Ostatnie rozstrzygnięcia w tym roku. Podsumowanie 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Karol Kurzępa
Zakończono już zmagania na rodzimych boiskach w mijającym roku. Czy piłkarze sprawili przedwczesne prezenty świąteczne dla swoich kibiców w tej finałowej serii spotkań AD 2011? Kto może zaliczyć ostatnie dwanaście miesięcy do udanych, a kto chciałby jak najszybciej je zapomnieć? Które zespoły „przezimują” ligę spokojnie, a które z niepokojem będą czekać na rundę rewanżową? Podsumujmy wydarzenia minionego weekendu w Ekstraklasie!

Podbeskidzie – Bełchatów 1:0. Udane zwieńczenie udanego roku

Zwycięstwo z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie kończy fenomenalny rok dla Podbeskidzia. W 2011 sympatycy czerwono-biało-niebieskich mogli cieszyć się z: awansu do Ekstraklasy, z sześciu wygranych w niej spotkań; świetnej, jak na możliwości beniaminka pozycji w tabeli, gwarantującej spokojną zimę; udany występ w Pucharze Polski, gdzie „Górale” odpadli dopiero w półfinale po pełnym dramaturgii boju z Lechem. To było zdecydowanie najlepsze 12 miesięcy w historii klubu z Bielska.

Bełchatów obniżył ostatnio loty. W ostatnich trzech kolejkach piłkarze GKS-u ugrali zaledwie punkcik. Tym samym, podopieczni Kamila Kieresia mają tylko dwa oczka przewagi nad strefą spadkową. W piątek przypominali chwilami toporną drużynę z początku sezonu, której brakowało konceptu na grę. Jeśli „Torfiorze” będą tak prezentowali się wiosną, to widmo spadku będzie ich nękać aż po ostatnią kolejkę i ostatecznie bełchatowianie się z ligą pożegnają. Chyba, że Dawid Nowak przypomni sobie jak się strzela gole i wróci wreszcie do przyzwoitej formy.

Wisła – Polonia 0:1. "Czarne Koszule" na fali wznoszącej

Wielu Wisłę za ostatnie kilka spotkań chwaliło. Było za co. Drużyna wygrała trzy kolejne spotkania, zachowując dzięki temu szansę na obronę tytułu i wyjście z grupy w Lidze Europejskiej. Zwycięstwo przed własną publicznością z Polonią było obligatoryjne. Krakowianie byli faworytami, ale tą rywalizację przegrali, przez co oddalili się na 10 punktów od Śląska, 6 od Legii, 4 od swoich piątkowych przeciwników.

To zadziwiające, ale mistrz Polski przegrał w tej kolejce już czwarty mecz u siebie w sezonie. Więcej razy z własnego terenu schodził pokonany tylko ich rywal zza miedzy – Cracovia, która poległa na swoim stadionie pięciokrotnie. Z tym, że „Pasy” są pod ligową kreską i walczą o utrzymanie. Piątkowy rezultat może oznaczać, że Kazimierz Moskal nie dostanie szansy na dłuższe prowadzenie „Białej Gwiazdy”. Czy uratowałby go awans do fazy pucharowej Ligi Europejskiej? Niewykluczone, aczkolwiek kto wierzy w to, że Fulham straci u siebie punkty z Odense?

Polonia wygrała trzeci mecz z rzędu, także po raz trzeci w tym sezonie poza Konwiktorską. Zespół Jacka Zielińskiego był ostatnio w dobrej formie i poprawił swoją pozycję w ligowym zestawieniu. Trzecia lokata ze stratą 6 oczek do lidera i 2 do drugiej Legii. W trakcie rundy rzadko mówiło się o „Czarnych Koszulach” jako kandydatach do tytułu. Jeśli wiosną ich dyspozycja będzie co najmniej tak dobra jak ta z końcówki roku, to ten stan rzeczy może ulec zmianie.

