Legia z wymarzonym dubletem [KOMENTARZ]

Sebastian Kuśpik
Piłkarze Legii mogą otwierać szampany. Punkt wywieziony z Łodzi, który jeszcze wczoraj był wstydliwą porażką, dziś zamienił się w złoty medal za mistrzostwo Polski.

Malkontenci znajdą się zawsze, więc zewsząd słychać, że "taki mistrz to żaden mistrz". Legia nie grała tak porywająco jak jesienią. Często przynudzała, jeszcze częściej irytowała, ale nie zmienia to faktu, że po serii dwunastu meczów bez porażki (!) zdobyła upragnione mistrzostwo.

Czy ten mistrz zbierze "oklep" w europejskich pucharach? Bez wzmocnień na pewno tak, bo któż wyobraża sobie szturmowanie bram Ligi Mistrzów z Kucharczykiem na skrzydle? Albo bez konkretnego gracza na pozycji klasycznej "10"? Transfery są potrzebne, ale obecnie schodzi to na dalszy plan. Dziś Legia triumfuje. Po siedmiu latach wraca na tron. I to w podwójnej koronie. Czy to się komuś podoba czy nie, Legia była w tym sezonie najlepsza.

Przede wszystkim dlatego, że miała zdecydowanie najszerszą kadrę i najwięcej indywidualności. Kosecki pozamiatał ligę i w przyszłym sezonie będzie już absolutną gwiazdą. Jędrzejczyk będzie konkurował do miana MVP sezonu i problem z nim polega tylko na tym, że bardzo trudno będzie go w Warszawie zatrzymać i przedłużony niedawno kontrakt niczego w tym temacie nie zmienia. Świetnym ruchem okazało się sprowadzenie Bereszyńskiego, które zupełnie rozwiązało problem prawej strony defensywy. Urban miał również znakomity kapitał w środku pola. Jesienią błyszczeli Łukasik z Furmanem, a wiosną rundę życia zaliczył Vrdoljak (tylko dwa słabsze mecze), a młodzi, choć nieco słabsi po zimie, również nie zawiedli. Swoje zrobił też harujący jak dziki wół Saganowski i choć wiosną piłka często mu nie leżała, to zawsze zostawiał na murawie tony zdrowia. Nie bez znaczenia było tez przyjście Dwaliszwilego, który strzelił w lidze dla "Wojskowych" pięć bramek. Przyczepić się można do dyspozycji Radovicia, który z dobrej strony pokazał się tylko w meczu z Zagłębiem Lubin, ale on i tak, nawet będąc w słabszej formie, robił z obrońców wiatraki (jak wczoraj z Abbesa). Na szersze analizy przyjdzie jeszcze czas.

Lech nie potrafił podnieść się po porażce w Warszawie. Poznaniakom zabrakło jakiejkolwiek wiary w cud. Nawet wczorajsza słaba gra Legii i tylko punkt wywieziony z Łodzi nie zmienił nastawienia piłkarzy Mariusza Rumaka. Dziś Kolejorz był zagubiony, schowany, a przede wszystkim bezzębny. Teodorczyk nadal jedzie na łatce dobrego napastnika, którą ktoś nieopatrznie mu jesienią przyczepił. Może kiedyś będzie dobrym snajperem. Może. Najlepsze wrażenie robił dziś... po zejściu z boiska.

Lech przegrał ten tytuł na własnym stadionie, przed własną, FANTASTYCZNĄ, publicznością. I nie chodzi nam teraz o dzisiejszą wtopę z Podbeskidziem. Z czternastu rozegranych przy Bułgarskiej spotkań wygrał tylko sześć. Na 42 punkty możliwe do zdobycia zgubił aż połowę! Nawet wspaniałą dyspozycją na wyjazdach nie można odrobić takich strat.

Jan Urban powiedział, że o nowym kontrakcie porozmawia dopiero kiedy osiągnie wyznaczony cel. Dziś Legia ma na głowie podwójną koronę i trenera, z którym można budować przyszłość. Nikt nie wyobraża sobie dziś bez niego ławki rezerwowych Legii. Wielu marzy o szkoleniowcu "na lata", a Urban wydaje się być odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24