Świt nie jest zbyt gościnny w Nowym Dworze Mazowieckim

Umówmy się, że piłkarze z Nowego Dworu wcale nie „odpłynęli” i mocno stoją na ziemi.

Świt (poprzedni pracodawca trenera Widzewa Przemysława Cecherza) zajmuje przecież siódme miejsce w tabeli. A na własnym, dosyć specyficznym stadionie, nie jest zbyt gościnny, najdelikatniej zresztą mówiąc. W rundzie jesiennej przegrał tam bowiem zaledwie raz (0:1 z Sokołem Ostróda), potrafił za to zremisować bezbramkowo z liderem, ŁKS, oraz pokonać rezerwy Legii Warszawa (2:1).

Wtorek był dla łodzian dniem wolnym. Na kolejnych zajęciach spotkają się dzisiaj. Cała drużyna nie może się już doczekać, kiedy po raz pierwszy będzie ćwiczyć na nowym stadionie. Na razie wciąż jednak oficjalnie nie wiadomo, kiedy to będzie możliwe. Powtórzmy za szkoleniowcem – jak tu mówić o „przewadze własnego boiska”?

Władze miasta i Miejskiej Areny Kultury i Sportu cały czas zapewniają, iż nie wyobrażają sobie, by mecz drugiej wiosennej kolejki z Motorem Lubawa (18 marca, sobota, 19.10) nie był imprezą masową. Pożyjemy, zobaczymy. Być może ta kwestia rozstrzygnie się jutro po wizytacji obiektu.

Przez cały czas w imponującym tempie rośnie liczba sprzedanych karnetów na mecze Widzew w Łodzi w rundzie wiosennej. We wtorek wieczorem oscylowała ona wokół 13,5 tysiąca.

Z jednej strony po raz kolejny wypada z wielkim szacunkiem spojrzeć na ten bilans. Nie można jednak zapominać, iż to nie musi się automatycznie przełożyć na tak okazałą frekwencję na każdym spotkaniu przy al. Piłsudskiego czterokrotnych mistrzów Polski. Zwłaszcza, jeżeli drużyna Cecherza nie będzie się prezentować na miarę sporych oczekiwań. Na szczęście, piekielnie ambitny opiekun łodzian doskonale zdaje sobie z tego sprawę.