Premier League w pigułce: "Big Sam jest wielki" (cz. 9)

Filip Błajet
Sam Allardyce
Sam Allardyce Ben Sutherland (Flickr: DSC03803) [CC-BY-2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons
Arsenal bawi się w bycie "one man army", "Big Sam" powoli patrzy na wszystkich z góry, a Liverpool Rodgersa przypomina Liverpool Dalglisha. Kolejka numer 9 angielskiej Premier League w pigułce!

Alexis Londyn

Wenger wydał na Sancheza mnóstwo pieniędzy, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że były gracz Barcelony był wart kwoty, jaką Francuz za niego zapłacił. W ostatnim czasie wszystko co dobrego dzieje się w Arsenalu, to w dużej mierze zasługa Chilijczyka. Z Sunderlandem dwa gole, w poprzedniej kolejce bramka i asysta. Cyferki ofensywnego piłkarza Kanonierów czynią z niego nawet kandydata do miana piłkarza sezonu, ale do tego potrzeba też dobrej postawy kolegów. Tymczasem ci na razie częściej błyszczą w szpitalnych łóżkach, lecząc mniej lub bardziej poważne kontuzje, albo w mediach. Ostatnio na łamach prasy Flamini nazwał Alexisa piłkarzem na poziomie Thierry’ego Henry’ego. Mimo wszystko Francuzowi chyba lepiej wychodzi gra w piłkę niż zabawa w porównywanie. Z kolei Sunderland to dalej drużyna ze śmieszną obroną, a wściekły Mannone, który nie umiał nawet trafić w piłkę, to jedna z najbardziej groteskowych scen tej kolejki.

Wielki Big Sam

Jeszcze po meczu z Tottenhamem był odsądzany od czci i wiary, a teraz znowu jest przez kibiców noszony na rękach. West Ham nie tylko ma wyniki, ale także coraz bardziej efektowny styl gry. To już nie jest długa piłka, tylko częściej kombinacyjne akcje w oparciu o świetny duet napastników. Alex Song w roli Yaya Toure West Hamu wcale nie brzmi już tak śmiesznie. W nagrodę za genialną postawę Młotów Sam Allardyce został wycałowany na antenie BBC przez Russella Branda. Z kolei Manuel Pellegrini, jak to ma w zwyczaju po przegranych meczach, powiedział, że jego drużyna rozegrała dobry mecz. Jeśli Manchester City dalej będzie rozgrywał tak dobre spotkania, to Chilijczyk raczej długo na Etihad Stadium już nie popracuje.

Van Gaal time

Duch Sir Alexa Fergusona wciąż unosi się nad zespołem Manchesteru United. Tydzień temu w ostatnich minutach Czerwone Diabły uratowały remis z West Bromwich, a w niedzielę gol van Persiego dał punkt w starciu z Chelsea. Problem w tym, że to było ratowanie remisu, a nie bramka na wagę trzech punktów. Stąd też nieokiełznana euforia holenderskiego snajpera spotkała się ze sporą krytyką angielskich mediów, a także menadżera Louisa van Gaala. – To było głupie, że zdjął koszulkę. Zrobił tym samym problem i sobie i drużynie – powiedział holenderski menadżer. Abstrahując już od wielkiej radości z remisu, to Manchesteru United zagrał swój najlepszy mecz w tym sezonie, a wciąż rosnąca forma może być świetnym prognostykiem na dalszą część sezonu dla fanów ekipy z Old Trafford. Z kolei Chelsea zagrała kolejny bardzo dobry mecz i zabrakło tylko kilkunastu sekund do kolejnego kompletu punktów. Jedyne, co może martwić Mourinho, to brak instynktu zabójcy w jego zespole.

Wszystko po staremu

Nowy trener, wielkie ambicje, ale problemy te same. Przegrać w tym sezonie z Newcastle i to jeszcze prowadząc do przerwy, to wielka sztuka, ale dla Tottenhamu nic nadzwyczajnego. Sroki w meczu z Kogutami potrzebowały tylko siedmiu sekund drugiej połowy, aby doprowadzić do wyrównania, a po drugim ciosie londyńczycy już się nie podnieśli. Ekipa z White Hart Lane to wciąż zespół bez stylu, który popełnia mnóstwo indywidualnych błędów, a w kadrze znajduje się wielu piłkarzy przeciętnych i wypalonych. Lamela może sobie strzelać bramki raboną, ale w poważnych meczach nie istnieje, Chadli to piłkarz co najwyżej solidny, a Younes Kaboul nigdy nawet nie pretendował do miana piłkarza wybitnego. Niby jest Pochettino i miało być lepiej, ale jest tak samo przeciętnie jak za kadencji Sherwooda czy Andre Villasa-Boasa. Po spotkaniu z Tottenhamem może głęboko odetchnąć Alan Pardew. Newcastle zgarnęło drugi komplet punktów z rzędu i przynajmniej na chwile plotki o zwolnieniu Anglika ucichną.

Nie wyhullali się

O kryzysie Liverpoolu można już mówić otwarcie i nie chodzi tu tylko o dyspozycję pewnego włoskiego obywatela. W ekipie The Reds ciężko obecnie znaleźć choćby jednego zawodnika w formie. Mógłby być nim Sterling, ale od czasu gdy żalił się na zmęczenie, częściej wdaje się w fatalne w skutkach dryblingi, niż w efektowne bramkowe akcje. Powoli w tym wszystkim gubi się chyba także Brendan Rodgers, którego ostatnie decyzje personalnie nie są zbyt udane. Liverpool w tabeli dołuje, a najtrudniejsze mecze dopiero przed ekipą z miasta Beatlesów. Tymczasem Hull i Steve Bruce triumfują, bo to drugi remis z rzędu z zespołem, przynajmniej teoretycznie, potentata.

obserwuj autora na twitterze: filipmfn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24