Victor Valdes - największy przegrany sezonu (KOMENTARZ)

Filip Błajet
W Anglii do dziś naśmiewają się z Gerrarda, we Włoszech wyniki Milanu budzą uśmiech politowania, a w Wolfsburgu tak śmiali się z Lorda Bendtnera, aż postanowili sprowadzić go do siebie. To jednak nic w porównaniu do tego, co w ubiegłym sezonie przeżył, a właściwie przeżywa do dziś pewien golkiper. Przeczytajcie o Victorze Valdesie, największym przegranym ubiegłorocznych rozgrywek.

Victor Valdes nigdy nie miał łatwego życia. Od początku dorosłej kariery podążała za nim łatka – gra, bo Barcelona nie chce być gorsza od Realu i tylko dlatego ma wychowanka w bramce. Uważano, że Hiszpan nie ma wystarczających umiejętności i charyzmy, aby stać między słupkami tak wielkiego zespołu jak Blaugrana. Na swoim koncie hiszpański bramkarz miał także wiele efektownych wpadek. Sporo bramek dostał lobami za kołnierz, a jego kiwanie z Di Marią zakończyło się golem dla Realu Madryt. Tak jak w Polsce wpuszcza się Pawełki czy Cabaje, tak w Hiszpanii robiło się Valdesy.

Każde okienko transferowe przepełnione było nowymi plotkami o wzmocnieniu bramki Barcelony. Z katalońskim klubem łączony był praktycznie każdy wyróżniający się bramkarz świata, od De Gei, przez Neuera, Cecha, Buffona, aż po Casillasa. Nawet kiedy golkiper Blaugrany zdobywał nagrodę Zamory (cztery razy z rzędu!), to całą zasługę przypisywano świetnej defensywie, deprecjonując umiejętności golkipera. Valdes nic sobie jednak z tego nie robił – przez 12 lat nosił bluzę bramkarską z numerem jeden i rozegrał 535 meczów dla Barcy. Z czasem wzrastała jego pozycja w zespole i Hiszpan przestał być jednym z wielu, a zaczął być zaliczany do najściślejszej światowej czołówki.

W ubiegłym sezonie miał świat u stóp. Bronił naprawdę genialnie i wymieniany był jednym tchem obok Manuela Neuera czy Thibaut Courtois. Zawirowania wokół osoby Ikera Casillasa sprawiły, że Vicente del Bosque widział w Valdesie golkipera numer jeden na mundialu w Brazylii. Z kolei bramkarz postanowił opuścić Katalonię w poszukiwaniu nowych wyzwań. – Obciążenie psychiczne wynikające z gry w tym klubie realnie wpływa na każdego, kto w nim występuje. Ja jestem jego częścią od 20 lat, z czego 12 spędziłem w pierwszej drużynie. Dobrze przemyślałem swoją decyzję, zastanawiałem się nad tym po każdym skończonym sezonie – tłumaczył swoje pobudki Valdes. Decyzja, która kiedyś wywołałaby radość większości fanów Barcy, teraz brzmiała dla nich jak wyrok.

Wyrok dla Barcy, to okazja dla innych – po podpis wychowanka Barcelony ustawiła się cała kolejka chętnych. Hiszpan był szczególnie łakomym kąskiem, ponieważ kończył mu się kontrakt. Jeden z najlepszych bramkarzy świata za darmo – „dlaczego nie?” pomyśleli włodarze Manchesteru City, Arsenalu, PSG czy Liverpoolu, a przynajmniej tak pomyślały za nich media. Niektórzy wspominali nawet o możliwej wymianie na linii Real – Barca, czyli Casillas za Valdesa (swoją drogą, czy ktoś wymyślił kiedykolwiek głupszą plotkę?). Wśród zainteresowanych była ponoć także Anżi Mahaczkała, która oferowała pensję w wysokości 9 milionów na świecie. Valdes mógł przebierać w ofertach aż tu nagle…

W meczu z Celtą Vigo trachnęły więzadła w kolanie Victor Valdesa. Długa, kilkumiesięczna przerwa od futbolu i żmudna rehabilitacja. Szanse na sukces podczas mistrzostw świata uciekły w jednej sekundzie, a Barcelona zaczęła konsekwentnie przegrywać lub remisować wszystkie ważne mecze. Tym samym Blaugrana nie zdobyła w ubiegłym roku żadnego poważnego trofeum. Mimo poważnego urazu Hiszpan nie zmienił swojej decyzji, nie przedłużył kontraktu z Barcą i ruszył na poszukiwania nowego klubu. Tyle, że to poszukiwanie jest bardzo żmudne i trwa już bardzo długo, a golkiper oficjalnie wciąż jest bezrobotny.

W międzyczasie Manchester City do rywalizacji z Joe Hartem sprowadził Willy’ego Caballero i temat Valdesa na Etihad Stadium upadł jak domek z kart. Arsenal „za grosze” ściągnął Kolumbijczyka Ospinę, a w Bayernie alternatywą dla Neuera został Pepe Reina. W tej sytuacji dla Hiszpana najbardziej prawdopodobną opcją stał się kierunek francuski, gdzie wzmocnień poszukiwały bajecznie bogate PSG i Monaco. W Paryżu temat ostatecznie upadł, a Laurent Blanc zaufał Salvatore Sirigu. Z kolei w Monaco golkiper oblał testy medyczne. Dyrektor generalny monakijskiego klubu potwierdził, że chciano sprowadzić Valdesa, ale ten wciąż nie zaleczył do końca kontuzji. Obecnie najgłośniej mówi się, że nowym klubem bramkarza będzie Liverpool. Valdes miałby na Anfield zastąpić Simone’a Mignoleta, który nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Póki co włodarze angielskiego klubu spokojnie czekają, aż były bramkarz Barcelony wróci do pełnej dyspozycji i kontrakt zamierzają podpisać dopiero w październiku.

Historia Valdesa to kolejny przykład na to, że życie piłkarza zależy od jednej chwili. I to wcale nie od tej minuty, w której strzela gola, tylko od tej, w której nie wytrzymuje jego organizm. Półroczna przerwa od futbolu może zmienić wszystko, tak jak to zrobiła w tym wypadku. Valdes został największym przegranym sezonu i to kompletnie nie ze swojej winy. Na koniec nie wypada zrobić nic innego, jak po prostu życzyć Hiszpanowi jak najszybszego powrotu do pełni formy.

obserwujcie autora na twitterze: filipmfn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24