Wisła Kraków. Igor Sapała: Byliśmy przygotowani na to, że ten mecz będzie ciężki

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Ewa Michalik/wislakrakow.com
- Od meczu z Odrą sporo w mojej głowie się działo. Przeżywałem to mocno, wziąłem tamtą porażkę na siebie. Popełniłem wtedy niewybaczalny błąd, nie powinienem tego zrobić. Od tamtego czasu staram się przed chłopakami, trenerem, kibicami odpokutować tamte winy - mówi Igor Sapała, piłkarz Wisły Kraków, który w wygranym 6:2 meczu ze Zniczem Pruszków wyszedł w podstawowym składzie po długiej przerwie.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Na taki mecz czekali kibice Wisły. Mam na myśli przede wszystkim wynik, sporo efektownych akcji, dużo bramek.
- Na pewno. Cieszymy się, że mogliśmy dać tyle radości kibicom. Oni tego potrzebowali tak samo jak my. Wiedzieliśmy, że gramy dobrze, ale wciąż brakowało nam trochę szczęścia, czasami przepchnięcia meczu, bo zawsze po wygranej odbiór gry jest inny. Tym razem możemy się cieszyć, że była i skuteczność i dobra gra. I liczy się jeszcze jedno - że po złym początku wróciliśmy do gry, co też jest dla nas bardzo budujące. Można powiedzieć, że same plusy są po tym meczu.

- Skoro wspomniał pan o początku meczu. Pierwsze pół godziny było dość nerwowe w waszym wykonaniu. Straciliście przy tym bramkę, ale też trzeba oddać Zniczowi, że przyjechał do Krakowa grać swoją piłkę, a nie tylko się bronić.
- Byliśmy przygotowani na to, że ten mecz będzie ciężki. Jest w Zniczu kilku naprawdę dobrych piłkarzy. Dlatego wiedzieliśmy, że łatwo nie będzie. Początek mieliśmy senny, ale ostatecznie potrafiliśmy się obudzić, wrócić do meczu i pokazaliśmy swoją moc.

- Wydaje się, że kluczem do zwycięstwa była ta bardzo mocna końcówka pierwszej połowy w waszym wykonaniu, gdy w kilka minut strzeliliście aż trzy bramki.
- Myślę, że to był rzeczywiście decydujący moment. Szczególnie ten gol na 3:1. Gdyby do przerwy było 1:1, czy nawet 2:1, to druga połowa mogła wyglądać inaczej. Nie chcę powiedzieć, że rywale przy wyniku 3:1 przestali wierzyć, że coś jeszcze mogą tutaj ugrać, ale na pewno coś takiego spowodowało, że ich pewność siebie musiała spaść. Po przerwie wyszli troszkę gorzej nastawieni niż gdyby mieli jeszcze z nami kontakt. Te trzy szybkie bramki trochę ich dobiły.

- Przy wysokim prowadzeniu pojawił się w waszej grze duży luz, sporo było technicznych zagrań. To rzeczywiście jest tak, że część waszych problemów tkwi w głowach? Jak gra się nie układa to ciężko pokazać pełnie możliwości, a jak idzie, to można robić już wszystko?
- Tak, zdecydowanie tak. Wiemy, że gramy w Wiśle i tutaj presja jest naprawdę spora. Dlatego cieszymy się, że przyszedł taki mecz, gdy mogliśmy pokazać swoją jakość. Cieszę się bardzo, że nasi ofensywni zawodnicy pokazali, że potrafią tę drużynę ciągnąć, strzelać bramki. Mają ogromne możliwości.

- Porozmawiajmy chwilę o panu. Po tym nieszczęsnym meczu z Odrą Opole, gdy szybko wyleciał pan z boiska z czerwoną kartką, trener Radosław Sobolewski schował pana trochę „do szafki”, ale ostatnio z niej wyjmuje, a w spotkaniu ze Zniczem pierwszy raz od tamtego meczu wyszedł pan w wyjściowym składzie.
- Od meczu z Odrą sporo w mojej głowie się działo. Przeżywałem to mocno, wziąłem tamtą porażkę na siebie. Popełniłem wtedy niewybaczalny błąd, nie powinienem tego zrobić. Od tamtego czasu staram się przed chłopakami, trenerem, kibicami odpokutować tamte winy. I taki jest mój cel na najbliższe mecze, żeby dawać z siebie jak najwięcej.

- Gdy usłyszał pan, że ze Zniczem zagra od początku, pojawiło się uczucie ulgi, że praca przyniosła efekt?
- To na pewno. Po to się trenuje, żeby grać. Szczególnie tutaj, przy takiej publiczności. Proszę mi wierzyć, że nie ma nic przyjemniejszego dla piłkarza niż gra dla takich kibiców. Cieszę się, że wróciłem, że na nowo jestem w obrębie pierwszego składu. Teraz pozostaje walczyć o to, żeby to miejsce utrzymać.

- Żeby zrealizować cele drużynowe, czyli piąć się w górę tabeli, musicie złapać serię zwycięstw, żeby odrobić trochę pogubionych punktów. Co prawda już po meczach z Arką Gdynia czy Motorem Lublin pojawiały się głosy, że to mogą być przełomowe momenty, ale później były remisy. No to proszę powiedzieć, czy tak wysokie zwycięstwo jak ze Zniczem może być już naprawdę takim pierwszym meczem z serii kilku wygranych?
- Tego sobie i drużynie życzę. Ja w to wierzę. Myślę, że chłopaki, cały sztab - wszyscy pracują na to, żeby tak było, też w to wierzą. Cieszyć musi, że mamy tak długą serię, siedmiu meczów bez porażki. To też jest budujące. Cieszy też, że wreszcie przyszła wygrana w domu i to taka wysoka. To jest dobry moment, żeby zacząć taką serię.

- Jedziecie teraz na krótki obóz do Arłamowa. W lecie nie byliście na zgrupowaniu w okresie przygotowawczym, więc pewnie to będzie moment nie tylko na ciężką pracę, ale również integrację?
- To prawda, bardzo fajna sprawa, że pojedziemy na ten obóz. Jest przerwa na kadrę, więc to świetny moment, żeby popracować w trochę innych warunkach, spędzić razem czas. Widzę same pozytywy jeśli chodzi o ten wyjazd. Cieszę się, że wybieramy się do Arłamowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Igor Sapała: Byliśmy przygotowani na to, że ten mecz będzie ciężki - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24