Poznań powitał Euro. Piękny piłkarski spektakl i niezwykli kibice [REPORTAŻ]

Daniel Kawczyński
Na meczu Irlandia - Chorwacja
Na meczu Irlandia - Chorwacja Daniel Kawczyński
Miasto Poznań mocno starało się o organizację Euro 2012 i lepszej inauguracji nie mogło sobie wymarzyć. Choć pojedynek Chorwacji z Irlandią nie zwiastował emocji, to zafundował widowisko pierwszej klasy, chyba najlepsze z dotychczas rozegranych spotkań. Oddaniem i żywiołowością zachwycili też kibice obu ekip. Niestety nie obyło się bez chuligańskich incydentów, wymagających działania oddziałów prewencji.

Plusów wiele, ale niedociągnięć tez nie brakowało

Poznań chciał zapewnić gościom jak najbardziej komfortowe warunki pobytu. Z tego powodu przebudowano wiele odcinków dróg, uruchomiono dodatkowe autobusy i tramwaje w kierunku Stadionu Miejskiego oraz Placu Wolności. Miejscem integracji i wspólnego oglądania spotkań stała się Strefa Kibica, ulokowana na Placu Wolności. Codziennie przetaczały się przez nią tysiące fanów. Atrakcji było ci nie miara. Nie mogło oczywiście zabraknąć koncertów muzycznych, z udziałem nie tylko najlepszych polskich wykonawców, ale i zagranicznych.

Bardzo udał się dobór wolontariuszy. Większość stanowili studenci. Przemili, otwarci, zawsze uśmiechnięci służyli pomocą w każdej sytuacji. Nie opuszczali nikogo w potrzebie. Zawsze starali się znaleźć wyjście, nawet z najgorszej sytuacji. Byli przy tym w stanie poruszyć niebo i ziemię. Co najważniejsze, biegle władali co najmniej jednym językiem obcym, co stanowiło duży ukłon w kierunku zagranicznych gości. Poznań na pewno jest dumny z tak obrotnej młodzieży. – Lubię pomagać ludziom i przy okazji chcę poćwiczyć znajomość angielskiego w praktyce. Poza tym uwielbiam obracać się w towarzystwie międzynarodowym. Można poznać wielu ciekawych ludzi, nawiązać kontakty, nauczyć się nowych rzeczy – zdradza nam jedna z wolontariuszek. – Jedna z nich pomogła mi ostatnio odnaleźć drogę do hotelu. Bez tej pomocy na pewno bym tam nie dotarł – deklaruje kibic reprezentacji Chorwacji.

Stadion Miejski w Poznaniu imponuje nowoczesnością. Z daleka przypomina monachijską Allianz Arenę. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie murawa, na którą przed Euro często narzekano. Organizatorzy wzięli to sobie do serca i zrobili wszystko, aby możliwie maksymalnie udoskonalić jej stan. Po meczu żaden z zawodników nie okazywał niezadowolenia z tego powodu.

Pod względem technicznego zaplecza dla dziennikarzy wszystko sprostało oczekiwaniom. Internet zarówno na stadionie, jak i w centrum prasowym nie zacinał się ani przez chwilę i zadowalał dużą prędkością. Reporterzy wysyłający swoje materiały nie mogli narzekać na problemy.

Plusy zdecydowanie przeważają, ale minusów też nie brakuje. Przede wszystkim bura należy się służbom ochroniarskim, które pomimo rutynowych i szczegółowych kontroli, nie potrafiły przechwycić rac przemycanych licznie przez chorwacką publiczność. Z kolei służby informacyjne nie zawsze były do końca... doinformowane, w wyniku czego kibice musieli trochę pobłądzić, by znaleźć odpowiednie wejście na stadion.

Zdecydowanie in minus działały także ceny, dostosowane do standardów imprezy w krajach strefy euro. Cena kanapki – 15 zł, półlitrowej Coli – 10 zł, kawy czarnej 9 zł. Chyba lekka przesada jak na polską kieszeń. Co ciekawe, zdziwienia nie kryli także zagraniczni przybysze, często narzekający na horrendalne ceny noclegów w hotelach. – Kiedy w Londynie przebywałem na finale Ligi Mistrzów, było o wiele taniej – mówi nam James, mieszkający w Manchesterze. – To jest biznes. Wielu przedsiębiorców przeżywało kryzys, czas więc nadrobić straty. Poza tym musimy lepiej się zaopatrzyć, by niczego nie zabrakło. To także kosztuje – mówi nam właściciel jednej z restauracji.

