Porażka (0:1) z zespołem z Nowego Miasta była pierwszą przegraną łodzian na nowym stadionie.
Porażka za mało powiedzieć. To był pokaz utraty sportowego ducha. Zespół, który za czasów wielkich poprzedników uchodził za team z wyjątkowym charakterem, tu obnażył całą swoją małość. Zastosował strajk włoski grał za wolno, za mało precyzyjnie, strzelał panu Bogu w okno, bramkarz gospodarzy przy prowadzeniu rywali grał na czas, wszystko po to, żeby doznać goryczy porażki (?!) i uniemożliwić lokalnemu rywalowi ŁKS, awans do wyższej klasy.
Ten mecz był dziwny i odnoszę wrażenie, że nie wyglądał tak, jak powinien powiedział ówczesny trener Finishparketu Sławomir Majak.
Były jakieś symboliczne kary, trochę złośliwych komentarzy i mecz blamaż poszedł w zapomnienie, ale jego duch krąży nad Widzewem do dziś. Zespołowi nadal brakuje charakteru (umiejętności też!), żeby przenosić sportowe góry czyli skutecznie walczyć o awans. Najlepszym na to dowodem są dwa drastyczne przykłady z ostatnich rozgrywek. Łodzianie przegrali w listopadzie zeszłego roku z Olimpią w Grudziądzu 2:3, tracą bramki między 89, a 91 minutą! Pod koniec kwietnia tego roku Widzew zremisował ze Skrą w Częstochowie 1:1. W 93 minucie najbardziej doświadczeni piłkarze zespołu dali strzelać jedenastkę nieopierzonemu młokosowi. I ten się pomylił. Nic dziwnego, że łodzianie marnie skończyli.
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?