Pusty Kocioł Czarownic

Rafał Musioł/Dziennik Zachodni
Na meczu będzie najwyżej 10 tysięc ludzi, z czego prawie połowa będzie ze Słowacji
Na meczu będzie najwyżej 10 tysięc ludzi, z czego prawie połowa będzie ze Słowacji Arkadiusz Ławrywianiec/Polska Dziennik Zachodni
Gdyby nie San Marino polska reprezentacja w eliminacjach mistrzostw świata pukałaby w dno od dołu, a tak jedynie na nim leży - gorzko żartują internauci na temat sytuacji biało-czerwonych w grupie 3.

I chociaż zarówno tymczasowy selekcjoner Stefan Majewski, jak i prezes PZPN Grzegorz Lato, z uporem maniaków powtarzają, że trudno dyskutować z kimś kto nie ma nazwiska ani twarzy, a wpisów na tak zwanych kibicowskich forach nie czytają z założenia, to jednak przy okazji dzisiejszego meczu ze Słowacją (Stadion Śląski, godz. 20.30) właśnie globalna sieć pokazuje swoją niezwykłą moc kształtowania rzeczywistości.

Kluczem jest rzecz jasna słowo BOJKOT, którego efektem mają być puste trybuny w czasie zamykającego eliminacje MŚ spotkania, stanowiącego też pożegnanie - na co najmniej dwa lata - z chorzowskim gigantem, na którym rozpocznie się kolejny etap modernizacji. - Nie ma żadnego bojkotu, to tylko działania grupki chuliganów - twierdzi rzecznik PZPN, Janusz Atlas, stosujący stylistykę pamiętającą na szczęście bezpowrotnie minione już czasy.

Ta wypowiedź znakomicie odzwierciedla strategię związku, udającego, że problem, o którym się nie mówi, nie istnieje.

- Możemy rozmawiać o wszystkim, tylko nie o sprzedaży biletów - stwierdził w poniedziałek prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej, Rudolf Bugdoł.

- Prawdziwi kibice i tak przyjdą na mecz, a ci, którzy popierają rzekomy bojkot na to miano i tak nie zasługują - wypalił dzień wcześniej tymczasowy selekcjoner Majewski.

- Kibic powinien być z kadrą na dobre i na złe - dorzucił Lato.

Dla kibiców "zła" jest już jednak zdecydowanie za wiele, tym bardziej, że ostrze bojkotu skierowane jest nie przeciwko kadrowiczom, którzy poniosą jego konsekwencje właściwie rykoszetem, a właśnie przeciwko funkcjonariuszom PZPN. To właśnie ich decyzje stały się katalizatorem akcji, która nie ma precedensu w futbolowej historii. Gigantyczna podwyżka pensji, do 50.000 złotych, sprawującego rządy w fatalnym stylu Laty, kilkudziesięciotysięczne premie dla jego najbliższych współpracowników, czyli Bugodoła, Antoniego Piechniczka, Kazimierza Grenia, Jana Bednarka, Janusza Matusiaka i Edwarda Potoka, milion wydany na koszty rozliczenia delegacji tylko w pierwszym półroczu, rozdzielenie wewnątrz związku wszystkich 400 biletów na mecz w Słowenii, mianowanie selekcjonerem Majewskiego, który w rankingach kibiców regularnie zajmował ostatnie miejsce, wyjazd, w towarzystwie żon, które pokryły część kosztów, na rekonesans do RPA - to wszystko wpłynęło na koszmarny wizerunek PZPN.

Czarę goryczy przelała się we wrześniu, gdy poinformowano, że ceny biletów na mecz ze Słowacją będą identyczne, jak te, które obowiązywały na spotkanie z Irlandią Północną, chociaż sytuacja, gra i atmosfera wokół drużyny pogarszały się z dnia na dzień. W tej sytuacji wyłożenie co najmniej 40 złotych (wejściówki na lepsze sektory kosztowały 70, 100, 130, 160 i 220 zł) zaczynało pachnieć niemal masochizmem. W efekcie związek na organizacji spotkania nie tylko nie zarobi, ale jeszcze będzie musiał do niego dopłacić.

Frustracja kibiców szybko znalazła swoje centrum: stała się nią strona www.koniecpzpn.pl. Wczoraj w południe informowano na niej, że do protestu dołączyło już 111.179 osób.

