Podsumowanie 15. kolejki (a zarazem rundy jesiennej) T-Mobile Ekstraklasy

Karol Kurzępa
Korona przed własną publicznością pokonała Legię 1:0
Korona przed własną publicznością pokonała Legię 1:0 PAP/Stanisław Rozpędzik
Półmetek ligi za nami. Od inauguracji, która miała miejsce 29. lipca rozegrano 120 spotkań. W pierwszej połowie sezonu padło 262 bramek, sędziowie pokazali 523 żółtych i 10 czerwonych kartek. Które drużyny grały tej rundy zgodnie z oczekiwaniami, kto zawiódł, do kogo szczególnie uśmiechało się szczęście, a komu najbardziej go brakowało? Czy tegoroczne rozgrywki w Polsce możemy uznać za atrakcyjne? Na te i inne pytania odpowiedzi znajdą Państwo w niniejszej lekturze!

Polonia – Podbeskidzie 2:1. Cani dostarczycielem punktów

Bielszczanie mieli kolejną szansę na urwanie przynajmniej oczka faworyzowanemu przeciwnikowi. Tym razem jednak im się nie udało. Główną przeszkodzą w wywozie korzystnego rezultatu ze stolicy był albański napastnik „Czarnych Koszul”, Edgar Cani. Jego dwa gole sprawiły, że punkty zostały na Konwiktorskiej.

Jak bardzo ucieszyło to prezesa Polonii, Józefa Wojciechowskiego? W prasie znów powraca temat zakupu przez niego Lechii Gdańsk. Warszawianie nie wiedzą do końca na czym stoją, ale zdążyli się już chyba do tego przyzwyczaić. W piątek wygrali po raz szósty w sezonie i nadal pozostają jedyną obok Lechii ekipą, której nikt przed własną publicznością jeszcze w tym sezonie nie zdołał pokonać. To ich kolejny wspólny mianownik z gdańszczanami. Polonia zajmuje obecnie przyzwoitą, czwartą pozycję w tabeli ze stratą 6 oczek do prowadzącego zespołu. Prowadzeni przez Jacka Zielińskiego zawodnicy jesienią nie czarowali, ale parę cennych rywalizacji rozstrzygnęli na swoją korzyść. Czy to wystarczy by Wojciechowski nadal inwestował w klub?

Kilka słów o Podbeskidziu. Niewątpliwie zespół z Bielska-Białej w pełni satysfakcjonuje ich ligowa pozycja w połowie rozgrywek. Beniaminek rozegrał w trakcie rundy kilka całkiem niezłych spotkań, przede wszystkim regularnie gromadził punkty. A zwycięstwa na Łazienkowskiej i Reymonta będą w klubie wspominać latami.

Śląsk – Wisła 0:1. Lider ograny

Wisła tego meczu przegrać nie mogła. I nie przegrała. Co więcej, „Biała gwiazda” na boisku wymagającego rywala przerwała serię trzech kolejnych porażek bez zdobytej bramki. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył z karnego Rafał Boguski, dla którego było to pierwsze trafienie w lidze od 26 września 2010. Dzięki niezwykle cennemu kompletowi punktów, krakowianie nadal są w grze o mistrzostwo kraju. Wciąż jednak mają 7 oczek straty do pokonanego w piątek lidera.

Obrońcy tytułu nie mogą zaliczyć rundy do szczególnie udanych. Po raz kolejny nie udało się awansować do Ligi Mistrzów, Liga Europejska to w tym składzie personalnym dla Wisły także za wysokie progi. W lidze aż 5 porażek, w tym 3 u siebie. Niedawno z klubem pożegnał się Robert Maaskant, który musiał odejść po przegranej w prestiżowych derbach miasta. Przy Reymonta działo się jesienią naprawdę wiele. Jednak, z racji wyrównanej ligi i płaskiej tabeli, wiślacy wciąż mają szansę na drugie z rzędu mistrzostwo, a z powracającymi po kontuzjach Małeckim i Meliksonem będzie to wiosną realne. Bez wątpienia, krakowanie mają potencjał i będą chcieli to udowodnić.

