Okiem kibica: Czeski autobus rozbije Śląsk? [KOMENTARZ]

Maciek Jakubski
Pod wodzą Stanislava Levego Śląsk zmierza w stronę spadku?
Pod wodzą Stanislava Levego Śląsk zmierza w stronę spadku? Tomasz Hołot / Polskapresse
Śląsk musiał wygrać w Poznaniu, jeśli jeszcze marzył o awansie do górnej połówki tabeli. Śląsk musiał atakować na Bułgarskiej. Tym bardziej, że porażki Cracovii i Jagi dawały szansę na zbliżenie się do grupy mistrzowskiej. Mimo to trener Levy, na spółkę z kapitanem Milą, postanowili zaparkować autobus we własnym polu karnym i bronić remisu.

Jako kibic Śląska czuję się zwyczajnie oszukany. Na swojej pierwszej konferencji prasowej trener Levy, prezydent Dutkiewicz i ówczesny prezes Waśniewski obiecywali mi Śląsk grający do przodu, ofensywny, a także oparty na młodych piłkarzach z regionu. Minęło ponad półtora roku i mam prawo czuć się okłamany przez trenera i włodarzy klubu. Wrocławianie nie grają ofensywnie, a w składzie na Lecha znalazł się Słowak, Anglik, Brazylijczyk, Izraelczyk i Portugalczyk. Żeby jednak oddać sprawiedliwość - zostawili oni więcej potu na boisku, niż Polacy.

Za czasów trenera Oresta Leczyka Śląskowi często zarzucano, że ustawiał autobus w polu karnym i liczył na stałe fragmenty gry Mili. Wydaje się, że wrocławianie zastosowali podobną taktykę na Bułgarskiej. A przynajmniej starali się, bo taktycznie Levy jest lata świetlne za Lenczykiem. Nie myślałem, że kiedyś to napiszę, ale taktycznie Śląsk nie zasługuje na Ekstraklasę. Momentami wrocławski autobus ograniczał się do rozpaczliwego wybijania piłki. Ostrowski był niemiłosiernie ogrywany na skrzydle przez Pawłowskiego, z drugiej strony nie lepiej z Lovrencsicsem radził sobie Socha. Gdyby nie dobra gra Kelemena i niezła dyspozycja Grodzickiego i Gavisha (tak!), to Śląsk powinien stracić jeszcze dwie-trzy bramki.

Zastanawiam się, po co we Wrocławiu trzymają Ostrowskiego, jeśli szybkościowo i wytrzymałościowo prezentuje się jak 50-latek z ligi okręgowej. Nie lepiej było wystawić na boku obrony Kamila Dankowskiego? On by pewnie nadążał za Pawłowskim, a ambicji by mu nie zabrakło przez pełne 90 minut. Powolny Kokoszka na pozycji defensywnego pomocnika to też nie najlepszy pomysł Levego. Stoper wyglądał na kompletnie zagubionego w środku pola, nie potrafił podać celnie do przodu, a gdy znalazł się w dogodnej pozycji pod bramką Kolejorza, to zwyczajnie nie wiedział, co z piłką zrobić. Dlaczego Levy nie spróbował na tej pozycji kogoś, kto wcześniej na niej grywał? Dlaczego nie Adamec, Zieliński, Misik czy Cetnarski? A nie, Cetnarskiego przecież Śląsk oddał do Widzewa.

W ofensywie Śląsk praktycznie w tym meczu nie zaistniał. Kilka bezmyślnych szarż Patejuka, kilka rajdów po skrzydle Dudu, a do tego przypadkowa bramka Paixao. Trochę mało. Nie jestem tym za bardzo zdziwiony, biorąc pod uwagę, że z ofensywnych graczy Levy wystawił tylko Patejuka i Paixao. Dudu nie sprawdza się jako skrzydłowy, bo zwyczajnie potrzebuje miejsca, by się rozpędzić lub ułożyć sobie piłkę na nodze do strzału. Dlatego musi grać jako lewy, ofensywnie zorientowany obrońca. Mili nie liczę, bo w takiej formie, to nadaje się jedynie do człapania na trzecioligowych boiskach. Na pewno lepiej by się dziś sprawdził jako rzecznik prasowy lub komentator niż piłkarz.

Ktoś pewnie powie, że Lenczyk miał lepszych zawodników. To prawda, nie ma co porównywać Sochy do Celebana, Gavisha do Fojuta, Patejuka do Soboty. Ale mimo wszystko Śląsk dysponuje obecnie lepszymi piłkarzami niż to, co zobaczyliśmy w niedzielę. Nie potrafię pojąć jak zawodnicy, którzy pół roku temu walczyli z Brugge, dziś biegają jak pozbawione głów kurczaki. Bez ładu, bez składu, bez żadnej taktyki. Byle tylko dalej wybić piłkę. Wstyd i żenada. Nie przekonuje mnie również argument o kontuzjach. Inne drużyny radzą sobie z dużo większymi problemami, że przypomnę tu wizytę Zawiszy we Wrocławiu, gdy na ławce siedział praktycznie tylko sztab szkoleniowy.

Levy w Poznaniu tradycyjnie nie wykazał się intuicją, jeśli chodzi o zmiany. Fajnie, że dał zadebiutować Adamecowi i Zielińskiemu, ale przecież to nie są zawodnicy, którzy mogą strzelać bramki. A wrocławianie wtedy przegrywali 1:2. Dlaczego nie wszedł ofensywny Misik czy Uliczny? Śląsk boleśnie przekonał się już w pierwszym meczu, że sparingi z amatorami, to nie to samo, co gra w Ekstraklasie. Z trenerem Levym i kapitanem Milą na tę chwilę klub śmiało podąża w kierunku I ligi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24