Uknute niegdyś powiedzenie "pierwsza liga - styl życia" było odpowiedzią na pełne zwrotów akcji widowiska, które od czasu do czasu oglądają kibice drużyn zaplecza Ekstraklasy. Pojedynek Podbeskidzia z Wigrami był kwintesencją tej frazy. - Szalony mecz. Byliśmy świadkami czegoś podobnego, co widzieliśmy we wczorajszym spotkaniu Ligi Mistrzów Manchesteru City z Tottenhamem. Dużo dramaturgii, zwrotów akcji, piękne bramki. Absolutnie nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że pierwsza liga jest nudna - zaznaczał po spotkaniu trener gospodarzy, Krzysztof Brede.
Zachowując odpowiednie proporcje, mecz w Bielsku-Białej rzeczywiście przypominał środowy thriller w ćwierćfinale Champions League. Dzięki temu, że w defensywie oba zespoły grały "radosny" futbol, gole sypały się jak z rękawa.
Jako pierwsze uderzyło Podbeskidzie. Już w szóstej minucie ładną akcją lewym skrzydłem popisał się Kacper Gach, który wygrał drybling z przeciwnikiem, zagrał do Michała Rzuchowskiego, a ten wpakował piłkę do bramki. Bielszczanie kontrolowali wydarzenia na boisku, ale okazało się, że ich postawa w obronie była bombą zegarową. Detonacja nastąpiła dziesięć minut przed przerwą. Źle zachował się Kacper Kostorz, który niepotrzebnie sprokurował rzut wolny tuż przed boczną linią pola karnego, a wykorzystał to Filip Karbowy. Napastnik Wigier popisał się kapitalnym uderzeniem, mocno bita piłka wpadła do siatki tuż przy słupku. Wojciech Fabisiak był bez szans na reakcję.
Wyrównujący gol kompletnie zmienił obraz gry. Walczące o utrzymanie Wigry przystąpiły do ataku i już trzy minuty później prowadziły. Szybką wymianą piłki suwałczanie zdezorientowali obronę Podbeskidzia, a Rzuchowski sfaulował Roberta Bartczaka w polu karnym. Jedenastka, którą skutecznie wykonał Joel Huertas, nie podlegała dyskusji, ale decyzja sędziego o czerwonej kartce dla Rzuchowskiego, już tak. Mimo nowych przepisów, które zalecają unikać podwójnego karania piłkarzy w takich sytuacjach, arbiter osłabił Górali przed drugą połową.
W dziesiątkę Górale szybko doprowadzili jednak do wyrównania. Kolejny błąd obrony, kolejny rzut karny. Tym razem to bielszczanie wykorzystali złamaną linię spalonego obrony Wigier, przed Damianem Węglarzem znalazł się z piłką Kostorz, a bramkarz gości powalił go na murawę. Ze stojącej piłki do siatki trafił Adrian Rakowski.
To nie był jednak ostatni, ani nawet przedostatni akcent tego meczu. Podbeskidzie w dziesięciu radziło sobie całkiem nieźle i w niektórych momentach zyskiwało nawet przewagę. Po jednej z akcji Górale wywalczyli stały fragment gry, a przepięknym uderzeniem z rzutu wolnego z około 25 metrów popisał się Bartosz Jaroch. Obrońca gospodarzy umieścił piłkę w okienku bramki gości i zaliczył swoje piąte trafienie w tym sezonie.
Wigry nie miały zbyt wiele piłkarskich argumentów, ale ich najważniejszą siłą była determinacja. Dzięki niej w końcówce goście zepchnęli Podbeskidzie do obrony. W słupek trafił Frank Adu Kwame, ale kilkadziesiąt sekund później piłkę wstrzeloną w pole karne przez Ghańczyka przyjął Arkadiusz Najemski i płaskim strzałem ustalił wynik meczu. - Podnieśliśmy się jak feniks z popiołów. Konsekwentnie zdobywamy punkty. To młody zespół, który musi sobie radzić w tych trudnych chwilach. W szatni piłkarze mieli miny, jakby przegrali. Musiałem im przypomnieć, że zremisowali 3:3 na terenie Podbeskidzia, które momentami grało bardzo ładnie - relacjonował trener Wigier, Mirosław Smyła, który objął drużynę z Suwałk zaledwie dwa tygodnie temu, tuż po serii pięciu meczów bez zwycięstwa. Od tego momentu jego zespół w dwóch spotkaniach zdobył już cztery punkty.
W czwartkowy wieczór emocje nie skończyły się nawet po ostatnim gwizdku. Guga Palavandishvili miał do powiedzenia o jedno słowo za dużo do jednego z piłkarzy Wigier, za co sędzia pokazał mu drugą żółtą kartkę. - Porozmawialiśmy w szatni o tym, że nerwy nic nie dadzą. Trzeba zachować chłodną głowę, cierpliwość i spokój. Odwróciliśmy losy meczu w osłabieniu, ale byliśmy dziś za mało wyrachowani - podsumował trener Podbeskidzia, które w środę spróbuje zepsuć nastroje szykujących się do fety piłkarzy Rakowa Częstochowa.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 3-3 Wigry Suwałki
Michał Rzuchowski 6', Adrian Rakowski 48', Bartosz Jaroch 59' - Filip Karbowy 35', Joel Huertas 38' (k.), Arkadiusz Najemski 90'
Podbeskidzie: Wojciech Fabisiak - Bartosz Jaroch, Kamil Wiktorski, Dominik Jończy, Kacper Gach - Kacper Kostorz (90' Filip Modelski), Guga Palavandishvili, Michał Rzuchowski, Adrian Rakowski, Przemysław Mystkowski (74' Marko Roginić) - Valerijs Sabala (84' Paweł Oleksy).
Trener: Krzysztof Brede
Wigry: Damian Węglarz - Arkadiusz Najemski, Adam Chrzanowski, Adrian Karankiewicz, Frank Adu Kwame - Piotr Kwaśniewski (73' Adrian Piekarski), Wiktor Biedrzycki (46' Damian Pawłowski), Dawid Polkowski (17' Kamil Sabiłło), Joel Huertas, Robert Bartczak - Filip Karbowy
Trener: Mirosław Smyła
żółte kartki: Palavandishvili, Jończy - Biedrzycki, Węglarz, Kwaśniewski, Karankiewicz, Adu Kwame.
czerwone kartki: Rzuchowski (37', faul taktyczny), Palavandishvili (druga żółta, za niesportowe zachowanie po zakończeniu meczu).
sędzia: Paweł Pskit (Łódź)
widzów: 1345
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Puchar Tymbarku na Stadionie Śląskim
W PUNKT ODC. 3 Ekstraklasa podzielona!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?