Ruch – Korona 4:1. Zieńczuk pozamiatał

Hattrick Marka Zieńczuka w uzyskany w zaledwie 13 minut był okrasą ostatniego meczu w tym roku przy Cichej. Co ciekawe, ekswiślak zdobył dopiero pierwsze trzy bramki w sezonie w lidze. 33-letni skrzydłowy może żałować, że Ekstraklasę czeka teraz trzy miesiące przerwy, bowiem jego forma wzrastała w trakcie rundy wraz z każdą kolejką.

Piłkarze Waldemara Fornalika nadal są bardzo blisko czołówki, w 2012 rok wchodzą będąc tuż za ligowym podium. W tabeli „Niebiescy” mają za sobą faworyzowaną Wisłę czy Lecha. Ogólnie, przez ostatnie 12 miesięcy zdołali uzbierać 50 punktów, a to, biorąc pod uwagę ich budżet i kadrę – wynik niewątpliwie bardzo dobry. Wiosną, chorzowianie jeszcze z pewnością niejednokrotnie w naszej lidze namieszają i sprawią kilka niespodzianek.

Inaczej rzecz się ma z ekipą z Kielc. Skazywana przed sezonem przez sporą rzeszę fachowców na spadek, Korona powinna się utrzymać, ale zawodnicy Leszka Ojrzyńskiego nie powinni liczyć na dużo więcej. Świetny początek sezonu i parę udanych spotkań, ale także brutalność w grze, grad upomnień i wykluczeń oraz stopniowe osuwanie się w dół tabeli – za to zapamiętamy „złocisto-krwistych” z jesieni i początku wiosny tego sezonu. W sobotę kielczanie także nie byli w stanie zakończyć meczu w pełnym składzie. Czerwoną kartkę otrzymał Tomasz Lisowski, z resztą już po raz drugi w rozgrywkach.

Widzew – Górnik 2:0. Planowe zakończenie rundy przy Piłsudskiego

Czterokrotni mistrzowie Polski pokonali swojego bardziej utytułowanego rywala po golach Budki i Oziębały, w meczu, który właściwie mógł skończyć się po dwóch kwadransach. Widzewiacy pomyślnie zakończyli nadspodziewanie dobrze rozegraną (jak na ich możliwości) rundę. Choć w ich grze często brakowało polotu i błyskotliwości, to podopieczni Radosława Mroczkowskiego systematycznie zbierali punkty, sprawili kilka niespodzianek (choćby zwycięstwa we Wrocławiu, czy Poznaniu) i sprawili sporo radości swoim sympatykom. Jedynie przegrane łódzkie derby nieco rzucają cień na udaną jesień przy Alei Piłsudskiego.

Górnik zakończył tę część sezonu dwoma porażkami. Jedenaste miejsce w tabeli i sześć punktów przewagi nad strefą spadkową to nie jest specjalny powód do dumy dla zabrzan. Narzekać piłkarzom z Górnego Śląska też nie wypada, szczególnie biorąc pod uwagę ich osłabienia kadrowe przed rozpoczęciem sezonu. Adam Nawałka na pomeczowej konferencji prasowej stwierdził wprost, że jeśli pozycja w ligowym zestawieniu ma być lepsza to jego zespół musi zostać wzmocniony. Powtórzenie szóstej lokaty z poprzednich rozgrywek wydaje się niemalże niewykonalne, przynajmniej w dotychczasowym składzie personalnym.

Legia – Cracovia 0:0. Faworyt traci punkty

Cracovia zagrała całkiem dobre wyjazdowe spotkanie. Udało im się nie stracić bramki z starciu z jednym z najlepszych ataków ligi, w dodatku na stadionie przeciwnika. Zatrzymanie Legii po strzelaninie w Lubinie w ostatniej kolejce do łatwych bez wątpienia nie należało. Podopiecznych Dariusza Pasieki można śmiało pochwalić za ich trzy ostatnie spotkania przed przerwą w rozgrywkach, w których uzbierali 5 punktów. Jest to swego rodzaju prognostyk na równie udaną rundę rewanżową, co w zeszłym sezonie, kiedy ostatecznie krakowianie pozostali na kolejny rok w Ekstraklasie. Sytuacja „Pasów” nie wygląda tak źle. Mają oni punkcik straty do bezpiecznego ŁKS-u i dwa oczka do Bełchatowa.

