Tylko albo aż remis w meczu Łódzkiego Klubu Sportowego z Polonią Warszawa [ZDJĘCIA]

Monika W.
Łódzki Klub Sportowy podzielił się z Polonią Warszawa punktami.
Łódzki Klub Sportowy podzielił się z Polonią Warszawa punktami. Jareczek
Łódzki Klub Sportowy i Polonia Warszawa, dwaj beniaminkowie trzecioligowych rozgrywek, po niedzielnym meczu podzielili się punktami. Pomimo optycznej dominacji łodzian przez większość spotkania, to gościom udało się pokonać bramkarza przeciwników i tylko błąd Czarnych Koszul w końcówce pozwolił uratować podopiecznym Andrzeja Kretka kolejny już remis.

Zgodnie z przewidywaniami pojedynek dwóch legendarnych beniaminków, klubów odbudowanych przez kibiców i zaczynających od zera swoją przygodę, nikogo nie powalił na kolana poziomem piłkarskim. Chyba każdego zaskoczył za to niespodziewanym zakończeniem, zwłaszcza że większość spotkania pozwalała oczekiwać zwycięstwa utrzymujących się znacznie dłużej przy piłce łodzian. Niestety sama optyczna przewaga przy bardzo zaangażowanej w obronę i hamującej wszystkie wyjścia gospodarzy Polonii na niewiele się zdała.

Podopieczni Andrzeja Kretka rzeczywiście większość czasu prowadzili grę, tyle że zatrzymywani byli w środku pola przez gęstą defensywę gości, która nie pozwalała biało-czerwono-białym na skuteczny atak. Nie pomogły szybkie podania czy próby rozegrania skrzydłami, zespół z al. Unii miał duże problemy z zagrożeniem bramce polonistów. Jak już się udawało, to i tak coś musiało zawieść, więc zawodnicy nie trafiali odpowiednio w piłkę albo po prostu swoje robił warszawski golkiper.

Wydawało się, że gola doczekamy się na początku drugiej połowy spotkania, bo postawa gospodarzy była chyba najlepsza w tym sezonie. Coraz ambitniejsze i szybsze rozegrania pozwalały wreszcie zawalczyć w polu karnym stołecznej drużyny i każdy już chciał widzieć piłkę w siatce. Uderzenie Marcina Zimonia po pięknej solowej akcji i wyjściu sam na sam z Pawłem Błesznowskim zdołał obronić bramkarz gości. Chwilę później, w innej sytuacji, Łukaszowi Staroniowi udało się go ominąć, ale trafił w słupek. Na dokładkę Aleksander Ślęzak strzelił odrobinę za wysoko, ponad poprzeczką. Wreszcie na dwadzieścia minut przed końcem meczu swoją okazję wykorzystali warszawianie. Adrian Ligienza z mniej więcej narożnika pola karnego dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Grzegorza Wojdygi, który pokonał Szymona Gąsińskiego i dał podopiecznym Piotra Szczechowicza prowadzenie.

Zapewne skończyłoby się zwycięstwem gości, gdyby nie ich własny błąd, jak się okazało na wagę punktów, a określony potem przez trenera "debilizmem". Już w doliczonym czasie gry jeden ze stołecznych obrońców podał w polu karnym do własnego bramkarza, który złapał piłkę, za co arbiter podyktował dla łodzian rzut wolny pośredni mniej więcej na piątym metrze. Robert Sierant trafił prosto w gęsty mur, pierwsze dobicie warszawianom udało się wybić, drugie, Marcina Zimonia, obronił Błesznowski, ale już z jego kolejnym uderzeniem sobie nie poradził i kapitan drużyny z al. Unii doprowadził do wyrównania. Tak czy siak, z wyniku spotkania nie była zadowolona żadna ze stron, licząca na sukces w niedzielnym starciu.

Zdobycie tylko jednego punktu oznacza dla Polonii spadek z dotychczasowego siódmego miejsca na aż jedenaste w tabeli, w której środku jest jak na razie dość gęsto. Łodzianie za to awansowali o jedną pozycję i plasują się tuż za warszawianami, ale mają do rozegrania jeszcze zaległy mecz z Sokołem Aleksandrów, który przeniesiono na najbliższą środę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24