Mimo piątkowej porażki, to Śląsk został mistrzem jesieni T-Mobile Ekstraklasy. Nawet pomimo zdobycia sensacyjnego wicemistrzostwa w poprzednich rozgrywkach, dla niektórych jest to rezultat nieco zaskakujący. Fakty mówią jednak same za siebie: wrocławianie zdobyli najwięcej punktów ze wszystkich rodzimych zespołów w 2011 roku. Teraz ich głównym zadaniem będzie nie popełnienie błędów białostockiej Jagiellonii, która w zeszłym sezonie z lidera na półmetku, stoczyła się na czwartą lokatę na finiszu. Orest Lenczyk będzie chciał udowodnić teraz całej Polsce, że silny kadrowo WKS, wspierany przez zapełniony po brzegi nowy stadion, stać na walkę o tytuł do samego końca.

ŁKS – Jagiellonia 1:1. Pierwszy punkt ŁKS-u pod wodzą Tarasiewicza

ŁKS zremisował u siebie z „Jagą”, choć mógł i powinien to spotkanie wygrać. Nie dziwi więc, że w pomeczowych wypowiedziach zawodnicy gospodarzy częściej mówili o stracie dwóch oczek niż o zdobyciu jednego. Pocieszeniem dla łodzian może być fakt iż przerwali oni złą passę dwóch porażek z rzędu i po ponad 190 minutach zdobyli bramkę. W tym momencie są ostatnią w tabeli drużyną „nad kreską”.

Jak wiadomo w klubie przy Alei Unii nie dzieje się najlepiej. Kłopoty finansowe, zaległości wobec piłkarzy, odejścia Probierza, Kłosa i Wieszczyckiego – żaden z tych czynników nie pomaga pracującemu od 7 listopada Ryszardowi Tarasiewiczowi. W tej kolejce zawiedli także kibicie – w sobotę stawili się na stadionie w liczbie zaledwie dwóch i pół tysiąca.

Jagiellonia, od wygranej w 11. kolejce z Bełchatowem, w następnych czterech meczach zdobyła tylko dwa oczka. Białostoczanie mają w tym momencie sześć punktów przewagi nad strefą spadkową i taką samą stratę do trzeciego Ruchu. Powtórzenie czwartego miejsca z zeszłego sezonu byłoby nie lada wyczynem. Zwłaszcza, że zespół Czesława Michniewicza zupełnie nie radzi sobie w delegacjach. Gorzej „w gościach” prezentowały się tej rundy tylko ekipy Zagłębia i GKS-u Bełchatów.

Górnik – Zagłębie 4:1. Prejuce Nakoulma show

Gospodarze ten mecz wygrali, bo mieli w składzie świetnie tego dnia dysponowanego Nakoulmę. Napastnik z Burkina Faso zaliczył w sobotę dwa trafienia, także po jego akcji do własnej bramki piłkę wbił Reina. To, że 24-latek nie powróci po zakończeniu tego sezonu do Bogdanki Łęczna, z której jest wypożyczony, można przyjąć za pewnik.

Górnik jest ostatnio na fali wznoszącej. Drużyna Adama Nawałki jest niepokonana od czterech spotkań, w których zdobyła 10 punktów. Na półmetku ligi zabrzanie mają 7 oczek przewagi nad strefą spadkową i 5 straty do największego rywala z Chorzowa, który plasuje się na ostatnim miejscu ligowego podium.

Po nieoczekiwanym pokonaniu Polonii w poprzedniej kolejce, „Miedziowi” pozbawili złudzeń swoich kibiców na lepszą grę i polegli w Zabrzu. Pavel Hapal musi popracować nad defensywą Zagłębia, bowiem odkąd objął on zespół, jego podopieczni stracili 9 goli w trzech spotkaniach. Obecnie, tylko szyki obronne ŁKS-u mogą się „pochwalić” większą liczbą puszczonych bramek.

Przez całą rundę piłkarze z Dolnego Śląska wywieźli z boisk swoich rywali zaledwie oczko. Nawet ostatnia Cracovia ma od nich lepszy bilans w delegacjach. Jeśli ekipa z Lubina wiosną dalej będzie się tak fatalnie spisywać w konfrontacjach wyjazdowych to o utrzymanie ligowego bytu będzie niezwykle ciężko.

