ŁKS przed derbami Łodzi. Grają o przyszłość klubu z al. Unii

Trudno mówić, że piłkarze ŁKS przystąpią do nich w komfortowych nastrojach. Drużyna z al. Unii zawodzi ostatnio niemiłosiernie i dlatego wypadła poza miejsca barażowe, które dają prawo dodatkowej rywalizacji o prawo gry w ekstraklasie.
Koszmar kibiców dwukrotnych mistrzów Polski trwa od trzech spotkań. W tym czasie ełkaesiacy zdobyli tylko jeden punkt (remis 0:0 z Zagłębiem Sosnowiec, oraz dwie porażki z Chrobrym Głogów 0:1 i Arką Gdynia 0:2). Jak widać, łodzianie w blisko trzystu minutach gry (dodaliśmy doliczany przez sędziów czas) nie zdołali zdobyć choćby jednego gola.
Nie ma chyba lepszej sposobności, aby szukać okazji do przełamania, jak spotkanie derbowe z Widzewem.
To mecz, w którym, niezależenie od zajmowanego miejsca w tabeli, prezentowanego wcześniej stylu (a właściwie jego braku), gra się ze wszystkich sił i rzuca się na szalę wszystkie umiejętności.
Tak właśnie powinno być w przypadku piłkarzy ŁKS, którzy zagrają jutro na wypełnionym do ostatniego miejsca nowiutkim stadionie. A ten nadal czeka na premierowe zwycięstwo ełkaesiaków.
Na pewno trenerowi Marcinowi Pogorzale nie sprzyja sytuacja organizacyjna w klubie. Tuż przed meczem z lokalnym rywalem stracił Anotnio Domingueza, a więc gracza, który w ostatnim czasie zaczynał spotkania w wyjściowej jedenastce. Czy uda się wypełnić tę lukę? Wydaje się, że tak, bo przecież widać było wyraźnie, iż Hiszpan daleki jest od optymalnej dyspozycji.
Wypada wierzyć, że w ŁKS wiedzą, iż grają o przyszłość klubu. Ewentualne zwycięstwo da wszystkim oddech i pozwoli na spokojniejszą pracę, a dla kibiców zapali się zielone światło, które da jasny sygnał, że warto przychodzić na stadion przy al. Unii i wspierać tę drużynę. W innym przypadku...