Podsumowanie 1. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Karol Kurzępa
Cracovia rozpoczęła sezon od niespodziewanej porażki z zespołem Korony
Cracovia rozpoczęła sezon od niespodziewanej porażki z zespołem Korony GrzegorzSroka.com
Za nami pierwsza kolejka nowego sezonu. Które drużyny zagrały zgodnie z oczekiwaniami, kto zawiódł, do kogo uśmiechnęło się szczęście, a komu go zabrakło?

Inauguracja ligi przypadła na piątek. Wtedy to, byliśmy świadkami dwóch pojedynków. Najpierw, przy opustoszałym stadionie w Bełchatowie, gdzie gościnnie swój mecz rozgrywał Łódzki Klub Sportowy, pokaz futbolu dla bardziej doświadczonego z beniaminków zaprezentował poznański Lech. I była to pierwsza niespodzianka sezonu, bowiem nikt nie spodziewał się aż tak wysokiego zwycięstwa „Kolejorza”. Wydawało się, że „ełkaesiacy” pomimo braku gry na własnym obiekcie, będą stawiać większy opór mistrzowi Polski z 2010 roku. Do momentu straty bramki, rzeczywiście gra łodzian wyglądała całkiem przyzwoicie, ale wystarczyło pół godziny gry i było już właściwie po meczu. Znakomitą dyspozycją strzelecką wykazał się Artiom Rudnev, który popisał się pierwszym w tym sezonie hat-trickiem. Pięknego gola z dystansu zdobył Stillić. Dwie asysty zanotował utalentowany Mateusz Możdżeń, który swoją grą daje wiele powodów do tego by stać się stałym zawodnikiem pierwszej jedenastki. Lech zagrał po profesorsku, obnażył słabe punkty łódzkiej drużyny, kontrolował przebieg gry i pokazał, że w tym sezonie interesować będzie ich wyłącznie mistrzowska patera. Swoje aspiracje, pierwszy w tym sezonie lider, będzie miał okazję potwierdzić już w piątek w Lubinie w starciu z Zagłębiem. Z kolei ŁKS musi przełknąć gorzką pigułkę i postarać się o pierwsze ligowe punkty w następnej kolejce we Wrocławiu ze Śląskiem. Zadanie dla beniaminka wydaje się podwójnie trudne, gdyż w poniedziałek działacze łódzkiego klubu zdecydowali się na zmianę dotychczasowego trenera Andrzej Pyrdoła. Na stanowisku zastąpi go, dotychczasowy asystent, Dariusz Bratkowski. Pyrdoł, który wziął całą winę za inauguracyjny blamaż na siebie, z ŁKS-em się nie rozstaje. Będzie pomagać nowemu szkoleniowcowi jako trener koordynator.

ŁKS Łódź - Lech Poznań 0:5- czytaj obszerną relację pomeczową

Drugie piątkowe spotkanie, nie przyniosło co prawda tylu bramek, ale było to emocjonujące widowisko, stojące na solidnym poziomie. Spotkały się dwie równorzędne drużyny – warszawska Polonia i Lechia Gdańsk. Gospodarze zdołali trzy punkty zatrzymać na Konwiktorskiej, a jedyną bramkę meczu zdobył najlepszy na boisku, Bruno. Popisową partię w barwach „Czarnych koszul” rozegrał także jeden z nowych nabytków – Robert Jez. Warto odnotować także, że asystę przy golu zaliczył 19-letni Paweł Wszołek, który pomimo krótkiej obecności na placu gry, zwrócił na siebie uwagę. Dobre wrażenie sprawiała także drużyna gości, ale nie zdołali oni pokonać strzegącego bramki Polonii, Sebastiana Przyrowskiego. I choć właściciel warszawskiej drużyny, przyznał w wywiadze, że liczył na więcej, to drużyna trenera Zielińskiego może być zadowolona z ligowego startu. W następnej kolejce podejmują oni obrońców tytułu, toteż o kolejne punkty będzie niewątpliwie trudniej. Z kolei gdańszczanie w drugiej serii gier zmierzą się w Białymstoku z Jagiellonią.

