Levy załamany wynikami testów wydolnościowych, Lenczyk zajechał piłkarzy?

Jakub Guder/Gazeta Wrocławska
- Mamy już wyniki wtorkowych testów wydolnościowych piłkarzy. Żeby osiągnąć taki poziom kondycji, jaki ja sobie wyobrażam, potrzeba dużo czasu - przyznał trener Śląska Wrocław Stanislav Levy przed ligowym meczem z GKS-em Bełchatów.

We wtorek od rana piłkarze przechodzili testy ergospirometrem, czyli urządzeniem służącym m.in. do badania poziomu wydolności fizycznej oraz progów tlenowych i beztlenowych, składające się ze specjalnej maski na twarz oraz montowanego na plecach oprzyrządowania. Tak przygotowany zawodnik musiał przebiec cztery okrążenia boiska. Pierwsze najwolniej, ostatnie najszybciej.

W piątek na konferencji prasowej trener Levy pytany o wyniki tego sprawdzianu stwierdził, że minie sporo czasu zanim doprowadzi swoich podopiecznych do optymalnej formy. - Nadzieję na dobry wynik daje nam to, jak zawodnicy pracowali na treningach - dodawał.

Czyżby zatem Orest Lenczyk "zajechał" piłkarzy? Niektórzy z nich - jeszcze za czasów poprzedniego szkoleniowca - przyznawali nieoficjalnie, że treningi są zbyt ciężkie. Styl zajęć nie odpowiadał szczególnie obcokrajowcom. Żalił się na niego w holenderskich mediach m.in. Johan Voskamp. - Nasze treningi są bardzo dziwne. Obracamy się wokół i machamy nogą w powietrzu - mówił.

Jeszcze inni twierdzili, że dobra gra zespołu zaraz po przyjściu poprzedniego szkoleniowca, to jeszcze efekt pracy wykonanej z Ryszardem Tarasiewiczem, który duży nacisk stawiał na interwały. Lenczyk nie stosował ich właściwie wcale, wolał koncentrować się na ćwiczeniach gimnastycznych, stąd nieco z przekąsem niektórzy mówili o nim "pan od wuefu".

Co to są interwały? - To trening przerywany. Zazwyczaj jedna jednostka pracy przypada na dwie jednostki wypoczynku. Chodzi o to, żeby nie pozwolić do końca odpocząć ćwiczącemu. Te serie powtarza się zazwyczaj 4-5 razy - tłumaczy prof. Marek Zatoń, który ma swój współudział w ponad 50 medalach igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata nie tylko sportowców z Dolnego Śląska.

- Jest to trening odporności na zmęczenie w warunkach gromadzenia się w mięśniach kwasu mlekowego. W przypadku piłkarzy bardzo dobry - wyjaśnia. Czy można go czymś zastąpić? - Nie. Tylko on kształtuje te parametry - tłumaczy prof. Zatoń.

Częścią przedpołudniowego treningu Śląska znów była intensywna gierka na skróconym boisku. Uczestniczył w niej rzecz jasna Sebastian Mila, który po dyskwalifikacji wraca do gry.

Wciąż nie wiadomo, czy w niedzielę zobaczymy Cristiana Diaza. Argentyńczyk wciąż trenował indywidualnie. Razem z zespołem ćwiczył za to już Dalibor Stevanović. Obaj doznali urazów podczas pojedynku z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Rywali też prześladują kontuzje. Od dłuższego czasu nie mogą grać Dawid Nowak i Michał Mak. Nowi kontuzjowani to Maciej Wilusz i Mateusz Mak, a na dodatek zabraknie jeszcze we Wrocławiu Raula Gonzaleza, bo w ostatnim meczu obejrzał czerwoną kartkę. Mimo tych kłopotów trener Kamil Kiereś musi wygrać. Inaczej może się pożegnać z pracą, bo GKS to jedyna ekipa w lidze bez punktów.

Gazeta Wrocławska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24