Korona – Legia 1:0. „Wojskowi” marnują okazję, „Scyzory” wracają do gry

Eks-legioniści pogrążyli swojego dawnego pracodawcę. Zwycięską bramkę dla Korony po podaniu Vukovicia strzelił Korzym. Dzięki temu kielczanie przerwali serię pięciu spotkań bez wygranej i znów zbliżyli się do ligowej czołówki. Tym samym, zawodnicy prowadzeni przez Leszka Ojrzyńskiego, pokazali, że nie powiedzieli jeszcze w tym sezonie w lidze ostatniego słowa.

Z kolei piłkarze z Warszawy stracili świetną szansę na przeskoczenie w tabeli Śląska i zgarnięcie tytułu mistrza jesieni. Podopieczni Macieja Skorży także przerwali pewną serię: po raz pierwszy od ośmiu kolejek stracili gola. Goście zagrali w sobotę beznadziejnie. Przez ponad 90 minut gry nie byli w stanie oddać celnego uderzenia na bramkę rywali. Po pewnym pokonaniu w zaległym meczu Zagłębia w środę, nikt nie spodziewał się, że w Kielcach legioniści zaprezentują się tak słabo.

Obie drużyny mogą zaliczyć jesień do udanych. Korona zaskoczyła wielu obserwatorów, którzy typowali „złocisto-krwistych” do spadku, zdobywając 24 punkty. Tyle samo co obrońcy tytułu z Krakowa, o dwa oczka więcej niż będący jednymi z faworytów rozgrywek, poznaniacy.

Legia najbardziej żałuje porażek na własnym obiekcie. Wpadka z Podbeskidziem i ważna w kontekście walki o „majstra” porażka ze Śląskiem to zdecydowanie największe rozczarowania podczas tej rundy. Jednak szansa na to by mistrzowska patera powróciła po sześciu latach na Łazienkowską, wciąż jest spora i stołeczny klub z pewnością przy finiszu rozgrywek nadal będzie jednym z głównych pretendentów do końcowego triumfu .

Cracovia – GKS 2:1 Deja vu "Torfiorzy"

„Pasy” rzutem na taśmę wygrały rywalizację z ekipą z Bełchatowa. Goście mogli mieć po meczu nieodparte wrażenie, że podobne zajścia z ich udziałem miały już na stadionie przy ulicy Kałuży miejsce. 366 dni wcześniej także stracili komplet punktów w Krakowie po golu w doliczonym czasie gry. Historia lubi się powtarzać.

Tym razem, co prawda GKS nie prowadził do 86. minuty 2:0, ale był bliski wywiezienia remisu. Szansę na nieprzegranie czwartego kolejnego spotkania odebrał im jednak Vladimir Boljević, który zaskoczył Łukasza Sapelę uderzeniem z rzutu wolnego.

Cracovia wygrywa drugie z rzędu spotkanie u siebie po zaskakująco dobrym meczu. Na boisku naprawdę działo się wiele, tempo było szybkie, sporo okazji strzeleckich z obu stron. Ciekawe jakim wynikiem zakończyłaby się ta konfrontacja gdyby zawodnicy nie razili nieskutecznością. Bądź co bądź, podopieczni Dariusza Pasieki zbliżyli się w tabeli na punkt do przedostatniego Zagłębia. Nadzieje na pozostanie w lidze nie gasną, wszak na półmetku poprzedniego sezonu krakowianie mieli 4 oczka mniej.

Lech – Widzew 0:1. Bakero w tarapatach?

Lech miał się odblokować, a tymczasem pogrążył się w kryzysie. Poznaniacy od pięciu spotkań w lidze nie wygrali i nie strzelili gola, a zdobyli w tym czasie jedynie trzy punkty. Co się stało z zespołem, który czarował na początku rozgrywek wyborną grą w ofensywie?