Nikt nie obraziłby się na zwiększenie połączeń powrotnych ze Stadionu Miejskiego, zwłaszcza w porze nocnej, po zakończeniu spotkań. – Teraz siedzimy na przystanku i musimy zamówić drogą taksówkę. Inaczej wrócimy do hotelu późno, bo następny autobus dopiero za pół godziny – żaliła się trójka Irlandczyków w pobliżu stadionu po meczu z Chorwacją.

Denerwuje również brak biletomatów na każdym przystanku. Podróżni nie mogąc kupić biletów u kierowcy, często musieli błądzić i szukać punktu, gdzie mogli dokonać niezbędnego zakupu. Największe problemy pojawiały się z tym zwłaszcza w nocy.

Zieleń i biało-czerwona szachownica

W Poznaniu wszyscy czują atmosferę piłkarskiego święta, niezależnie czy tego chcą czy nie. W najważniejszych punktach miasta – zwłaszcza w okolicy Strefy Kibica, Nowego Rynku, Placu Wielkopolskiego i Placu Kolegiackiego - zdecydowanie częściej spotykamy Irlandczyków. Przyjechali albo na kilka dni, albo na cały turniej, są też tacy, którzy podróżują za drużyną wszędzie, gdzie tylko się znajduje.

Na ulicach zachowują się bardzo spokojnie. Tłumnie zajmuję restauracje i ogródki piwne. – Zwiedziliśmy właśnie centrum. Przyznaje, że Poznań jest bardzo ładnym i czystym miastem. Macie też dobre piwo – mówi nam Ian z miasta Cork. Jego rodacy nie mogą zrezygnować z głośnych śpiewów: „We are the boys In green”, „You'll never beat the Irish!, „Come on you Boys in Green” – da się usłyszeć na ulicach.

Większość Chorwatów przyjechała do Poznania specjalnym pociągiem z Zagrzebia. Nie są tak liczni, ale żywiołowości i oddania nie można im odmówić. W akord głośnych przyśpiewek energicznie podskakiwali. Bardo upodobali sobie także okoliczne fontanny i posągi. Nie mogli zrezygnować z możliwości wyprania się i zawieszenia narodowej flagi, czy pozostawienia szalika. Bawią się dość specyficznie, na przykład kopią w tłumie piłkę, a gdy ta trafi nieświadomą niczego ofiarę reaguję głośnym aplauzem, wznosząc kolejną przyśpiewkę.

Warto dodać, że fani Chorwacji i Irlandii nie przybyli tylko ze swoich ojczyzn, ale również z… USA i Australii. Z dumą podkreślali swoje poświęcenie dla narodu. – Na co dzień żyjemy tysiące kilometrów od ojczyzny. Mimo to zawsze wspólnie oglądamy rodzimy futbol, z naciskiem na reprezentacje. W ciągu roku staramy się kilka razy wybrać na mecze, w zależności od finansów. Takich okazji jak mistrzostwa Europy po prostu nie mogliśmy ominąć - opowiadają jedni i drudzy.

Incydenty? Do poważniejszych naruszeń prawa nie doszło, aczkolwiek nie obyło się bez bójek wymagających interwencji policji. W wyniku tego zatrzymano kilku obywatel Chorwacji i Irlandii i … Polski.

Przebierańcy

Na Stadion Miejski w Poznaniu udajemy się na ponad dwie godziny przed meczem. Chcemy uniknąć tłoków w tramwajach oraz kolejek pod stadionem. Niestety kibice wpadli na identyczny pomysł i w zdominowanym przez Irlandczyków tramwaju ruszamy do celu. Każdy nie może doczekać się meczu. Próbka dopingu i pokaz żywiołowości uwidacznia się już w tramwaju. Gdy dojeżdżamy, oglądamy kolejki pod bramami stadionu, które z każdą chwilą systematycznie się zwiększają. Nie wszyscy mają bilet. Co krok da się ujrzeć zdesperowanych kibiców usilniej poszukujących możliwości legalnego wejścia na stadion. – Nie udało mi się niczego wylosować, a bardzo chcę zobaczyć otwarcie w naszym wykonaniu – informuje nas Clarke.

