Rewanż Ukrainy za porażkę z 2000 roku. Polacy w coraz trudniejszym położeniu

Daniel Kawczyński
Polska-Ukraina
Polska-Ukraina RYSZARD KOTOWSKI
Tak fatalnego początku w wykonaniu reprezentacji nie pamiętają najstarsi kibice. Podopieczni Waldemara Fornalika po 7 minutach przegrywali z Ukrainą 0:2 i cały mecz musieli gonić wynik. Honorowy gol Łukasza Piszczka był wszystkim, na co było dzisiaj stać biało-czerwonych.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Polska - Ukraina!

Nadzieje były przeogromne, balon jak zwykle napompowany. Pomimo licznych problemów kadrowych i wewnętrznych, to Polaków upatrywano w roli faworytów. Opinie ekspertów nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, kto dzisiejszego wieczoru będzie rządził i dzielił na murawie Stadionu Narodowego. Niestety, przeliczono się i to bardzo, bardzo mocno. Biało-czerwoni kompletnie nie wyciągnęli wniosków z poprzednich spotkań: popełniali te same błędy w obronie, Robert Lewandowski bardziej statystował niż atakował, poprawie nie uległy dokładność i skuteczność. Jedynie przez moment pierwszej połowy Polacy mogli się trochę podobać. Pytanie: co z tego? Ci, co z tak wielkim uporem domagali się wykluczenia ze składu Ludovica Obraniaka - osiągnęli swoje, i chowają teraz głowy w piasek. Francuz z polskim paszportem nie wybiegł od początku meczu na rzecz Radosława Majewskiego, który po kilkuletnim rozbracie z kadrą, zawiódł na całej linii. Nie potrafił się skomunikować z partnerami, raził brakiem precyzji i pomysłu.

Piętą achillesową biało-czerwonych znów okazała się żenująca defensywa. Grająca o być albo nie być Ukraina z pierwszym gwizdkiem ruszyła do huraganowych ataków i - nie bez pomocy naszej obrony - już po zaledwie siedmiu minutach prowadziła 2:0! Pierwszy gol padł już w 120 sekundzie. Przed polem karnym piłkę przytrzymał Oleh Husiew, zagrał na prawo do Andrija Jarmolenko, który uciekł do środka Sebastianowi Boenischowi i z piętnastu metrów pokonał Artura Boruca. Nie minęło pięć minut, a Husiew fantastycznym uderzeniem z 18.metrów trafił po raz drugi. Za akcją kompletnie nie nadążył Daniel Łukasik - to on złym wślizgiem zagrał piłkę prosto pod nogi ukraińskiego pomocnika.

Dopiero po dwóch potężnych ciosach Polacy przeszli do ofensywy. Grali płynnie, dynamicznie, nie ustawali w poczynaniach i momentami naprawdę mogli się podobać. Szczególnie dużo okazji stwarzali sobie po stałych fragmentach. Tych nie brakowało, bo Ukraińcy nie przebierali w środkach i często dopuszczali się brutalnych fauli. Jednak arbiter był pobłażliwy i w miarę możliwości rzadko sięgał do kieszonki.

Dużo zamieszania siały wrzutki Radosława Majewskiego, po których Robert Lewandowski i Sebastien Boenisch byli bardzo blisko szczęścia. Pierwszy główkował w 11. minucie prosto w bramkarza, drugi w 15. minucie potężnie przymierzył z woleja i tylko instynktowna interwencja Andrij Piatowa uratowała przyjezdnych.

Biało-czerwoni byli groźni jedynie po stałych fragmentach, z boiskowej walki nie potrafili sobie przez pierwszy kwadrans niczego wypracować. Aż do 18. minuty, kiedy wreszcie złapali kontakt, po dwójkowej akcji klubowych kolegów z Borussii. Jakub Błaszczykowski zagrał z prawego skrzydła do Łukasza Piszczka, a ten bezpośrednim, płaskim uderzeniem z prostego podbicia strzelił pierwszą w karierze bramkę dla reprezentacji.

Na Stadionie Narodowym odżyły nadzieje. Do odrobienia strat brakowało raptem jednej bramki. Wydawało się, że jest to kwestia czasu, ponieważ Orły nie myślały odpuszczać, tylko pójść za ciosem. W 23. minucie do dalekiego, prostopadłego zagrania Grzegorza Krychowiaka dopadł w polu karnym Robert Lewandowski, podciął futbolówkę z ostrego kąta nad bramkarzem, ale w środku nie było nikogo, poza defensorami przeciwnika. Siedem minut później Piatow wypluł piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego, w polu karnym zakotłowało się, niestety Jakub Błaszczykowski huknął z szesnastu Panu Bogu w okno. W 38. minucie Marcin Rybus usiłował strzelić z rzutu wolnego przy bliższym słupku. Ukraiński golkiper wyczuł jego zamiary i w samą porę zdążył z paradą.

Gra Polaków naprawdę pozwalała myśleć, że wszystko jeszcze nie jest stracone. Tymczasem tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą odsłonę, Artur Boruc po raz trzeci wyjmował piłkę z siatki. Husiew zbiegł z prawej strony do środka, zagrał za plecy obrońców, niekryty Jarmolenko przedłużył podanie głową i całkiem przypadkowo wyłożył patelnię Romanowi Zozulji, który uprzedził Piszczka i z woleja trafił tam, gdzie trzeba.

Sytuacja była tragiczna, ale nie beznadziejna. Do końca pozostawało jeszcze 45 minut. Niestety po przerwie podopieczni Waldemara Fornalika totalnie opadli z sił. W ich poczynaniach nie było ani odrobiny wiary i przekonania. Nie zrobili zupełnie nic, by odmienić losy spotkania.

O drugiej części naprawdę ciężko pisać. Była ona wyrazem naszej nieporadności, kompletnego braku chęci, futbolowej impotencji. Po zaledwie 180 sekundach, goście omal nie podwyższyli na 4:1, oczywiście dzięki frywolnej defensywie.

Oliwy do ognia dolewał jeszcze Waldemar Fornalik. W momencie, kiedy po prostu trzeba pójść za całość i zaatakować wszelkimi siłami, długo zwlekał ze zmianą ustawienia na bardziej ofensywne. Dopiero w 56. minucie zdjął z boiska bojaźliwego Łukasika i wprowadził okrytego szyderą Ludovica Obraniaka. Pięć minut później gracz Bordeaux stanął sam na sam z Piatowem, miał bardzo dużo wolne miejsca i zamiast zastanowić się, kopnął prosto w golkipera. To była 100% sytuacja.

W dalszych fragmentach spotkania, nasza reprezentacja snuła się po murawie, a Ukraińcy spokojnie zmierzali po swoje. W 64. minucie Boruc z najwyższym trudem zatrzymał główkę Husiewa z pięciu metrów. Zaraz potem musiał się wykazać przy próbie Rotana z piętnastu metrów. Bliski drugiej bramki był jeszcze Zozulja, ale z pięciu metrów główkował nieznacznie ponad poprzeczką. Rozmiary porażki mógł jeszcze zmniejszyć Lewandowski, lecz i jemu zabrakło do szczęścia centymetrów.

Zobacz również:

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24