Część sympatyków „Kolejorza” po ostatnim gwizdku niedzielnego meczu w geście niezadowolenia z pracy trenera Bakero, machała białymi chusteczkami. Hiszpański szkoleniowiec w dwóch najbliższych kolejkach musi zdobyć komplet oczek, by spokojnie przezimować. Teoretycznie, zadanie ma proste: dwie gry u siebie z kandydatami do spadku, ŁKS-em i Zagłębiem. Jednak dyspozycja niedzielna dyspozycja lechitów nie napawa optymizmem przed tymi konfrontacjami. Ma to spory oddźwięk we frekwencji, bowiem w niedzielę przy Bułgarskiej pojawiło nieco ponad 11 tys. widzów. Jak wiemy, jest to wynik jak na stolicę Wielkopolski mizerny.

Widzew nie przegrał już czwartego kolejnego spotkania, a punktowo zrównał się w tabeli z Lechem. Zespół prowadzony przez Radosława Mroczkowskiego odniósł drugie w tym sezonie nieoczekiwane zwycięstwo z faworyzowanym rywalem na jego terenie. Runda jesienna w wykonaniu łodzian, podobnie jak w przypadku Korony, wypadła lepiej niż powszechnie przewidywano. Czy „czerwono-biało-czerwonych” stać na równie udaną wiosnę?

Lechia – Ruch 1:0. Długo oczekiwane zwycięstwo gdańszczan

Lechia strzeliła pierwszego gola na PGE Arenie od 12 września, kiedy to pokonali u siebie Górnik Zabrze i dzięki temu wygrała pierwszy raz od 10. kolejki, drugi raz w tym sezonie u siebie. W strzeleniu bramki wyręczył gospodarzy Piotr Stawarczyk z Ruchu, który zaliczył niefortunne trafienie samobójcze.

Z PGE Areny nikt dotąd kompletu punktów nie wywiózł. Zabrakło także wielu niezapomnianych, godnych tego obiektu spotkań. Gdańszczanie najczęściej na bursztynowym stadionie remisowali. Wciąż mają najgorszy atak w lidze – strzelili rywalom do tej pory tylko 7 goli. Wystarczy to jednak na zajmowanie na półmetku ligi bezpiecznego miejsca w tabeli, z przewagą czterech oczek nad strefą spadkową. Nie zmienia to jednak faktu, że to była słabiutka runda w wykonaniu „biało-zielonych”. Lechiści zawodzili w niej głównie swoich kibiców, którzy teraz liczą na znacznie lepszą wiosnę pod wodzą Rafała Ulatowskiego. Poprzedni szkoleniowiec ekipy z północy Polski, Tomasz Kafarski, pracował w klubie przez 31 miesięcy i nie był w stanie spełniać oczekiwań. Jak poradzi sobie nazywany „Złotym chłopcem” były trener GKS-u Bełchatów i Cracovii?

Chorzowianie przegrali trzecie wyjazdową konfrontację tej rundy, ogółem w lidze pokonano ich już sześciokrotnie. Na Pomorzu, „Niebiescy” mieli swoje szanse, zabrakło jednak skuteczności. Mimo porażki, całą jesień Ruch miał jednak bez wątpienia udaną. Trzecia lokata na zakończenie rundy to duży sukces Waldemara Fornalika i jego piłkarzy. Czy czternastokrotni mistrzowie Polski są w stanie „namieszać” w ligowej tabeli także w rundzie rewanżowej? Dwa sezony temu im się to udało, dlatego nie można też takiej ewentualności wykluczyć.

Teraz czas na dwie kolejki wiosny

Porażki drużyn z czołówki nie wpłynęły w żaden sposób na kształt podium tabeli. Czy będą one w stanie utrzymać swoje pozycje w czubie Ekstraklasy po dwóch najbliższych, rozgrywanych awansem seriach gier z rudny rewanżowej? Pierwsza część sezonu w Polsce przyniosła sporo dobrego futbolu, niejedną niespodziankę, kolejne nowe obiekty, rekordy frekwencyjne, a także kontrowersje związane z sędziowaniem. Ligowy poziom wzrasta wraz z każdym kolejnym sezonem. Są jeszcze niezdobyte stadiony, są zespoły bez zwycięstwa na wyjeździe, a różnice punktowe zarówno między drużynami z czołówki, jak i dolnych rejonów są nieznaczne. Wszystkie te czynniki świadczą o tym, że przed nami jeszcze mnóstwo emocji związanych z rodzimą piłką!

Polska piłka nożna jest u Ciebie na 1. miejscu?Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24