Przypomniałem sobie jednak, że wczoraj uczyłem mojego trzyletniego synka wiersza "Kto Ty jesteś?" i na pytanie "Jaki znak Twój", odpowiadał "Orzeł biały". Dlatego nie przekonują mnie słowa prezesa Laty, że "jakiś orzeł jednak na koszulkach jest". To wariacja z zygzaków na temat orła, a nie godło. Czy Niemcy przykleili sobie na piersi zielonego orła bez ogona? Nie. Mają czarnego.
Sekretarz Kręcina bredzi w TVN, że PZPN tylko na koszulkach może zarabiać (tych z orłopiłkami i tak mu nikt nie kupi). Miliony euro za prawa do transmisji telewizyjnych czy za grę kadry w strojach Nike wyleciały mu z głowy, bo chyba wierny jest słowom z wywiadu dla "Polski", że "napędza gospodarkę, kupując alkohol i płacąc podatek akcyzowy".
Przebija go Smuda. "Kiedy Alex przestanie o tym mówić, skończy się zamieszanie z koszulkami" - odparował Tomaszewskiemu. To nawet nie bełkot czy infantylność. 40 tysięcy widzów skanduje "Gdzie jest orzeł", broni godła na koszulce nawet prezydent Komorowski, a ten wypala, że to problem Janka vel Alexa, bo ten zarzucił mu brak matury. Takie teksty to do Adamiakowej. Franz to mistrz fraszek. Krasicki wysiada. Chwalił się trenerskim nosem i że w szatni nic się przed nim nie ukryje, a wciska, że o kupieniu meczu przez jego piłkarzy w Zagłębiu nic nie wiedział. A ja nie wiem, że moja gazeta zostanie wydrukowana na papierze, a Berlusconi nie słyszał, by u niego w domu organizowano bunga-bunga.
Smuda mówił, że korupcję będzie wypalał żelazem i nikt umoczony u niego nie zagra. Po czym przygarnął Piszczka prosto z sądu. Bo jakby go wyrzucił, to młodemu mogłaby wrócić pamięć? "Żadnych Rogerów u mnie nie będzie" - obwieścił. I zrobił z reprezentacji Polski wieżę Babel (Franz, nie chodzi o babę, nie obrażaj się). Lepszy jest tylko prezes Lato, który na początek kadencji chciał robić Euro z Niemcami zamiast Ukraińców, którzy ten turniej wymyślili i załatwili, a nas wzięli na doczepkę.
PZPN sprawił, że wszyscy mieli już bazy na Euro, tylko nasza kadra była bezdomna we własnym kraju. Wymyślili Wielkopolskę, a mecze gramy w Warszawie. Finał Pucharu Polski zorganizował tak, że na oczach UEFA demolowano stadion w Bydgoszczy. Kibiców zniechęcił haraczem za kartę do festyniarskiego klubu, bez której nie można kupić biletu na mecz kadry.
PZPN może dokonać więc nie lada sztuki - obrzydzić ludziom największą sportową imprezę w historii kraju. Bo jeśli podczas urodzin są wspaniali goście, miła atmosfera, to gdy wszyscy zasiadają do zjedzenia wielkiego tortu, a ktoś - przepraszam za porównanie - puści kilka razy z rzędu bąka przy stole, jak PZPN, to najsmaczniejszy tort, a nawet Euro 2012 przestają smakować. Gdy pytam Olka, "a w co wierzysz?", odpowiada: "w Polskę wierzę". Dobrze, że chociaż on. Ja powoli przestaję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?