Kilka minut przed 18 zostają otwarte pierwsze bramy. Nie kryjący entuzjazmu kibice obu drużyn zajmują swoje miejsca. My na trybunach pojawiamy się na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem. Wyznaczono nam miejsce tuż obok sektora fanów „Eire”. Są mili, serdeczni, pozytywnie nastawieni. Chętnie pozują do zdjęć. Większość z nich to… przebierańcy. Ubiór i kostiumy jakie przybrali mają prawo zadziwiać. Spotykamy m.in. biskupa, clowna, Spidermana, Batmana czy celtyckiego wojownika. – To u nas tradycyjnie – twierdzą. Choć do pierwszego gwizdka jest coraz bliżej na trybunach widać pustki. Nie wszyscy widać dotarli.

Zanim nastanie pierwszy gwizdek odbywa się ceremonia inaugurujące Euro w Poznaniu. Przygotowane przedstawienie jest naprawdę ciekawe i budzi emocje. Zresztą zobaczcie sami:

Irlandczycy na trybunach, Chorwaci na boisku

Irlandczyków jest na trybunach zdecydowanie więcej. Dobrze się przy tym bawią. Śpiewają, skaczą grupowo lub pojedynczo, piją bezalkoholowe piwo. Mniej liczni Chorwaci zgromadzili się przede wszystkim w paru sektorach, co wygląda imponująco. Jednak szans na przekrzyczenie przeciwników nie mają najmniejszych.

Na trybunach walkę przegrywają, ale na boisku mają więcej powodów do radości. W 3. minucie wrzutkę w pole karne wykorzystuje Mario Mandzukić i zdobywa gola dającego prowadzenie. Wyspiarze milkną, a Chorwaci popadają w nieziemską euforię. Odpalają kilka rac, słychać straszne wybuchy petard. To po prostu bałkańska szkoła kibicowska.

Na murawie znalazła się również serpentyna. Przeleżała tam do końcowego gwizdka, a nikt z porządkowych nie raczył przejść przez bandy reklamowe i usunąć utrudnienie dla piłkarzy.

Tymczasem po zdobyciu bramki, ekipa z Bałkanów się cofnęła. Przycichli również kibice. Na trybunach i boisku to Irlandia ma przewagę. Podopieczni Giovaniego Trappatoniego rozpaczliwie szukają wyrównania i znajdują je w 22. minucie za sprawą Seana St. Ledgera. – Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeah - rozlega się z irlandzkich sektorów. Radość trwa w najlepsze. Wszyscy skaczą, przytulają się w przypływie satysfakcji i wierzą, że to starcia może mieć dla nich korzystny finisz.

Niestety optymizm mąci się tuż przed końcem pierwszej połowy. Nikcia Jelavić wykorzystuje zamieszanie w polu karnym i strzela pierwszego oficjalnego gola w reprezentacji. Goście z zielonej wyspy załamują się. Zastanawiają jak mogło do tego dojść. Chorwaci znów mają powody do zadowolenia. Drugi gol i drugi raz zaczynają płonąć race, o petardach nie wspominając. Kilka wyrzucono na murawę. Tak się bawią na Bałkanach.

„Andrzej oglądasz?”

Następuje przerwa. Dodajmy, że na trybunach nie sposób nie zauważyć Polaków przybranych w biało-czerwone barwy. – To jedyny bilet na Euro jaki mam. Nie mogłem go więc zmarnować. A, że jestem Polakiem to ubieram się na biało-czerwono. Nie jestem przecież ani Irlandczykiem, ani Chorwatem – powiedział nam starszy pan Włodek. – Trzeba pokazać, że Polacy są wszędzie – wtóruje Kamil.

Jednak nie to budzi nasze największe zdziwienie. W przerwie obserwujemy pana pomalowanego „na irlandzku”. W trakcie rozmowy przez telefon słyszymy wypowiadane przez niego zdane: - Andrzej, oglądasz? Zamurowało nas, ale jednocześnie dziwnie zaskoczyło.

Ach ten sędzia….

Irlandczycy są raczej w posępnych nastrojach. Uważają, że niesłuszne przegrywają. – W przypadku pierwszego gola był ewidentny spalony. Błąd popełnił sędzia, a my ponosimy tego konsekwencje. To niesprawiedliwe! Jak tak można?! - denerwuje się Robert. – Nie gramy ani źle, ani dobrze. Nie zasługujemy na porażkę. Ale co zrobić, skoro "kretyn" jest przy gwizdku?! – pyta również podminowany Sean.

