Pierwsza połowa spotkania świetnie rozpoczęła się dla drużyny gości. Już pierwsza sytuacja dała Flocie szansę na objęcie prowadzenia, którą goście pewnie wykorzystali. Bramkarz Śląska, Rafał Gikiewicz sfaulował w polu karnym Sebastiana Olszar. Golkiper został ukarany czerwoną kartką, a Bartłomiej Niedziela pewnie strzelił z jedenastu metrów, myląc Mariana Kelemena, który stanął między słupkami bramki wrocławian. Gikiewicz dodatkowo przy niefortunnej interwencji rozciął sobie brodę i zakrwawiony zszedł do szatni.
Śląsk był wyraźnie zaskoczony faktem, iż pierwszoligowiec w tak zaskakujący sposób zaczął pojedynek we Wrocławiu. Gospodarze od razu ruszyli do przodu, jednak agresywne kontrataki lidera tabeli zaplecza ekstraklasy nie mogły przejść bez echa i niewiele brakowało, aby w pierwszych minutach meczu posypały się kolejne trafienia dla gości.
Wrocławscy defensorzy szybko opanowali jednak sytuację i skutecznie niwelowali zagrożenie w dalszej części pierwszej połowy. W ofensywie było jednak gorzej. Strzały z dystansu pewnie chwytał były golkiper Lecha Poznań Grzegorz Kasprzik.
Takie niekoniecznie groźne próby wrocławskiej drużyny mogły mieć konsekwencje w postaci straty bramki w 22. minucie, kiedy to Sebastian Mila stracił piłkę w środku pola, a szybka kontra gości zakończyła się bardzo niecelnym strzałem byłego gracza gospodarzy Arkadiusza Aleksandra, który minął się z celem o ponad metr w 100% sytuacji.
Podziałało to na graczy z Wrocławia mobilizująco i już minutę potem doprowadzili do wyrównania za sprawą nowo pozyskanego Krzysztofa Ostrowskiego, który pewnym i efektownym uderzeniem pokonał bramkarza gości. Było to jednak bardzo krótkie prowadzenie. Dosłownie kilkadziesiąt sekund potrzebowała Flota na zdobycie kolejnego gola. Piłkę stracił Sylwester Patejuk, a elegancką akcję gości wykorzystał Krzysztof Bodziony. Do przerwy wynik, mimo prób ataku Śląska, nie zmienił się.
Druga połowa meczu nie zmieniła oblicza gry. Nadal atakował Śląsk. W doprowadzeniu do wyrównania pomogła mu Flota. Najpierw drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Sebastian Olszar, czym wyrównał siły na placu gry. Na boiskou zrobiło się luźniej, a akcje zaczęły nabierać tempa.
To pchnęło WKS do ataku, a na rezultaty tego nie trzeba było długo czekać. W 56. minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Waldemar Sobota, który strzałem z 16 metrów pokonał Kasprzika.
Flota nie przypominała zespołu z pierwszej części gry. Strata najpierw filara drużyny, a później gola wyraźnie podłamała przyjezdnych, a gospodarze jednoznacznie okazywali chęć do zdobycia następnych bramek.
WKS szarpał grę, jednak grał od początku bez napastnika i wyraźnie odpowiedniej szpicy brakowało Śląskowi po czerwonej kartce dla Gikiewicza i zejściu Diaza. Mimo to gospodarze atakowali, jednak nie mieli szczęścia pod bramką rywali.
O wielkim szczęści mogli za to mówić w 88. minucie we własnym polu karnym. W zamieszaniu podbramkowym po rzucie rożnym tylko ustawieni na linii bramkowej obrońcy uratowali Śląsk przed stratą trzeciego gola.
Niewykorzystana sytuacja Floty zemściła się w doliczonym czasie gry. Goście mogą mieć pretensje do siebie jak i po części do sędziego, gdyż Ćwielong zwycięską bramkę dla Śląska zdobył dwie minuty po upływie doliczonego czasu gry.
Po pojedynku zawodnicy Śląska podziękowali kibicom, a wśród nich również licznie zgromadzonym dzieciom, specjalnie zaproszonym przez klub na to spotkanie. Flota mimo porażki powinna cieszyć się z wyniku osiągniętego na obcym terenie. W zanadrzu ma jeszcze rewanż i to on wyłoni półfinalistę tegorocznej edycji pucharu Polski.
Mecz rewanżowy w Świnoujściu odbędzie się 13 marca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?