W Legii natomiast sobotni rezultat przyjęto z dużą dozą niezadowolenia. I nie ma się czemu dziwić – „Wojskowi” mecze u siebie z drużynami ze strefy spadkowej wygrywać powinni. To właśnie brak zwycięstw przy Łazienkowskiej z zespołami pokroju Podbeskidzia czy Cracovii, to największe rozczarowania stołecznego klubu w trakcie pierwszej części tego sezonu. Strata do Śląska wynosi jednak tylko cztery punkty i nie ma wątpliwości, że warszawiacy będą liczyć się w walce o mistrzowską paterę do końca rozgrywek. Mimo to, trzeba przyznać, że Legii przydałyby się wzmocnienia, bowiem niemal we wszystkich meczach zakończonej rundy grali tą samą „jedenastką”. Brak rotacji i szerszej kadry może ośmiokrotnych mistrzów Polski wiosną zgubić.

ŁKS – Śląsk 1:2. Trenerski nos Lenczyka znów nie zawiódł

ŁKS doznał nieszczęśliwej porażki przy Alei Unii. Przez większą część tego spotkania, podopieczni Ryszarda Tarasiewicza prowadzili grę i byli lepsi od słabo prezentującego się tego dnia Śląska. Wszystko zmieniło się jednak za sprawą zmian dokonanych przez szkoleniowca wrocławian. Dające komplet punktów gole dla gości zdobyli wprowadzeni po przerwie Kaźmierczak z Wasilukiem i WKS wygrał mecz, którego właściwie wygrać nie powinien. Dzięki temu, mistrzowie jesieni umocnili się na fotelu lidera i z pole position przystąpią do wiosennej części rozgrywek.

Śląsk zdobył najwięcej punktów ze wszystkich rodzimych zespołów w 2011 roku – aż 66. To o 10 oczek więcej niż będąca druga w tej klasyfikacji Wisła. Ostatnie miesiące dla klubu należy uznać za bardzo udane (wicemistrzostwo, walka do ostatniej kolejki eliminacji LE) i dające nadzieję na to, że będzie jeszcze lepiej. Zobaczymy jak wrocławski zespół poradzi sobie w lidze po przerwie zimowej. W sezonie 2006/2007, prowadzony przez Lenczyka Bełchatów, także był liderem po siedemnastu seriach gier (z nieco mniejszą przewagą nad resztą stawki), ale tytułu zdobyć się nie udało.

Z kolei ŁKS na wiosnę będzie musiał toczyć mozolny bój o zachowanie statusu zespołu Ekstraklasy. Lekko nie będzie. Ryszarda Tarasiewicza czeka mnóstwo pracy, zwłaszcza nad defensywą jego zespołu, która póki co straciła najwięcej bramek w całej lidze.

Lechia – Jagiellonia 0:1. Przebudzenie białostoczan

Kolejny mecz „bez historii” na PGE Arenie. Gospodarze rozegrali bardzo słabe spotkanie i nie zaprezentowali żadnych argumentów za tym by mieli pokonać swoich niedzielnych rywali. „Biało-zieloni” przegrali przed własną publicznością po raz drugi z rzędu. Ogólnie, na gdańskim stadionie na 27 możliwych punktów zdobyli jedynie 11 oczek. Nie dziwi więc regularny spadek frekwencji na „bursztynowej” arenie przyszłorocznego Euro.

W dodatku Lechia, wciąż ma najgorszy atak ligi. Do tej pory piłkarze z Pomorza zdołali wbić swoim przeciwnikom zaledwie 8 bramek. Dla porównania, po siedemnastu kolejkach poprzedniego sezonu mieli tych goli na koncie aż trzy razy więcej. Rafał Ulatowski ma twardy orzech do zgryzienia. Oprócz tego, że musi osiągnąć ze swoimi podopiecznymi możliwie jak najwyższą pozycję w tabeli na zakończenie rozgrywek, to dodatkowo wymagane jest także to, by lechiści grali atrakcyjny dla oka futbol, by przyciągać spore rzesze kibiców na stadion. Jak wywiąże się z tych zadań 38-letni szkoleniowiec, dowiemy się wiosną.

