Wiślak z krwi i kości?

Szymon Jaroszyk
Kibice kochają piłkarzy utożsamiających się z ich klubem. Obecnie najczęściej w takim kontekście wymienia się Patryka Małeckiego z Wisły Kraków. Czy słusznie?

Kibice, zwłaszcza ci fanatyczni, niezwykle cenią piłkarzy przywiązanych do swoich klubów. Więź ta nie może być jednak tylko na pokaz. Samo całowanie herbu, schlebianie fanom za wspaniały doping czy deklarowanie wzniosłych uczuć do klubu to za mało. Za co tak naprawdę kibice kochają zawodników doskonale oddaje znany slogan, używany często przez polityków przed wyborami - "czyny, nie słowa".

Prawdziwym dowodem miłości do klubu jest pozostanie w nim przez piłkarza pomimo wielu atrakcyjniejszych ofert na dłużej, lub też do końca kariery. Bardzo dobrze widziana jest także nieustająca waleczność, ambicja i zainteresowanie sprawami kibicowskimi. Jeżeli już zawodnik zdecyduje się na transfer, to za żadne skarby nie może podpisać kontraktu z klubem, z którego sympatykami jego dotychczasowi fani nienawidzą się (czyli z tzw. kosą). We Włoszech dobrym przykładem takiego zawodnika jest Francesco Totti z AS Romy, w Anglii Steven Gerrard z Liverpoolu, a w Polsce? Obecnie najczęściej w takim kontekście wymienia się Patryka Małeckiego z Wisły Kraków.

Wszystkie z wyjątkiem jednej z wyżej wymienionych postaw można przypisać "Małemu". Wątpliwości budzi jedynie ostatnia, mówiąca o poszanowaniu sympatii własnych kibiców. Jak wiadomo stosunki pomiędzy fanami Wisły i Legii od lat są niezwykle napięte, o czym można się przekonać podczas każdego szlagieru z udziałem obu drużyn, kiedy to w doping wplata się spora ilość wulgaryzmów. - Po meczu w Krakowie trener Skorża podszedł do mnie. Spytałem go czy faktycznie chciał mnie w Legii. Odparł: "tak, ale wiem, że byś nie przyszedł, bo ty jesteś wiślak z krwi i kości". Oni wiedzą, że być może Wisła zgodziłaby się mnie sprzedać, ale ja powiedziałbym wtedy nie - powiedział niedawno na łamach „Faktu” młody zawodnik. Więc w czym problem?

Ano w intencjach Małeckiego, który zanim związał się z Wisłą, miał ofertę z… Legii i wcale jej nie odrzucił. "Mały" podjął rozmowy ze stołecznym klubem i jak sam przyznał bardzo niewiele zabrakło, by założył trykot z charakterystyczną „eLką” na piersi. - Jedną nogą byłem już w Legii, ale ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia. Los sprawił, że znalazłem się w Krakowie i na pewno nie żałuję - powiedział Małecki "Gazecie Wyborczej" w lutym 2009 roku. Tak więc jeszcze przed kilkunastoma miesiącami "Mały" nie miał żadnych oporów przed grą w Legii, dziś nie ma o tym mowy. Reakcję kibiców Wisły na takie słowa nie trudno przewiedzieć. Więc jak jest z tym przywiązaniem do klubu u Małeckiego?

Nasuwają się dwa rozwiązania. Małecki albo notorycznie zwodzi i okłamuje sympatyków "Białej Gwiazdy" albo… zakochał się bez pamięci w krakowskim klubie po podpisaniu z nim kontraktu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24