Henninga Berga egzamin dojrzałości [KOMENTARZ]

Szymon Janczyk
Henning Berg, szkoleniowiec Legii Warszawa, objął to stanowisko pierwszego dnia bieżącego roku. Dziś, prawie pięć miesięcy później, można uznać, że zrobił dobre pierwsze wrażenie, ale prawdziwy egzamin dojrzałości dopiero przed nim. Już za chwilę legioniści wybiegną na ostatnią prostą ligowych starć z nadzieją na obronę mistrzowskiego tytułu i przewagą pięciu punktów nad najgroźniejszym rywalem. Czy norweski generał poprowadzi Wojskowych do tego sukcesu? Niewątpliwie czeka go bardzo trudne zadanie.

Jeśli spojrzeć na suche statystyki, Legia pod wodzą Berga jeszcze nie przegrała. Przynajmniej nie na boisku. Legioniści są skuteczni zarówno w ofensywie (każdy mecz kończyli ze strzeloną bramką) jak i w defensywie (w dziewięciu spotkaniach stracili zaledwie pięć goli). Mimo tak korzystnych liczb, trener z Norwegii nie zjednał sobie serc fanatyków aktualnych mistrzów Polski. Paradoksalnie, nawet obrona mistrzowskiej korony nie pomoże byłemu zawodnikowi Blackburn Rovers. Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta - Legii brakuje stylu.

Kibiców piłkarskich można podzielić na wiele różnych kategorii. Niedzielni fani lub oddani fanatycy, oczekujący wyniku bądź Ci, którzy liczą że zobaczą kawałek dobrego futbolu w wykonaniu swojego ukochanego zespołu. Kibice Legii powoli zdają sobie sprawę z tego, że ich hegemonia w ligowych rozgrywkach może być coraz bardziej widoczna, pytanie tylko jak ma ona wyglądać? Tu pojawia się pierwszy dość duży problem. Wojskowi bowiem, od dawna grają zupełnie bezbarwnie. Wygrywają, ale bez stylu, bez czegoś co wyróżniałoby tą drużynę na tle innych zespołów. Można więc założyć, że kibice mają już dość pustych zwycięstw i chcą wreszcie zaznać prawdziwych emocji i pięknego futbolu na swoim stadionie - nie wtedy gdy do Warszawy przyjedzie Lazio czy inna znana europejska marka, a co dwa tygodnie, gdy przychodzą na Łazienkowską oglądać potyczki ligowe. Przyjście nowego szkoleniowca miało wszystko zmienić, ale czy tak jest naprawdę? Niestety, nie.

Henning Berg nie sprostał jak na razie oczekiwaniom tych bardziej wymagających fanów Legii. Nie zmieni tego ani mistrzostwo Polski ani nawet awans do Ligi Mistrzów. Czemu? Bo chwilę po nim, zaraz po rozegraniu pierwszego spotkania w tych elitarnych rozgrywkach przyjdzie moment, w którym pieniądze za awans zejdą na drugi plan, a zastąpi je to co piłkarze pokażą na boisku, o ile w ogóle coś pokażą. Oglądając występy Warszawskiej drużyny można dojść do jednego, bardzo smutnego wniosku. To nie Legia rozwija się tak szybko, że odstawia ligowych rywali w moment, to rywale do mistrzowskiej korony słabną niczym Rocky w kolejnych rundach walki z Masonem Dixonem. Patrząc na tę nierówną walkę można odnieść wrażenie deja vu. Czy Legię za kilka lat można będzie porównać do francuskiego Lyonu? Na pewno nie, jeśli chodzi o poziom sportowy, lecz nie o tym mowa. Lyon zdominował rozgrywki Ligue 1 wygrywając je siedem razy z rzędu w latach 2002-2008, dodatkowo drużyna z jednego z najstarszych miast we Francji nie opuszczała ligowego "pudła" w latach 1999-2011. Mimo tak niezwykłej serii, największym osiągnięciem mistrza Francji był jedynie ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Co prawda taki wynik dla zespołu z Warszawy byłby historycznym sukcesem, ale dla głodnych zwycięstw Francuzów był dowodem na to, że dominacja na krajowym podwórku nie odzwierciedla siły zespołu w Europie. Ktoś powie - no tak, ale co do tego ma Legia?

Ano ma i to całkiem sporo. Każdy kibic śledzący rozgrywki polskiej Ekstraklasy wie, że Wojskowi w czubie ligi są niemalże zawsze. Ostatnim sukcesem na międzynarodowej arenie było jednak... wyjście z grupy Ligi Europy. Czy to szczyt marzeń mistrza Polski? Na pewno nie. Wojskowi od kilku lat grają dokładnie tak samo w piłkę. Dokładnie tak samo grali za kadencji Jana Urbana i dokładnie tak samo grają za kadencji Henninga Berga. Wśród kibiców krążą już dowcipy, że nawet ich pupile mogłyby prowadzić zespół, bo i tak graliby tak samo. Na ławce trenerskiej wciąż brakuje osoby, która ożywiłaby Legię, wyciągając ją z kilkuletniej stagnacji na wyższy, europejski poziom. Nie mam nic przeciwko temu, żeby tą osobą był Norweg, ale jak na razie nie można powiedzieć, że zmierza on w stronę happy endu.

Berga czeka teraz jeden z najważniejszych egzaminów w jego trenerskiej karierze. Egzamin dojrzałości, bo musi poradzić sobie ze stresem zawodników, którzy przystępują do rundy finałowej w roli wielkiego faworyta, a jak wiemy taka rola często nawet najlepszym wiąże nogi na supeł. Trener Legii może uciszyć krytyków, którzy zarzucają mu m.in. przesadną konsekwencję przy wyborze składu. Może to zrobić w bardzo łatwy sposób, bo przez przekazanie podopiecznym swojej własnej wiedzy i tego czego nauczył się u Sir Alexa Fergusona. Któż bowiem jak nie on zna uczucie tysięcy oczu wpatrzonych w każdy ruch zawodnika z piłką czy też bez niej? Kto najlepiej zna atmosferę w szatni przed tak ważnymi meczami jakie czekają teraz Legię? Karty niewątpliwie są w rekawie Berga i tylko od niego zależy jak je w tej grze rozda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24