Usiadłem też na ławce rezerwowych, przymierzyłem się do miejsc zajmowanych przez sędziów. Widziałem umieszczoną z tyłu stadionu strefę VIP, gdzie odbywają się pomeczowe bankiety, przespacerowałem się pochylnią, po której na stadion wjeżdżają samochody najważniejszych gości.
Wszystko na niespełna godzinę przed tym, jak na murawę wyszli Anglicy, by pozować fotoreporterom. Ta niezwykła wycieczka, którą odbyłem z wysłannikiem Onetu, kosztowała nas po 1 hrywnie, czyli po ok. 45 groszy. I świadczy o tym, że system bezpieczeństwa wciąż pozostawia wiele do życzenia. Nic więc dziwnego, że efektem naszej wyprawy było nadzwyczajne poruszenie wśród osób za te kwestie odpowiedzialnych.
Zaczęło się niewinnie. Postanowiliśmy pójść na stadion inną drogą niż zazwyczaj, przez Fortecę Kijowską, w której więziono i rozstrzelano przywódców polskiego powstania z 1863 r. Z wałów, obok ustawionych na nich armat, rozpościera się efektowny widok na leżący poniżej stadion. Tędy właśnie wiedzie droga, którą wjeżdżają samochody VIP-ów. Poszliśmy ich trasą. Na naszej drodze pojawiło się ogrodzenie, za którym budowano właśnie strefę dla specjalnych gości, ale też tunel, w który wjeżdżają pojazdy. Wchodzimy. Jesteśmy już przy bramach umieszczonych za trybunami. Jedna okazuje się otwarta, wokół żywego ducha. Obchodzimy trybuny, trafiamy przed kolejny tunel wiodący już na płytę. Tu stoi kilka osób.
- Panowie na konferencję prasową? - pyta nas wolontariuszka. - Nie, na boisko - odpowiadamy.
- A, to OK - słyszymy w odpowiedzi.
Odwracamy identyfikatory, tak że nie widać "dziennikarskiego", żółtego koloru i wchodzimy na przestrzeń za jedną z bramek. Wokół murawy pracują służby techniczne, nikt nie zwraca uwagi na to, że wchodzi-my na murawę, siadamy i robimy zdjęcia na ławkach rezerwowych, kładziemy plecaki przy szafkach pełnych telewizyjnych kabli i przełączników. Stajemy przed wejściem do tunelu, z którego wychodzą zawodnicy. Nie wchodzimy, chociaż nas korci.
Idziemy do biura prasowego. Ochroniarze zdumieni, że nadeszliśmy nie z tej strony, z której - ich zdaniem - powinniśmy. Udajemy, że nie wiemy, w czym problem. Zaczynają nerwowo dyskutować. Odchodzimy. Kilkanaście minut później zaostrzają się kontrole zarówno przy wejściu do biura, jak i na stadionie, pojawia się więcej mundurowych.
Podobną historię, tyle że w lwowskiej strefie kibica, dwa tygodnie temu opisała jedna z ukraińskich gazet, której dziennikarze w newralgicznych miejscach FanZony zostawiali sklejone puste butelki z przymocowanym do nich zegarkiem. Od tego czasu do stref butelek wnosić nie wolno. Znacznie łatwiej, jak widać, jest za to usiąść na ławce rezerwowych.
Z Kijowa Rafał Musioł/Dziennik Zachodni
Zobacz koniecznie na dziennikzachodni.pl: Sara Carbonero. Jedyna z WAGs, która na Euro 2012... jest w pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?