Mecz rozpoczął się bardzo spokojnie, żadna ze stron nie chciała od samego początku zbyt wiele ryzykować. Jednak z upływem czasu zarysowywała się przewaga gości, głównie za sprawą stałych fragmentów gry, które dobrze dogrywał w kierunku swoich partnerów Kądzior. Po jednym z nich w dogodnej sytuacji do strzelenia bramki znalazł się Tataj ale jego uderzenie minimalnie przeleciało nad poprzeczką.
Goście zaczynali się przebudzać dopiero po blisko dwóch kwadransach, kiedy groźnie z dystansu uderzał Gorskie. Na przerwę obie drużyny schodziły przy bezbramkowym remisie, choć już w doliczonym czasie gry stworzyły sobie po jednej dobrej okazji. Wyręczyć swoich partnerów chcieli wyręczyć obrońcy. I tak najpierw w dogodnej sytuacji znalazł się Karwan, który na 3. metrze przed bramką zupełnie zaskoczony otrzymaniem piłki nie zdołał oddać strzału i futbolówka trafiła w ręce Zontka. Chwilę potem Pielach wyskoczył najwyżej w polu karnym, ale jego uderzenie minęło bramkę Frąckowiaka.
- Stawka tego meczu usztywniła niektórych moich zawodników. Dopiero po przerwie zagraliśmy na miarę własnych umiejętności - mówił po spotkaniu Robert Magnuszewski. Drugą odsłonę z większym animuszem zaczęli gospodarze, którzy w przeciągu 5 minut trzykrotnie zagrozili bramce Motoru. Chwilę po wznowieniu gry strzał Martusia z 20 metrów z największym trudem sparował na rzut rożny Frąckowiak. W następnych dwóch akcjach w roli głównej Paluch, który najpierw nie zdołał dostawić nogi do piłki i wbić jej do pustej bramki, a dwie minuty później przytomnie zgrał piłkę głową wzdłuż linii bramkowej, ale żaden z jego partnerów nie zdołał dojść do tego podania.
Kiedy wydawało się, że obie drużyny nieco opadły z sił, wynik spotkania otworzył Jaroń, który dobijał strzał jednego ze swoich partnerów obok bezradnie interweniującego bramkarza Wisły. I kiedy wydawało się, że Motor zgarnie komplet punktów, w ogromnym zamieszaniu pod bramką najwięcej sprytu wykazał Niezgoda i wyrównał stan meczu. Nie minęło 120 sekund, a na tablicy wyników widniało już jednobramkowe prowadzenie Wisły i ponownie strzelcem Niezgoda. Młody napastnik otrzymał podanie na 40. metrze, w polu karnym minął dwóch obrońców i skierował piłkę do bramki między nogami Frąckowiaka, wprawiając w ekstazę miejscowych fanów. Kropkę nad "i" postawił Martuś, wykorzystując błąd obrońców Motoru.
Wisła panuje na Lubelszczyźnie i jest na najlepszej drodze do utrzymania się w lidze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?