Jagiellonia Białystok - oby tak dalej! [KOMENTARZ]

Jakub Seweryn
19-letni Jonatan Straus bardzo dobrze spisuje się na boku obrony Jagiellonii
19-letni Jonatan Straus bardzo dobrze spisuje się na boku obrony Jagiellonii Mateusz Bosiacki
"Oby tak dalej!" – aż chce się krzyknąć. Jagiellonia Białystok w pierwszych dwóch meczach sezonu 2013/14 zdobywa komplet punktów. Po pokonaniu bydgoskiego beniaminka, Zawiszy, na jego terenie, przyszło wyjazdowe zwycięstwo nad niedawnym mistrzem Polski – Śląskiem Wrocław.

"Jaga" jest chyba największym zaskoczeniem początku rozgrywek. Białostoczanie pod wodzą nowego trenera, Piotra Stokowca, mieli męczyć się w pierwszych czterech kolejkach, w których czekały (i czekają) na nich jedynie spotkania wyjazdowe, a tymczasem po połowie tej serii żółto-czerwoni mają na swoim koncie sześć punktów. O ile już po inauguracyjnym pojedynku z bydgoskim Zawiszą była już okazja więcej napisać, to po ograniu Śląska 3:2 we Wrocławiu komplementów wobec bardzo dobrej gry Jagiellonii było jeszcze więcej.

Do 70. minuty "Jaga" na Stadionie Miejskim we Wrocławiu rządziła i dzieliła. Piłkarze Stokowca grali niezwykle mądrą, wyrachowaną i skuteczną piłkę. Defensywa białostockiego zespołu po raz kolejny była nie do sforsowania. Michał Pazdan z Martinem Baranem potwierdzili, że znakomicie się rozumieją, pomimo tego, że Słowak do Białegostoku przyszedł jeszcze tego lata. Na lewej stronie defensywy furorę robi 19-letni Jonatan Straus, który nie tylko świetnie sobie radził z Waldemarem Sobotą, ale także bardzo dobrze włączał się do akcji ofensywnych, w efekcie czego z Wrocławia wracał z asystą na swoim koncie. Od swoich kolegów nie odstawał również Alexis Norambuena, który postanowił zrobić wszystko, żeby wymazać kibicom z pamięci swoją koszmarną formę z poprzedniego sezonu.

W pomocy bardzo solidnie ze swoich obowiązków wywiązywali się Tosik oraz Grzyb, którzy wygrali rywalizację o środek pola z Kaźmierczakiem i Hołotą. W ofensywie błyszczeli niezmordowany Kupisz oraz magik Quintana. Do tego bardzo solidny w grze tyłem do bramki Piątkowski (można nie lubić tego sformułowania, ale w tym przypadku naprawdę jest to godne odnotowania) oraz rezerwowy Albańczyk Balaj, który po raz kolejny wpisał się na listę strzelców kilka minut po wejściu na plac gry. Wszystko było fantastycznie – 3:0 we Wrocławiu z okazjami na większy wymiar kary dla byłych mistrzów Polski. Coś się jednak posypało w ostatnich 20 minutach spotkania. Faktem jest, że ten zryw Śląska i dłuższy moment nieporadności Jagiellonii nie spowodowało zmiany rozstrzygnięcia tego meczu, ale jednak spory materiał do analizy pozostał. Skąd to się wzięło?

Po pierwsze, dwie wymuszone zmiany w defensywie. Boisko musieli opuścić zarówno Michał Pazdan, jak i Alexis Norambuena, którzy najgorzej znieśli panujący tego dnia we Wrocławiu koszmarny upał. Przemeblowana obrona Jagiellonii z Tosikiem i Ukahem już nie była tak szczelna, z czego skrzętnie korzystali wrocławianie, przedostając się pod bramkę Słowika. Można też uwzględnić błąd bramkarza Jagi przy strzale z dystansu Dudu, ale trzeba też uczciwie przyznać, że poza tą sytuacją młody golkiper spisywał się w stolicy Dolnego Śląska bardzo dobrze i też swój stempel na zwycięstwie Jagiellonii postawił.

Po drugie, wspomniany upał wraz z większą intensywnością gry od rywala stosowaną przez zespół Stokowca przez większość spotkania sprawił, że oprócz Pazdana i Norambueny trudy spotkania odczuwali także występujący w środku pola Jakub Tosik i Rafał Grzyb, którzy nie byli w stanie już tak skutecznie walczyć o środek boiska. Ten padł łupem wrocławian, a efekty tego przyszły błyskawicznie. Ogromne problemy kondycyjne w końcówce miał też Piątkowski, ale wobec wykorzystania limitu zmian musiał pozostać na boisku.

Te dwa aspekty znacznie wpłynęły na to, co się działo na placu gry po 70. minucie. Czy jednak trzeba wyciągać z tego jakieś daleko idące wnioski? Niekoniecznie… Przecież równie dobrze po godzinie gry mogło być 0:4, gdyby Tomasz Kupisz do swojego plasowanego strzału dołożył kilka procent więcej precyzji. Jaga rozegrała perfekcyjne 70 minut, które, choć w takich warunkach były bardzo kosztowne dla organizmów jej piłkarzy, w końcowym rezultacie dały jej bardzo cenne zwycięstwo. Choć za nami dopiero dwie kolejki, po których ciężko cokolwiek wyrokować, to nie da się ukryć, że jeśli białostoczanie będą prezentować tak dojrzały futbol w każdym meczu, to będą śmiało mogli myśleć nawet o europejskich pucharach. Oby tak dalej, Jagiellonio.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24