Polonia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:0- czytaj obszerną relację pomeczową

Trzy sobotnie pojedynki także przyniosły sporo emocji oraz niespodzianki. Najbardziej zaskakujący wynik padł w Krakowie, gdzie miejscowa ekipa „Pasów” prowadziła do przerwy z osłabioną przed sezonem kielecką Koroną 1:0, by w ostatecznym rozrachunku polec 1:2, tracąc przy tym gola w doliczonym czasie gry. Korona pokazała prawdziwy charakter i zdobyła przy Kałuży niezwykle cenne trzy oczka. Cracovia nie zagrała złego spotkania, ale punkty pojechały do Kielc. W drużynie Juriego Szatałowa wyraźnie dało się odczuć brak klasycznego rozgrywającego, gdyż po sprzedaniu Wolfsburgowi Mateusza Klicha, nie został w jego miejsce ściągnięty żaden zbliżony poziomem piłkarz. Co więcej, to po błędzie jednego z nowych nabytków Cracovii, obrońcy Mateusza Żytki padła zwycięska bramka dla przeciwnika. Poniżej oczekiwań spisał się także Andrzej Niedzielan, dla którego był to szczególny mecz, ze względu na to, że jeszcze w zeszłym sezonie został wicekrólem strzelców Ekstraklasy w barwach Korony, a obecnie jest już piłkarzem „Pasów”. Wydaje się jednak, że krakowska drużyna prędzej czy później zacznie zdobywać punkty i nie powinna drżeć o utrzymanie do ostatniej ligowej kolejki , tak jak w poprzednich rozgrywkach. W ekipie gości jak zwykle solidny występ zaliczył Aleksandar Vukovic (strzelec gola na 1:1). Bohaterem meczu został dżoker Michał Zieliński, którego gol zapewnił Koronie wygraną. Byłego zawodnika bytomskiej Polonii to trafienie może cieszyć podwójnie, bowiem do tej pory w barwach „żłoto-krwistych” wyraźnie mu się nie wiosdło. Może od tej pory zacznie seryjnie zdobywać bramki dla kieleckiej drużyny? Przekonamy się o tym w następny poniedziałek, kiedy to drużyna Leszka Ojrzyńskiego podejmie w Kielcach chorzowski Ruch. Dzień wcześniej, Cracovia będzie, znów na stadionie przy ul. Kałuży szukać pierwszych ligowych punktów z Legią Macieja Skorży.

Cracovia - Korona Kielce 1:2- czytaj obszerną relację pomeczową

Chwilę po zakończeniu konfrontacji w Krakowie, na stadionie przy ulicy Cichej w Chorzowie, Ruch podejmował GKS Bełchatów. Ten pojedynek także przyniósł sporo emocji w końcowych fragmentach spotkania. „Niebiescy” wygrali 2:1, a wszystkie bramki padały dopiero w dwóch ostatnich kwadransach meczu. Najpierw do siatki w 61 meczu dla gospodarzy trafił mający za sobą dobrą rundę wiosenną, Arkadiusz Piech. 18 minut później po pięknym strzale wyrównał były reprezentant Polski, Marcin Żewłakow. W doliczonym czasie gry, po zagraniu ręką Mate Lacica, rzut karny dla Ruchu na bramkę zamienił Paweł Abott i punkty zostały w Chorzowie. Drużyna Waldemara Fornalika wydarła rywalom remis, udanie tym samym rozpoczynając sezon. W ekipie gości, prowadzonej po raz drugi przez Pawła Janasa, utratę przyzwoitego rezultatu w ostatnich sekundach przyjęto z żalem. Bełchatowianie grali poprawnie, jedyne zastrzeżenia wypada mieć do powracającego na krajowe boiska Kamila Kosowskiego, który przebywając na placu gry zaledwie 24 minuty dostał czerwoną kartkę i osłabił drużynę. Wicemistrzowie Polski z 2007 roku będą mieli okazję do rehabilitacji w najbliższą sobotę, podczas kolejnego ligowego pojedynku, tym razem podejmując beniaminka z Bielska-Białej. Chorzowian czeka podróż na mecz do Kielc.

