Paweł Abbott czyli historia od zera do bohatera

Adam Kamiński
Paweł Abbott
Paweł Abbott Tomasz Bołt / Dziennik Bałtycki
Dla takich historii warto oglądać futbol. Paweł Abbott przychodził do Arki jako piłkarz po przejściach, kontuzjach i jako spora niewiadoma. Pierwszy sezon w jego wykonaniu był dramatyczny, w kolejnym jego bramki były nieocenione dla Arki.

Lato przed sezonem 2014/2015, Paweł Abbott został zaprezentowany jako nowy zawodnik Arki. Z jednej strony bogate CV, 15 bramek w 1. lidze w barwach Zawiszy i znacząca cegiełka dołożona do awansu bydgoskiego klubu do elity. Wcześniej Ekstraklasa w barwach Ruchu, jednak jakiegoś wielkiego optymizmu ten transfer u kibiców Arki nie wywołał. Wszyscy zwracali uwagę na to, że Abbott długo nie grał w piłkę, leczył kontuzje i jego forma to jedna wielka niewiadoma.

Te obawy potwierdziły się na boisku. Prawie 1200 minut na zapleczu Ekstraklasy i tylko dwa gole. Do tego bardzo słaba gra. Abbott był za wolny, kompletnie nie miał zwrotności, piłka mu odskakiwała, nie umiał jej przytrzymać ani porządnie rozegrać. W Gdyni nie mieli wątpliwości, Abbott dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu i prawie mu się to udało.

- Dostałem zaproszenie na testy od jednego klubu z Wysp. Kiedy w Arce powiedziano mi, że mogę rozglądać się za czymś nowym, byłem już gotowy lecieć do Anglii, ale pojawiły się formalne przeszkody i ostatecznie nie wyszło - wspomina tamten czas Paweł Abbott.

Przed bieżącym sezonem Arka szukała intensywnie nowego napastnika, Abbott był w lekkim zawieszeniu, trenował z Arką, ale jednak czuł, że prawdopodobnie odejdzie z klubu. Lato i okres przygotowawczy jednak pokazały kompletnie inne oblicze zawodnika. Wziął się w garść, schudł i w sparingach był jednym z najlepiej ocenianych piłkarzy. Wreszcie zaczął pokazywać to, dlaczego później w trakcie sezonu kibice go doceniali. Nie tylko za bramki, ale też za tytaniczną pracę, którą wykonywał na boisku.

Arka jednak dalej szukała kogoś, kto mógłby zająć miejsce Abbotta i... nie znalazła. Dlatego też między innymi został on w Gdyni. - Otwarcie mi to powiedziano, nikt nie bawił się w ściemnianie. Wolę taką gorzką prawdę, niż słodkie kłamstwo - nie żywi urazy Abbott.

Jak się okazało, był to jeden z najlepszych ruchów. Abbott zdobył w tym sezonie 12 bramek i pewnie miałby ich jeszcze więcej, gdyby nie zatrzymała go kontuzja. Jednak nie tylko bramkami wyróżniał się na boisku, on po prostu harował za trzech. W parze z Rafałem Siemaszko wyglądał naprawdę dobrze i stanowił idealną "dziewiątkę", której teraz Arce brakuje. Jego klasę doceniali też trenerzy przeciwników.

- Paweł Abbott zagrał dziś w angielskim stylu, chwała dla niego że pokazał naszym młodym zawodnikom, jak może grać napastnik - powiedział po meczu w Gdyni Rafał Ulatowski.

Również kibiców Arki Abbott zdołał "kupić". Przede wszystkim tym, że nie gwiazdorzy, jest normalnym uśmiechniętym facetem, który potrafi sypać kawałami na lewo i prawo. Zapytany o wynik meczu Arka - Olimpia w klubowej telewizji odpowiedział "2:0", a po chwili dodał że bramki strzeli... Nildo czyli zawodnik gości. Do wszystkiego podchodzi z dystansem. Taki właśnie jest Abbott, który z pewnością był jednym z budowniczych atmosfery w szatni żółto-niebieskich.

Teraz czeka go nagroda, nie tylko w postaci awansu, którego Arka jest blisko w dużej mierze dzięki jego golom, ale też nowego kontraktu. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno pisano, że obraca się z piłką wolniej niż kula ziemska...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24