„Jaga” zakończyła serię pięciu kolejnych spotkań bez zwycięstwa. Wygrała także pierwszy mecz w delegacji w tym sezonie (czekała na to długo, bo aż od 10 kwietnia). Dzięki temu przeskoczyła w tabeli zabrzański Górnik i przezimuje ligę na 10 miejscu. Pierwszego gola po powrocie strzelił Grzegorz Rasiak. Ostatni raz na listę strzelców na rodzimych boiskach ten napastnik wpisał się pod koniec marca 2004 roku. Trener Czesław Michniewicz może mieć w rundzie rewanżowej sporo pożytku z niezwykle doświadczonego duetu snajperów Frankowski – Rasiak, o ile ci piłkarze będą w pełni dyspozycji. Para ta jest w stanie zapewnić białostoczanom utrzymanie. Czy coś więcej? Zobaczymy.

Lech – Zagłębie 3:2. Poznaniacy nie składają broni

„Kolejorz”, nie bez problemów pokonał na, niestety znów opustoszałym, poznańskim obiekcie lubinian, dzięki czemu przezimuje ligę na piątej pozycji. Szesnastą, siedemnastą i osiemnastą bramkę w rozgrywkach zdobył w poniedziałek Artiom Rudnev. Dla Łotysza był to już czwarty hat-trick w tej rundzie. Tylko kataklizm może odebrać mu koronę króla strzelców na zakończenie tego sezonu.

Czy było to ostatnie spotkanie zespołu z Wielkopolski pod wodzą Jose Bakero? Praca Hiszpana ma zostać oceniona przez zarząd klubu w ciągu najbliższych dni. 28 punktów w 17 kolejkach, 9 oczek straty do lidera i brak zwycięstw w meczach z bezpośrednimi rywalami do mistrzostwa – dorobek byłego szkoleniowca warszawskiej Polonii na kolana nikogo nie rzuca. Lech musi wiosną przede wszystkim systematycznie wygrywać, inaczej zachowanie szans na „majstra” będzie można włożyć między bajki.

Zagłębie już w poprzednich kolejkach pokazywało, że ma w szeregach defensywnych niemalże sabotażystów. Nie inaczej było tym razem. Rudniew nie zdobyłby w poniedziałek trzech goli, gdyby nie fatalna dyspozycja obrońców gości. Nieco lepiej, piłkarze z Dolnego Śląska prezentowali się z przodu – zdołali dwukrotnie „ukąsić” poznaniaków, mieli także swoje szanse na zdobycie bramki wyrównującej. Bądź co bądź, kończą rok na ostatnim miejscu w tabeli i czeka ich niezwykle ciężka batalia o zachowanie ligowego bytu w drugiej części rozgrywek. Na szczęście dla „Miedziowych”, drużyny z dołu tabeli nie odskoczyły im w ostatnich kolejkach niemal wcale.

Liga wraca w lutym!

17. kolejka, jak i poprzednie serie gier zawierała w sobie wszystko to, za co Ekstraklasę kochamy, ale też i te elementy przez które na rodzimą piłkę czasem psioczymy. Było więc trochę dobrego, stojącego na niezłym poziomie futbolu, ale te słabsze i nudniejsze spotkania także miały miejsce. Taka właśnie jest piłka w Polsce – choć zdarza się nam na nią narzekać, to bez niej byłoby jeszcze gorzej. Dlatego niewątpliwie będziemy za naszą ligą przez te 3 miesiące przerwy tęsknić. Tym samym, już w tym momencie serdecznie zapraszamy do śledzenia naszych relacji z powrotu piłkarzy na boiska T-Mobile Ekstraklasy w lutym!

Sprawdź tabelę ekstraklasy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24