Ruch Chorzów - GKS Bełchatów 2:1- czytaj obszerną relację pomeczową

Do sporej niespodzianki doszło w ostatnim sobotnim starciu. Broniąca tytułu Wisła zaledwie zremisowała z jednym z kandydatów do spadku – Widzewem 1:1. Co więcej, krakowianie stan gry wyrównali w doliczonym czasie spotkania, przy pomocy niefrasobliwości stopera gospodarzy, Jarosława Bieniuka i chytrym strzale Davida „Dudu” Bitona. Łodzianie pokazali w tym meczu słynny „widzewski charakter” i zagrali z naszpikowaną (jak na rodzime warunki) gwiazdami drużyną jak równy z równym. Wynik i gra „czerwono-biało-czerwonych” budzi tym większy respekt, kiedy spojrzy się na zakupy czterokrotnego mistrza Polski w tym okienku transferowym. Otóż Widzew jako jedyna drużyna naszej Ekstraklasy nie dokonała żadnego godnego odnotowania wzmocnienia, w przerwie między sezonami drużyna była kadrowo jedynie osłabiana. Jednak piłkarze, którzy w klubie pozostali pokazali się w starciu z aktualnym mistrzem kraju z dobrej strony i na remis zasłużyli. Niewykluczone, że piłkarze Wisły byli już myślami przy środowym rewanżu z Liteksem Łowecz. Nie mniej jednak, drużyna Roberta Maaskanta nie może z powodu walki o Ligę Mistrzów zaniedbywać rywalizacji na krajowym podwórku i nie powtórzyć błędów poznańskiego Lecha z zeszłego sezonu. W ekipie „Białej Gwiazdy” wciąż formy z rundy wiosennej nie może odnaleźć Cwetan Genkow. Jak można było zauważyć już po pucharowych meczach Wisły, dobrze do drużyny wkomponowali się Ivica Illiev i Michael Lamey. Spore nadzieje także wiązane są z powrotem po kontuzji Rafała Boguskiego. Holenderski szkoleniowiec krakowian z remisem w Łodzi był zachwycony nie był, ale uznał wynik za sprawiedliwy. W następnej ligowej kolejce Wisłę czeka trudna przeprawa na Konwiktorskiej z Polonią. Widzew natomiast jedzie w piątek do Zabrza na ligowy klasyk z tamtejszym Górnikiem.

Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:1- czytaj obszerną relację pomeczową

W niedzielne popołudnie na stadionie przy ulicy Oporowskiej we Wrocławiu, wicemistrz poprzedniego sezonu, Śląsk mierzył się z zabrzańskim Górnikiem. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów i wynikiem 1:1. Zaskoczył Górnik, który w ogóle nie przestraszył się drużyny Oresta Lenczyka i zasłużenie schodził na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem, po trafieniu kapitana zespołu, Adama Banasia. Bardzo dobre zawody w ekipie gości rozgrywali dwaj debiutujący w Ekstraklasie piłkarze: pomocnik Paweł Olkowski i bramkarz Łukasz Skorupski. Bardzo słaby był natomiast wprowadzony w drugiej połowie Daniel Gołębiewski, przebywający w Zabrzu na wypożyczeniu z Polonii Warszawa. Śląsk, któremu w pierwszej połowie gra zupełnie się nie kleiła, przez ostatnie pół godziny meczu zdecydowanie dominował i zasłużył na zdobycie bramki. Gola po dobitce strzału Voskampa zdobył Diaz. Dobre zmiany w ekipie gospodarzy dali Mateusz Cetnarski i wspomniany już Johan Voskamp. Ten drugi, ma co prawda jeszcze braki szybkościowe i kondycyjne, ale powoli wprowadza się do wrocławskiego zespołu i wydaje się, że drużyna WKS-u będzie miała z niego sporo pożytku. Teraz podopiecznych trenera Lenczyka czeka wyjazd na pucharowy mecz do Sofii, po czym w niedzielę, zagrają ponownie przy Oporowskiej ze zdemolowanym przez Lecha, Łódzkim Klubem Sportowym. Zabrzanie także w następnej kolejce wystąpią u siebie, a przyjedzie do nich Widzew.

Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 1:1- czytaj obszerną relację pomeczową

Największym pechowcem inauguracyjnej kolejki była warszawska Legia, której niesprzyjające warunki atmosferyczne uniemożliwiły rozegranie przy Łazienkowskiej spotkania z lubińskim Zagłębiem. Ulewa, która przeszła nad stolicą, była tak silna, że ponad połowa boiska była pod wodą i po wielu konsultacjach podjęto decyzję o przełożeniu meczu. Legionistom pozwoli to na lepsze przygotowanie się do czwartkowego rewanżu z tureckim Gaziantepsporem w eliminacjach Ligi Europejskiej. Dzień później, w piątek , „Miedziowi” z Lubina zmierzą się na Dialog Arenie z poznańskim Lechem. Legia o pierwsze ligowe punkty powalczy w niedzielę na stadionie Cracovii.

Legia Warszawa - Zagłębie Lubin- mecz odwołany z powodu ulewy

W ostatnim ligowym pojedynku pierwszej kolejki, w Bielsku-Białej, przy opadach rzęsistego deszczu, absolutny ekstraklasowy beniaminek Podbeskidzie, zmierzył się z czwartą drużyną poprzedniego sezonu, Jagiellonią Białystok. Sensacyjny półfinalista zeszłorocznego Pucharu Polski podejmował triumfatora Pucharu Polski sprzed lat dwóch. Dyspozycja obu ekip była niewiadomą. Zespół „Jagi” był podrażniony blamażem w europejskich pucharach, w dodatku po trzech latach odszedł dotychczasowy trener. Nowy szkoleniowiec, Czesław Michniewicz objął drużynę zaledwie 10 dni przed meczem z bielszczanami. Beniaminek chciał jak najlepiej zaprezentować się przed własną publicznością i urwać ligowe punkty przeciwnikowi. Już w 6. minucie spotkania, po nieco dyskusyjnym rzucie karnym wykorzystanym przez Tomasza Frankowskiego na prowadzenie wyszli goście. Na niecałe 5 minut przed przerwą, po katastrofalnym błędzie słowackiego bramkarza „Górali” Richarda Zajaca, jedno z najłatwiejszych trafień w karierze zaliczył ponownie Frankowski, strzelając tym samym dublet. Dwa trafienia „Franka” wskazują na to, że również w tym sezonie napastnik ten będzie liczył się w walce o koronę króla strzelców Ekstraklasy. W drugiej połowie, goście cofnęli się i oddali inicjatywę drużynie Roberta Kasperczyka, ale z ich ataków niewiele wynikało. Podbeskidzie starało się zagrażać bramce Sandomierskiego, jednak drużyna nie stworzyła sobie zbyt wielu sytuacji do zdobycia gola. „Górale” bili głową w mur, do czasu kiedy to w 82. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, historyczną, pierwszą w historii bramkę dla klubu w Ekstraklasie głową zdobył Robert Demjan. Po strzeleniu kontaktowego gola temperatura spotkania znacznie się podniosła. Rozgrywany na niezwykle nawodnionym boisku mecz, całkowicie zmienił swoje oblicze. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry, na stadionie zawrzało gdy sędzia podyktował dla gospodarzy rzut karny, który na bramkę zamienił Adam Cieśliński. Podbeskidzie w ostatnich fragmentach zagrało „va banque” i próbowało odnieść sensacyjny triumf, mecz jednak zakończył się i tak niespodziewanym (zwłaszcza po pierwszych 45 minutach) rezultatem. Podopieczni Kasperczyka pokazali charakter i ambicję, którą imponowali w zeszłorocznym Pucharze Polski. „Jadze” do zwycięstwa zabrakło dziesięciu minut, trener Michniewicz ma prawo być niezadowolony z dyspozycji swojej drużyny pod koniec drugiej połowy. Ekipa z północnego-wschodu zrehabilitować się za tę wpadkę będzie mogła w sobotę przy okazji ligowego starcia z gdańską Lechią w Białymstoku. Podbeskidzie o kolejne punkty powalczy w Bełchatowie z GKS-em.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Jagiellonia Białystok 2:2- czytaj obszerną relację pomeczową

Podsumowując, pierwsza ligowa kolejka przyniosła nam to, za co najbardziej kochamy piłkę: emocje, niespodzianki i przede wszystkim bramki. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, toteż wypada jedynie ostrzyc sobie zęby na kolejną serię gier w Ekstraklasie, która rusza już w piątek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24