek nagłej zmiany stanu zdrowia Tito. Planem tym miał być Ernesto Valverde, wtedy szkoleniowiec Valencii, z którą zajął piąte miejsce w hiszpańskiej Primera División. Kiedy jednak okazało się, że wyniki badań immunologicznych sternika Blaugrany nie są takie złe, spekulacje ucięto i w sprawie zmian na ławce trenerskiej nastała cisza.

Kiedy wczoraj temat złapał drugi oddech, o Valverde nikt już nie pamiętał, głównie dlatego, że wybrał on opcję objęcia Athleticu Bilbao. Na pierwszy ogień poszła natomiast kandydatura Joana Francesci Ferrera Sicilii, czyli po prostu Rubiego – niemal anonimowego byłego szkoleniowca drugoligowej Girony. Rubi ledwie kilka dni temu, na prośbę samego Vilanovy, dołączył jako asystent do sztabu szkoleniowego Blaugrany. Istnieje duża szansa, że już na dniach to on zostanie trenerem numer jeden. Byłoby to rozwiązanie przejściowe, trwające do czasu zakontraktowania przez klub kandydata o odpowiednim doświadczeniu i nazwisku.

Kiedy spekulacje rozgorzały już na dobre, a do zabawy w przedstawianie kandydatur włączyli się bukmacherzy, bank nazwisk niemal wybuchł. Swoje pięć minut w mediach mieli Michael Laudrup (Swansea City), Jürgen Klopp (Borussia Dortmund) czy Frank de Boer (Ajax Amsterdam). Najpoważniejsze szanse w „Grze o Ławkę” mają jednak trzej „zawodnicy”, których nazwiska przewijają się w kontekście objęcia Barcelony już od jakiegoś czasu. Są to André Villas-Boas (Tottenham Hotspur), Luis Enrique (Celta Vigo) oraz Marcelo Bielsa (aktualnie bezrobotny).

Tego pierwszego katalońska prasa zdążyła już nawet okrzyknąć „kandydatem numer jeden”. Villas-Boas szkoleniowcem Blaugrany zostać miał w 2012 roku po Pepie Guardioli, wtedy jednak ścieżka jego kariery zaprowadziła go na ławkę Tottenhamu Hotspur. Obecnie to właśnie ten klub stoi na przeszkodzie przejścia Portugalczyka do Barcelony, a ściślej rzecz ujmując opiewająca na 14 milionów euro kwota odstępnego zapisana w wiążącym go z „Kogutami” kontrakcie. Mimo tak dużej sumy włodarze Dumy Katalonii nie poddają się i podobno prowadzą już z Villasem-Boasem odpowiednie rozmowy.

Mocnym kandydatem jest także Luis Enrique – były zawodnik Blaugrany. Enrique miesiąc temu związał się z Celtą Vigo, w związku z czym za jego angaż w stolicy Katalonii Sandro Rosell musiałby zapłacić niewiele mniej, niż za Villasa-Boasa - niebagatelne 10 milionów euro. W Barcelonie apetyt na byłego gwiazdora ligi hiszpańskiej jest jednak na tyle duży, że kwota ta nikogo nie przeraża. Jego kandydatura jest więc jedną z trzech najpoważniejszych.

Kto jest natomiast „tym trzecim”? Stary znajomy katalońskich spekulantów – Marcelo Bielsa, który do ławki trenerskiej Dumy Katalonii przymierzany jest już od dobrych kilku lat. Były sternik Athleticu Bilbao nie porozumiał się z włodarzami Santosu, wobec czego wciąż pozostaje bezrobotny. Klasowy szkoleniowiec za bezcen? Czemu nie – dla targanej długami Barcelony takie rozwiązanie może okazać się jednym z lepszych.

Mało nazwisk? Następnym aktorem telenoweli pt. „Nowy trener Barcelony” jest z Gerardo „Tata” Martino. Obecny szkoleniowiec Newell's Old Boys Rosario to stary znajomy Lionela Messiego, a także idol jego ojca – Jorge. Prawdopodobnie właśnie na podstawie tej znajomości hiszpańscy dziennikarze wymyślili sobie scenariusz objęcia Barcelony przez „Tatę”. Jest on jednak scenariuszem z gatunku fantasy, a La Pulga Atomica i spółka mogliby w nim trenować równie dobrze pod okiem Misia Uszatka.

Od wczorajszego wieczora w mediach przewinęły się nazwiska już kilkunastu trenerów, a do jutra zapewne ta ilość zwiększy się jeszcze dwukrotnie. Spekulacje na temat jednych są bardziej prawdopodobne, na temat innych mniej, a stanowisko „kandydata numer jeden” zmienia się jak w kalejdoskopie. Jedno jest jednak pewne – nowy sternik FC Barcelony będzie miał przed sobą niezwykle trudne zadanie utrzymania tempa po pędzących w stronę sukcesów Pepie Guardioli i Tito Vilanovie. Zwłaszcza, że główny ligowy rywal Barcy – Real Madryt – sięgnął po fachowca najwyższej klasy i w tym roku walka o tytuł zapowiada się nadzwyczaj emocjonująco.

Pewne jest, że nowemu szkoleniowcowi Barcelony pomoże sam Vilanova, który ma objąć w klubie posadę, która nie będzie wymagała od niego tak wielkiego zaangażowania.

Polub nas na Facebooku! Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24