Podobnie jak 2 kwietnia, piłkarze Termaliki i Korony zaserwowali nam ciężkostrawne danie. Jednak dwa i pół tygodnia temu przynajmniej padła bramka. Obie drużyny nastawiły się na to, żeby bramki nie stracić i tę robotę, trzeba przyznać, wykonały perfekcyjnie. Ciężko jednak stwierdzić czy bardziej nastawiali się na świetną grę obronną czy liczyli na nieporadność przeciwnika w ofensywie.
Niecieczy zdarzało się przynajmniej czasem próbować ataków. Początkowo do strzałów, bardzo niecelnych zresztą, dochodziło tylko po stałych fragmentach gry. Później dwa razy z dystansu próbował zaskoczyć Misak, ale groźnie zrobiło się tylko dlatego, że fatalną interwencję zaliczył Trela. Bramkarz Korony swój błąd jednak naprawił i obronił dobitkę Fryca.
Gospodarze od czasu do czasu próbowali także dośrodkowywać, ale zagrania te były podłej jakości, może poza jednym - Biskupa w 43. minucie. Po nim szansę na oddanie strzału miał Ziajka, ale właściwie tylko dołożył głowę i w efekcie do zdobycia gola było daleko.
Lepszych sytuacji ciężko również szukać w drugiej połowie. Nieliczne próby przyśpieszenia gry przez podopiecznych Mandrysza od razu czyniły więcej zamieszania w polu karnym przeciwnika, ale żadnej stuprocentowej sytuacji to nie przyniosło.
Obraz ofensywnych prób "Słoni", jaki wyłania się z tego opisu, jest opłakany. Tyle że jeszcze mniej można powiedzieć o atakach Korony. Takowe właściwie nie miały miejsca, chyba że zaliczyć tragiczne strzały z rzutów wolnych lub jeszcze mniej udaną próbę Cabrery, z okolic 30. metra, po błędzie Plevy.
Skoro nie zachwycali piłkarze, wrażeń artystycznych dostarczyła nam przyroda. Niebo nad stadionem w Niecieczy, pokolorowane przez promienie zachodzącego słońca, było chyba jedynym widokiem, dla którego warto było oglądać ten mecz.
Przynajmniej do 80. minuty, kiedy piłkarze obu drużyn przypomnieli sobie, że w piłce nożnej może też chodzić o wygrywanie. Najpierw swoją okazję miał Fertovs, ale lewą nogą strzelił tak, że Nowak nie miał większych problemów. Później zespoły zanotowały po jednym świetnym dośrodkowaniu, z którym jednak minęli się wbiegający w pole karne zawodnicy. Wreszcie obie mogły wygrać, swoje akcje solidarnie jednak zmarnowały.
Lepszą miała Nieciecza, po świetnym rozprowadzeniu akcji i podaniu Foszmańczyka Kędziorze została do pokonania tylko pusta bramka, ale i tak potrafił przenieść piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później w polu karnym Termaliki do piłki dopadł Gabovs, chociaż miał wokół siebie trzech obrońców „Słoników”, jego strzał obronił jednak Sebastian Nowak.
Może to jednak dobrze, że żadna z drużyn nie trafiła do bramki, bo żadna na zwycięstwo nie zasłużyła. Byłaby to duża niesprawiedliwość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?