Szczęśliwie na zdominowanym przez Irlandczyków sektorze jest tylko… trójka Chorwatów. – Cieszymy się bardzo. Podoba nam się zarówno gra jak i doping. Jest cudownie. My co prawda tak bardzo tego nie odczuwamy. Jesteśmy w jaskini lwa i nie warto prowokować. Mimo to atmosfera jest bardzo przyjemna. Zaprzyjaźniliśmy się już nawet z paroma facetami w zieleni - relacjonuje Marco.

Bałkańska szkoła kibiców do 50 minuty

Druga połowa rozpoczęta. W 50. minucie Mandzukić posyła piłkę głową w lewy róg. Ta odbija się od słupka, potem od Shaya Givena i jest 3:1. Co to oznacza? Kolejny pokaz pirotechniczny dają fani „biało-czerwonej” szachownicy. Ochrona i stewardzi nawet nie podejmują prób pacyfikacji. Po ostatnim „wyczynie” Rosjan boją się. W ich oczach widać wielki strach. Trudno się dziwić, ponieważ Chorwaci są bardzo wybuchowi i lubią czasem powojować. Na ten czas zawieszają międzyklubowe niesnaski. Razem czują się zjednoczeni i bardzo mocni.

Jednakże z dalszego dopingu rezygnują, preferując ciszę. Z innego powodu milczą przeciwnicy. Są załamani, posępni, stracili radość, którą wcześniej tak bardzo okazywali. W pewnym momencie stadion jakby zamilkł. Nikt nie podnosi przyśpiewek, nie słychać żadnych wyrazów dopingu.

Wiara do końca

Choć to Chorwacja kontroluje mecz i stwarza kolejne okazje, irlandzcy fani zaczynają jednak na nowo podnosić doping. W pewnym momencie są tak głośni i szczęśliwy, jakby nie znali wyniku. – Trzeba być wiernym do końca. Dumnym po zwycięstwie, wiernym po porażce. Chcemy podziękować naszym za grę. Dzisiaj się nie udało, ale to nie oznacza, że nie uda się w następnym meczu – zaskakuje podejściem Clyde.

Nie wszyscy jednak zdobywają się na tak niebywałą wierność. Niektórzy Irlandczycy dość szybko decydują się opuścić stadion: - To zwykłe, nic nie warte pikniki. Niech sp****** - mówi zbulwersowany tym faktem Aaron, fanatyczny kibic zespoły z Zielonej Wyspy.

Wynik spotkania nie ulega zmianie. Chorwacja zwycięża 3:1, zaś Poznań powitał Euro widowiskiem na najwyższym poziomie. Były zwroty akcji, piękne wymiany piłek, dokładne zagrania, ofiarność i zawzięcie obu drużyn, dramaturgia, niezłe bramki, wspaniały doping - jednym słowem to, czego oczekuje nawet najbardziej wybredny koneser futbolu.

Po końcowym gwizdku znowu nie popisała się ochrona. Tym razem przechytrzył ją niesforny Chorwat, który wbiegł na murawę i… ucałował Slavena Bilicia.

W różnych nastrojach

Po końcowym gwizdku piłkarze rozmawiali z dziennikarzami. Byli w różnych nastrojach. - Atmosfera była niesamowita. Dopisał wynik, dopisała gra. Do boiska nie mamy żadnych zastrzeżeń. Wszystko było ok – powiedział dziennikarzom Luka Modrić.

- Irlandczycy to wojownicy, dlatego nie łatwo było zwyciężyć. Wiedzieliśmy o nich wszystko. Trener Bilić dobrze nas przygotował – mówił Ivan Mario Mandzukić.

- Powodów do euforii nie ma. Nie możemy stracić koncentracji, gdyż niczego jeszcze nie wygraliśmy – dodał Ivan Rakitić.

- Zagraliśmy słabo. Bramki padły po naszych błędach. Nie udało się wywalczyć nawet punktu, ale pokazaliśmy charakter. Nie wszystko jeszcze stracone. Z Włochami damy z siebie wszystko – oznajmił Sean St. Ledger.

Po meczu kibice rozjechali się w swoje strony – większość w kierunku centrum miasta. Tego dnia na Starym Rynku panowali Chorwaci. Nie mogli sobie odmówić m.in. kąpieli w okolicznych fontannach. Na szczęście celebracja przebiegła bez większych incydentów.

Poznań dobrze się przygotował i na medal zorganizował pierwszy mecz Euro 2012. W zamian piłkarze odwdzięczyli się dobrą grą, a kibice świetnym pokazem dopingu. Zabawa jednak wciąż trwa i trwać będzie w najlepsze przez najbliższe dni.

Z Poznania - Daniel Kawczyński / Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24