Arka Gdynia - Olimpia Grudziądz 1:1 (1:0) - zobacz zapis naszej relacji live
Arka Gdynia przystępowała do meczu w roli murowanego faworyta, a jednak nie zdołała pokonać niżej notowanego rywala. Zawodnicy Petra Nemeca rozegrali najsłabszy mecz na wiosnę, a do końcowego wyniku swoje trzy grosze dorzucił jeszcze arbiter spotkania.
Swoją drogą kibice Arki są chyba jasnowidzami, a na pewno nie powinno się ich wpuszczać do lokali zakładów bukmacherskich. Fani z Gdyni najpierw przewidzieli, że w półfinale Pucharu Polski ich drużyna zagra z Legią Warszawa, a przed spotkaniem z Olimpią dało się słyszeć, że sędzia z Warszawy nie wróży dobrze w meczu z zespołem z Grudziądza. I rzeczywiście Tomasz Kwiatkowski szczęścia gdynianom nie przyniósł.
Arkowcy od pierwszej minuty spotkania chcieli pokazać rywalom, że zamierzają szybko rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Co ciekawe skazywani na porażkę przyjezdni, mecz rozpoczęli z trzema napastnikami w wyjściowym składzie. W 4. minucie jedyną dobrą akcją, podczas swojego pobytu na boisku, popisał się Janusz Surdykowski. Strzał napastnika Arki sparował jednak na rzut rożny Michał Wróbel.
W pierwszych minutach spotkania zawodnicy bardziej niż z rywalem, walczyli z panującą nad Gdynią śnieżycą. Na szczęście stadion Arki wyposażony jest w podgrzewaną murawę, dzięki czemu po kilkunastu minutach boisko znów było zielone. W oczy rzucał się brak pomysłu na grę piłkarzy Arki. Akcje gdynian były mało składne i czytelne dla gości. Skrzydłami próbowali szarpać Jakub Kowalski i Piotr Tomasik, jednak ich dośrodkowania były zazwyczaj niecelne. W 23. minucie ładnym rajdem popisał się Adrian Frańczak, dograł w pole karne, piłka minęła niezdecydowanego Macieja Szlagę, ale na nieszczęście dla gości, na posterunku był Tomasz Jarzębowski.
Otwarcie wyniku meczu nastąpiło w 29. minucie. Z rzutu wolnego, z 30. metrów zagrywał Jakub Kowalski, którego dośrodkowanie spadło prosto na głowę zamykającego akcję Mazurkiewicza. Kapitan Arki nie miał problemów ze skierowaniem futbolówki do siatki i gospodarze prowadzili 1:0.
10 minut później wynik mógł, a nawet powinien był podwyższyć Surdykowski. Piotr Tomasik dośrodkował wprost na głowę napastnika Arki, Surdykowski nie musiał nawet skakać, wystarczyło pozwolić piłce trafić się w głowę. Ku zdumieniu kibiców zgromadzonych na stadionie, piłka nie trafiła do siatki, ale obok słupka.
O remisie zadecydował rzut wolny rozgrywany przez Olimpię niemal z tego samego miejsca, z którego przy bramce dla Arki dośrodkowywał Kowalski. Piłka poszybowała w pole karne Arki prosto do kompletnie niepilnowanego Janusza Dziedzica, który mógł zapytać Szlagę, w które miejsce bramki ma skierować piłkę. Napastnik gości skierował jednak piłkę prosto w słupek. Futbolówka odbiła się i toczyła wzdłuż linii bramkowej, a rozpędzony Piotr Tomasik próbując wybić ją wślizgiem, zrobił to tak niefortunnie, że skierował ją do własnej bramki.
Arka miała jeszcze doskonałą okazję by strzelić gola na 2:1. Po dośrodkowaniu Kowalskiego główkował Mirko Ivanovski, piłka odbiła się od dwóch słupków i trafiła pod nogi Mazurkiewicza i Ivanovskiego, którzy stali przed pustą bramką. Szał radości miejscowych fanów przerodził się w niedowierzanie. Mazurkiewicz zamiast skierować piłkę po ziemi w środek pustej bramki, posłał ją nad poprzeczką. Jak to możliwe? Pewnie jeszcze długo po meczu zastanawiali się nad tym fani Arki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?