- Całym sercem popieram ich akcję. Może właśnie kibicom uda się to, co nie powiodło się kolejnym rządom i ministrom sportu, czyli obalenie tej skostniałej struktury - zastanawia się były bramkarz reprezentacji, a obecnie dyżurny krytyk PZPN Jan Tomaszewski.

- Żyję w świecie realnym, a nie wirtualnym - ucinał dotąd temat bojkotu wiceprezes Bugdoł.

Dziś wieczorem na rzeczywiście pustym Stadionie Śląskim bossowie PZPN nie będą już mogli chować głowy w piasek, choć spece od marketingu już usilnie pracują nad jedyną słuszną interpretacją niewygodnego dla związku zjawiska.

- To po prostu nieatrakcyjny mecz, pogoda też nie jest najlepsza, więc ludzie wolą zostać w domu - uważa na przykład były rzecznik PZPN, a obecnie wiceprezes Piasta Gliwice, Zbigniew Koźmiński.

Tyle tylko, że w takie tłumaczenie pustek na trybunach słynnego Kotła Czarownic mogą już uwierzyć tylko Lato i spółka...

Kasa i tak jest pełna
Sprzedaż biletów na mecz Polska - Słowacja idzie bardzo słabo, ale w PZPN nikt się tym specjalnie nie martwi. Dzisiejsze spotkanie z trybun obejrzy najwyżej około 10 tysięcy kibiców.

- W Śląskim Związku Piłki Nożnej razem z zamówieniami zbiorowymi sprzedaliśmy 4 tys. biletów - informuje główna księgowa ŚZPN Irena Wachowiak.

Wcześniej 1100 wejściówek rozprowadziła w internecie firma kupbilet.pl. Nie do końca wypalił też pomysł rozdania darmowych biletów najmłodszym.

- Zrealizujemy wszystkie zamówienia ze szkół, domów dziecka i klubów - deklaruje wiceprezes PZPN Rudolf Bugdoł.

Problem w tym, że jest ich znacznie mniej niż przy wcześniejszych spotkaniach reprezentacji Polski na Stadionie Śląskim.

- Do tej pory przekazaliśmy dla dzieciaków ok. 1500 darmowych biletów. Jeżeli będą kolejne zamówienia, to też je zrealizujemy, nawet w dniu meczu - dodaje Wachowiak.

O godz. 14 bilety trafią dziś na Stadion Śląski. W Chorzowie nikt jednak nie liczy na oblężenie kas. PZPN podjął już nawet działania mające ograniczyć koszty organizacji spotkania.

- Początkowo porządku na stadionie miało pilnować 1250 porządkowych, ale wobec mniejszego zainteresowania kibiców prowadzimy negocjacje z firmami ochroniarskimi na temat ograniczenia liczby ich pracowników - zdradził nam Krzysztof Rola-Wawrzecki z PZPN.

Koszty ochrony to, obok wynajmu obiektu, zwykle największa pozycja przy organizacji imprez masowych. Na spotkaniu ze Słowacją związek nie zarobi, ale też dzięki reklamom wykupionym przez sponsorów na elektronicznych bandach oraz telewizyjnej transmisji, za wiele nie straci. Kasa PZPN jest pełna i nawet strata 18,5 mln zł z FIFA, które przeszły nam koło nosa, bo piłkarze nie wywalczyli awansu do finałów MŚ w RPA, nie zrobiła na działaczach większego wrażenia. Powierzenie Polsce organizacji Euro 2012 sprawiło, że pieniądze płyną do związku wartkim strumieniem, a im bliżej będzie finałów mistrzostw Europy, tym więcej firm będzie chciało współpracować z PZPN, nawet jeśli będzie on nadal nieudolnie zarządzany.

Słowacki premier zamiast fanów
Na dzisiejszy mecz przyjedzie do Chorzowa premier Słowacji Robert Fico wraz z czterema swoimi ministrami.

Spotkanie, którego stawką jest pierwszy w historii awans Słowaków do finałów mistrzostw świata, wśród zwykłych kibiców za naszą południową granicą cieszy się o dziwo znacznie mniejszym zainteresowaniem niż wśród członków tamtejszego rządu. Federacja słowacka zgodnie z regulaminem FIFA dostała od PZPN 10 procent pojemności trybun Stadionu Śląskiego czyli 4 tysiące biletów. Z tej puli do wczoraj sprzedał się zaledwie tysiąc. Pozostałe wejściówki Słowacy zwrócą dzisiaj naszemu związkowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24